05. Sprawa Hodysza i Siedlińskiego

Artykuł został opublikowany w „Rocznik Kołobrzeski 2020” w grudniu 2020 roku.

Niezwykłą i wyjątkową w realiach władzy komunistycznej była sprawa rozstrzygana przed Sądem Wojewódzkim w Słupsku przeciwko dwom funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa, którym zarzucano zdradę[1]. Raport z dnia 21 stycznia 1983 roku[2] złożony przez funkcjonariusza SB starszego inspektora Wydziału III i IV por. Macieja Ropelewskiego swojemu przełożonemu szefowi SB w Gdańsku płk. Paszkiewiczowi spowodował wszczęcie postępowania dyscyplinarnego [3].  W raporcie tym wskazywał, że 19 stycznia 1983 roku znany mu funkcjonariusz Komendy Miejskiej MO w Gdyni, aktualnie oddelegowany do Wydziału Śledczego KWMO w Gdańsku o imieniu Piotr oświadczył, że reprezentuje grupę osób z MO i SB, która nie zgadza się z obecną rzeczywistością i zaproponował współpracę polegającą na przekazywaniu informacji wchodzących w jego zakres zainteresowań służbowych. Autor raportu domyślał się, że dotyczyć one mają ukrywających się działaczy „Solidarności” oraz prowadzonej przez nich działalności. Rozmówca był głównie zainteresowany agenturą posiadającą dostęp do osób ukrywających się oraz do bazy poligraficznej. W czasie rozmowy Piotr oświadczył, że nie boi się dekonspiracji, bo rozmawia w cztery oczy i w razie czego wszystkiego się wyprze. Ponadto jedynie Piotr utrzymywałby z autorem kontakt bezpośredni i zgodnie z ewentualnymi potrzebami miałby przekazywać pieniądze. W czasie rozmowy Piotr podkreślał, że należy odnaleźć w resorcie MSW ludzi zdolnych do poświęceń w słusznej sprawie[4].

Przez 20 miesięcy trwały działania o charakterze niejawnym. W ich trakcie po konfrontacji z Ropelewskim zawieszono Piotra Siedlińskiego w czynnościach służbowych od 15 października 1983 roku do 11 kwietnia 1984 roku. W czasie konfrontacji Ropelewski powtórzył tezy zawarte w swoim raporcie, a Siedliński twierdził, że do takiej rozmowy w ogóle nie doszło. Płk Ring, ppłk Wesołek i mjr Pawlicki nakłaniali Piotra Siedlińskiego do przyznania się do winy. Rozmowy przeprowadzano również z Ropelewskim i sugerowano mu, aby odwołał raport i oświadczył, że był wówczas pijany. Te naciski na Ropelewskiego również nie przyniosły rezultatu[5]. Formalne wszczęcie śledztwa nastąpiło 25 października 1984 roku. Śledztwo prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Warszawie pod sygn. akt II Ds. 167/84, a czynności śledcze wykonywała wiceprokurator Anna Jackowska. Wszczęto je w sprawie udziału w związku  mającym na celu przestępstwo przeciwko podstawowym interesom PRL, a w ramach tej działalności ujawniono wiadomości stanowiące tajemnicę państwową dotyczącą bezpieczeństwa PRL, jak równie tajemnicę służbową[6]. Piotrowi Siedlińskiemu przedstawiono dwa zarzuty. Pierwszy, że w okresie od 1982 roku do 23 października 1984 roku w Gdańsku brał udział w nielegalnym związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności” mającym na celu przestępstwo przeciwko podstawowym interesom PRL, a w ramach tej działalności między innymi ujawniał wiadomości stanowiące tajemnicę państwową dotyczącą bezpieczeństwa PRL, jak również tajemnicę służbową, tj. o przestępstwo z art. 276 §1 k.k. w zw. z art. 260 §2 k.k. w zw. z art. 264 §1 k.k. w zw. z art. 10 §2 k.k.

Drugi zarzut, że w styczniu 1983 roku w Gdańsku nakłaniał funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Macieja Ropelewskiego do wzięcia udziału w nielegalnym  związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności” mającym na celu przestępstwo przeciwko podstawowym interesom PRL i ujawnienia w ramach prowadzonej działalności wiadomości stanowiące tajemnicę państwową dotyczącą bezpieczeństwa PRL, jak również tajemnicę służbową, tj. o przestępstwo z art. 18 §1 k.k. w zw. z art. 276 §1 k.k. w zw. z art. 260 §2 k.k. w zw. z art. 264 §1 k.k. w zw. z art. 10 §2 k.k.[7]

W czasie przesłuchania Siedliński przyznał się częściowo w zakresie zarzutu pierwszego, że działał od jesieni 1982 roku do stycznia 1983 roku. Stwierdził również, że nie znał nazwy organizacji i na pewno nie miał świadomości, iż jest to tzw. „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności”, jak również nie ujawnił tajemnicy państwowej, a jedynie służbową. Co do zarzutu drugiego Siedliński zaprzeczył, aby nakłaniał Ropelewskiego do wzięcia udziału w tzw. „TKK Solidarności”, natomiast nakłaniał go do podjęcia ogólnie nielegalnej działalności i ujawnienia wiadomości stanowiących tajemnicę służbową, a nie nakłaniał go do ujawnienia tajemnicy państwowej. W toku dalszego przesłuchania Siedliński powtórzył to wszystko, co napisał w dwóch oświadczeniach. Siedliński podkreślał, iż przekazywał tylko i wyłącznie informacje dotyczące osób aresztowanych i ich adresów w celu pospieszenia im z pomocą charytatywną. Kierował się ludzkim odruchem współczucia i nie otrzymywał żadnej gratyfikacji. Odnośnie rozmowy z Ropelewskim wyjaśnił, że miał jedynie zorientować się czy jest on skłonny do współpracy i nie pytał go o żadne szczegóły jego pracy. Rozmowa miała charakter ogólnikowy i sondażowy. W lutym bądź w marcu 1983 roku Hodysz przekazał mu, że Ropelewski złożył raport, a tym samym należy spodziewać się rozmowy z przełożonymi. Hodysz twierdził, że w przypadku aresztowania zapewni wszelką pomoc rodzinie. Po zawieszeniu w czynnościach otrzymał od Hodysza w dwóch ratach 100.000 zł, gdyż wypłacano mu jedynie niewielką część wynagrodzenia , tj. 3.550 zł, która nie wystarczała na utrzymanie rodziny (ze wszystkimi dodatkami poprzednio otrzymywał około 20.000 zł. W wyjaśnieniach przed Sądem Siedliński podał, że gdy po odwieszeniu w czynnościach wypłacano mu zajęte pobory 73.000 zł, to zwrócił tę kwotę osobie, od której je pożyczył[8].

25 października 1984 roku w stosunku do Piotra Siedlińskiego[9] zastosowano tymczasowy areszt[10].

Zarzuty przedstawione Adamowi Hodyszowi[11] były podobne; pierwszy był identyczny z zarzutem współoskarżonego, a drugi o to, że w połowie 1982 roku w Gdańsku nakłonił funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Piotra Siedlińskiego do wzięcia udziału w nielegalnym  związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności” mającym na celu przestępstwo przeciwko podstawowym interesom PRL i ujawnienia w ramach prowadzonej działalności wiadomości stanowiące tajemnicę państwową dotyczącą bezpieczeństwa PRL, jak również tajemnicę służbową, tj. o przestępstwo z art. 18 §1 k.k. w zw. z art. 276 §1 k.k. w zw. z art. 260 §2 k.k. w zw. z art. 264 §1 k.k. w zw. z art. 10 §2 k.k.[12] W czasie przesłuchania Adam Hodysz nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Wobec A. Hodysza areszt zastosowano 25.10.1984 roku[13]. 4 stycznia 1985 roku uzupełniono zarzuty A. Hodyszowi o to, że w grudniu 1983 roku w Gdańsku udzielił funkcjonariuszowi Służby Bezpieczeństwa Piotrowi Siedlińskiemu korzyści majątkowej w wysokości 100.000 zł oraz obiecywał ewentualne wręczanie dalszych pieniędzy w zamian za uprzednio przekazywane mu wiadomości stanowiące tajemnicę państwową i służbową, usiłowanie nakłonienia do nielegalnej współpracy funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Macieja Ropelewskiego i w związku z zawieszeniem Piotra Siedlińskiego w czynnościach służbowych, tj. o przestępstwo z art. 241 §3 k.k.[14] Tego samego dnia podobny zarzut przedstawiono P. Siedlińskiemu, że przyjął od Hodysza 100.000 zł, tj. o czyn z art. 240 §1 k.k.[15]

20 czerwca 1985 roku uzupełniono zarzuty Piotrowi Siedlińskiemu o to, że w dniu 19 stycznia 1983 roku w Gdańsku udzielił obietnicy wręczenia korzyści majątkowej w nieokreślonej bliżej kwocie funkcjonariuszowi Służby Bezpieczeństwa Maciejowi Ropelewskiemu w zamian za ujawnienie przez niego wiadomości stanowiących tajemnicę służbową, tj. o przestępstwo z art. 241 §3 k.k.[16]

W dniu 19 czerwca 1985 roku pani prokurator Anna Jackowska wydała dwa postanowienia o częściowym umorzeniu śledztwa na podstawie ustawy z dnia 21 lipca 1984 roku o amnestii w stosunku do obu  podejrzanych i umorzeniu uległy oba czyny zarzucane Adamowi Hodyszowi i Piotrowi Siedlińskiemu, a ogłoszone im w dniu 25.10.1984 r.[17]

W uzasadnieniu postanowienia dotyczącego Adama Hodysza prokurator stwierdziła:

„W toku śledztwa zebrano dowody wskazujące, iż A. Hodysz brał udział w nielegalnym związku mającym pozostawać tajemnicą dla władz, w ramach prowadzonej działalności ujawniał wiadomości stanowiące tajemnicę służbową, a nadto do podjęcia podobnej działalności nakłonił funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Piotra Siedlińskiego. Brak jest natomiast dostatecznych dowodów uzasadniających twierdzenie, iż działał w nielegalnym związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności”, mającym na celu przestępstwo jak również, iż ujawniał wiadomości stanowiące tajemnicę państwową dotyczącą bezpieczeństwa PRL oraz nakłonił Piotra Siedlińskiego do wzięcia udziału w „TKK” i ujawniania tajemnicy państwowej.

W toku śledztwa nie zebrano także dowodów przemawiających za tym, iż kontynuował on przestępczą działalność po dniu 21 lipca 1984 r.

Zarzucanych mu przestępstw dopuścił się z powodów politycznych.

Przestępstwo określone w art. 278 §1 k.k. wymienione zostało w art. 1 pkt. 3 lit. j ustawy o amnestii z dnia 21 lipca 1984 r. i podlega umorzeniu na mocy cyt. ustawy o amnestii.

Natomiast w odniesieniu do przestępstwa z art. 264 §1 k.k. podnieść należy, iż z okoliczności sprawy, roli jaką spełniał A. Hodysz, jego dotychczasowej niekaralności wynika, iż kara pozbawienia wolności wymierzona za ten występek nie przekroczyłaby 2 lat.”

Skoro tak – to prokurator winien umorzyć śledztwo już 25 października 1984 roku zgodnie z dyspozycją art. 3 ust. 1 Ustawy o amnestii z dnia 21 lipca 1984 r., która stanowiła, że w przypadku sprawcy, któremu do dnia 21 lipca 1984 r. nie przedstawiono zarzutów postępowanie karne nie wszczyna się, a wszczęte umarza. Adam Hodysz wprawdzie konsekwentnie nie przyznawał się i odmawiał składania wyjaśnień, ale taki sam stan istniał zarówno 25 października 1984 r. (dzień przedstawienia zarzutów), jak i  19 czerwca 1985 r. (dzień częściowego umorzenia na mocy amnestii)[18].

Odnośnie Piotra Siedlińskiego argumentacja zawarta w uzasadnieniu postanowienia była w zasadzie identyczna. W czasie pierwszego przesłuchania przyznał się on do winy i złożył obszerne wyjaśnienia ujawniając istotne okoliczności jego popełnienia, a tym samym w pełni wyczerpał wszystkie przesłanki z art. 3 ust. 1 do umorzenia postępowania karnego na mocy amnestii. Niewątpliwie areszt był w tej sytuacji czynnością bezprawną od samego początku, aż do 4 stycznia 1985 r., gdy przedstawiono P. Siedlińskiemu nowy zarzut z art. 240 §1 k.k., który nie był objęty amnestią z 21.07.1984 r.. Należy również zauważyć, że Sąd Wojewódzki w Warszawie orzekający o przedłużeniu aresztu i w sprawie zażalenia na areszt nie zwrócił uwagi, że jest on stosowany wobec podejrzanych podlegających amnestii.

Kolejnym postanowieniem z 26.06.1985 roku uzupełniono Adamowi Hodyszowi zarzut, że w styczniu 1983 roku w Gdańsku jako starszy inspektor Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, kierował działaniami młodszego inspektora tegoż wydziału Piotra Siedlińskiego w ten sposób, że polecił mu nakłonienie Macieja Ropelewskiego pełniącego funkcję inspektora w jednym z wydziałów operacyjnych, do nawiązania nielegalnej współpracy polegającej na uzyskiwaniu i przekazywaniu mu objętych tajemnicą służbową wiadomości w zamian za udzielenie temuż Maciejowi Ropelewskiemu bliżej nieokreślonych kwot pieniężnych, tj. o przestępstwo z art. 16 k.k. w zw. z art. 241 §3 k.k.

Śledztwo trwało przez ponad 8 miesięcy i było w porównaniu do śledztw z okresu stanu wojennego niezwykle długie[19]. Jego rezultaty były raczej mizerne. Głównie przesłuchiwano obu podejrzanych. Od Piotra Siedlińskiego odebrano wyjaśnienia łącznie 28 razy[20]. Poza pierwszym pozostałe przesłuchania odnosiły się do różnych osób wpisanych w kalendarze i notatniki Siedlińskiego znalezione w czasie jego przeszukania. Żadne z nazwisk bądź kontaktów telefonicznych nie dotyczyło osób z podziemia. Adama Hodysza przesłuchiwano również wielokrotnie. 23 razy sporządzono formalne protokoły[21], a często zdarzało się, że doprowadzono Hodysza na tzw. rozmowy i nie spisywano żadnego protokołu ani nawet notatki. Wszystkie dokumenty są prawie identyczne, gdyż A. Hodysz nie przyznawał się do winy i odmawiał składania wyjaśnień. Główna część śledztwa skierowana była na analizowaniu spraw prowadzonych przez Hodysza i Siedlińskiego w poszukiwaniu nieprawidłowości i dla poparcia tezy o współpracy. Przy przedłużaniu śledztwa wskazywano, że sprawdzeniu należy poddać kilkaset takich spraw. W aktach jest zgromadzona analiza 19 spraw[22]. Poza drobnymi uchybieniami proceduralnymi nie doszukano się w nich żadnych przesłanek świadczących o niedochowaniu tajemnicy służbowej lub państwowej. Przesłuchano kilkadziesiąt osób związanych z prowadzonymi przez Hodysza i Siedlińskiego sprawami (tomy III i IV), których zeznania nie wniosły nic istotnego. Przesłuchano nawet Bogdana Lisa, który oświadczył, że nie zna Hodysza i Siedlińskiego, nigdy nawet o nich nie słyszał, a na szereg innych pytań odmawiał odpowiedzi[23]. Żadnego rezultatu nie dały sprawdzenia kont podejrzanych, gdyż nie mieli rachunków w bankach. Szczegółowa analiza list obecności również prowadziła na manowce. Na koniec śledztwa wiedza prokuratury była dokładnie taka sama, jak i na początku, a jedynymi dowodami winy Siedlińskiego były zeznania Ropelewskiego i jego własne wyjaśnienia złożone przy pierwszym przesłuchaniu. Natomiast Hodysza obciążały tylko i wyłącznie wyjaśnienia współoskarżonego.

W dniu 29 czerwca Anna Jackowska zamknęła śledztwo[24] i tego samego dnia wniosła do Sądu akt oskarżenia. Sformułowała w nim dwa zarzuty przeciwko obu podejrzanym odpowiadającym treści zarzutów z 4 stycznia, 10 czerwca i 26 czerwca. W pierwszym zarzucie dotyczącym zdarzenia z 19.01.1983 r. w odniesieniu do Hodysza z art. 16 k.k. w zw. z art. 241 §3 k.k., a do Siedlińskiego z art. 241 §3 k.k. W drugim zarzucie odnośnie przekazania przez Hodysza Siedlińskiemu 100.000 zł w grudniu 1983 r. w odniesieniu do Hodysza z art. 241 §3 k.k., a do Siedlińskiego z art. 239 §3 k.k. w zw. z art. 240 pkt. 1 k.k.[25]

W toku przewodu sądowego Piotr Siedliński nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, że nie współpracował z Adamem Hodyszem, ale z inną osobą, której danych nie zamierza wyjawić. Ponadto przekazywane informacje dotyczące danych osób zatrzymywanych i aresztowanych nie stanowiły tajemnicy służbowej, gdyż śledztwa były jawne, a zawiadomienia o aresztach były przesyłane rodzinom i zakładom pracy. Nie miał z tego tytułu żadnych korzyści, a działał tak, aby złagodzić skutki stanu wojennego. Zaprzeczył zdecydowanie, aby oferował Ropelewskiemu jakiekolwiek korzyści majątkowe w zamian za dostarczone informacje. Ponadto stwierdził, że początkowe oświadczenia i wyjaśnienia zostały na nim wymuszone, gdy prowadzący przesłuchanie mjr Kudarenko okazał mu zdjęcie Adama Hodysza i oświadczył, że fakty o działalności tej osoby są im znane i żeby się przyznał, bo inaczej  to grozi zniszczeniem rodziny. Po odczytaniu wyjaśnień ze śledztwa Siedliński stwierdził, że mówił prawdę za wyjątkiem okoliczności dotyczących pozostawania w nielegalnych kontaktach z Adamem Hodyszem[26].

Adam Hodysz również nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Na pytanie obrony i Sądu[27] wyjaśnił, że był wielokrotnie straszony i stosowano wobec niego niedozwolone formy nacisku. Prowadzący przesłuchania mówili, że jego żona i siostra zostaną pozbawione pracy, a córki zostaną tak wychowane, że nawet nie będą chciały znać ojca[28]. W akcie oskarżenia do przesłuchania na rozprawie zawnioskowano tylko dwie osoby. Małgorzata Walczewska zeznała, że gdy wspólnie z Siedlińskim robili zakupy, to miał przy sobie plik pieniędzy. Ropelewski powtórzył w Sądzie swoje poprzednie zeznania[29]. Sąd z własnej inicjatywy wezwał na rozprawę funkcjonariuszy SB ppłk. Dariusza Deptułę i mjra Jerzego Kudarenko na okoliczności przebiegu przesłuchań Piotra Siedlińskiego. Stwierdzili oni, że przestrzegali wszystkich zasad procedury i nigdy nie wywierali żadnego niedozwolonego nacisku na oskarżonych, jak również nie zdarzyło się, aby przesłuchiwano Adama Hodysza bez sporządzenia protokołu[30].

Po rozprawach w dniu 12, 13 i 25 listopada 1985 r. Sąd Wojewódzki w Słupsku ogłosił wyrok, w którym uznał Piotra Siedlińskiego i Adama Hodysza za winnych tego, że w grudniu 1983 roku w Gdańsku, gdy Piotr Siedliński był zawieszony w czynnościach służbowych funkcjonariusza Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku, to przyjął przekazaną mu przez Adama Hodysza korzyść majątkową w kwocie 100.000 zł oraz jej obietnicę za uprzednie inspirowane przez Adama Hodysza czynności związane z pełnieniem przez Piotra Siedlińskiego wyżej wskazanej funkcji publicznej i stanowiące naruszenie przepisów prawa, a polegających na nakłanianiu Macieja Ropelewskiego, inspektora jednego z wydziałów operacyjnych Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku do nawiązania nielegalnej współpracy w zakresie uzyskania i przekazywania wiadomości objętych tajemnicą służbową, a ustalonych podczas lub w związku z wykonywaniem czynności służbowych i za to na podstawie art. 239 §3 k.k. i art. 36 §3 k.k. skazał Piotra Siedlińskiego na karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności i 100.000 zł grzywny, a Adama Hodysza na mocy art. 241 §3 k.k. w zw. z art. 239 §3 k.k. i art. 36 §3 k.k. skazał na 3 lata pozbawienia wolności i 120.000 zł grzywny. W pkt. 4 wyroku Sąd na podstawie art. 11 pkt. 7 k.p.k. postępowanie karne opisane w pkt. I aktu oskarżenia umorzył[31].  Uzasadniając umorzenie Sąd szczegółowo przeanalizował wszystkie zarzuty stawiane obu oskarżonym w postępowaniu przygotowawczym i uznał, że istnieje tożsamość zarzutu pierwszego aktu oskarżenia[32] z zarzutami, które postanowieniami z 19.06.1984 r. umorzono na mocy amnestii. Skoro więc postanowienia o amnestii są prawomocne, to tym samym zachodzi ujemna przesłanka procesowa z art. 11 pkt. 7 k.p.k. co do czynu opisanego w pkt. I akty oskarżenia. Ponadto Sąd słusznie zauważył, że materiał dowodowy zebrano we wstępnej fazie śledztwa, a zarzuty przedstawiono tuż przed zamknięciem śledztwa po wydaniu postanowień o umorzeniu na mocy amnestii. W okresie pomiędzy umorzeniem na mocy amnestii a przedstawieniem zmienionych zarzutów, nie dokonano żadnych nowych ustaleń faktycznych uzasadniających zarzuty – z 20 czerwca 1984 r. wobec Siedlińskiego i 26 czerwca 1984 r. wobec Hodysza.

Od wyroku rewizję złożyli prokurator[33], obrońca Siedlińskiego – adw. Anna Bogucka-Skowrońska[34], obrońca Hodysza – adw. Mieczysław Hebel[35] i adw. Jerzy Malinowski[36].

Sąd Najwyższy Izba Karna w Warszawie wyrokiem z dnia 5 marca 1986 r. zmienił wyrok Sądu Wojewódzkiego i przyjął wobec Hodysza kwalifikację z art. 241 §3 k.k. w zw. z art. 239 § 1 i 3 k.k. i skazał go na 6 lat pozbawienia wolności, a Siedlińskiego z art. 239 §1 i 3 k.k. w zw. z art. 240 pkt. 1 k.k. i wymierzył 4 lata pozbawienia wolności i 100.000 zł grzywny, a w pozostałej części wyrok uchylił i przekazał go do ponownego rozpoznania[37].  Po zarządzeniu wykonania kary wobec Siedlińskiego, adw. Anna Bogucka-Skowrońska złożyła wniosek o odroczenie na 6 miesięcy wykonywania kary, który nie został uwzględniony[38]. Siedliński wystąpił również z wnioskiem do Ministra Sprawiedliwości o wniesienie na jego korzyść rewizji nadzwyczajnej. Postanowieniem z 23 czerwca 1987 roku Sąd Wojewódzki w Słupsku zawiesił postępowanie karne, albowiem Siedliński ukrywał się. W dniu 17 marca 1989 roku do Sądu Wojewódzkiego wpłynęła prośba o jego ułaskawienie[39].

W dniu 8 września 1989 roku Sąd Najwyższy Izba Karna w Warszawie wydał dwa postanowienia w rozpoznaniu wniosków Prokuratora Generalnego z dnia 16 czerwca 1989 r. (Nr DP I DSU 1881/84) w przedmiocie darowania kar na mocy amnestii i umorzenie postępowania. W obu postanowieniach na podstawie art. 4 ustawy z dnia 17 lipca 1986 roku o szczególnych postępowaniach wobec niektórych przestępstw (Dz. U. Nr 26 poz. 126) darowano obu oskarżonym kary orzeczone wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 1986 r., a ponadto wobec Piotra Siedlińskiego umorzył postępowanie o czyn z art. 241 §3 k.k., a wobec Adama Hodysza umorzył postępowanie o czyn z art. 16 k.k. w zw. z art. 241 §3 k.k.[40]

Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 27 sierpnia 1990 roku w rozpoznaniu rewizji nadzwyczajnej Ministra Sprawiedliwości od wyroku Sądu Wojewódzkiego w Słupsku z dnia 25 listopada 1985 roku oraz wyroku Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 1986 r. i postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 8 września 1989 r. zmienił zaskarżone orzeczenia i uniewinnił obu oskarżonych z obu zarzutów[41].

Odnośnie zarzutu dotyczącego nakłaniania Macieja Ropelewskiego do współpracy z obietnicami udzielania mu bliżej nieokreślonych kwot Sąd stwierdził, że nie było podstaw do uznania, że Piotr Siedliński próbował przekupić funkcjonariusza SB Ropelewskiego, a Adam Hodysz go do tego inspirował. Z raportu Ropelewskiego – jak i z jego zeznań – nie wynika, aby Piotr Siedliński proponował mu pieniądze w zamian za udzielanie informacji, a nawet co więcej, wypowiadał się wysoce negatywnie o ludziach podejmujących się tego rodzaju działalności za pieniądze. Co do zarzutu dotyczącego przekazania przez Hodysza Siedlińskiemu kwoty 100.000 zł w grudniu 1983 roku Sąd stwierdził, że zdarzenie to miało miejsce po upływie roku od faktycznego zaprzestania działalności polegającej na przekazywaniu Adamowi Hodyszowi informacji o aresztowaniach działaczy Solidarności. Jedynym dowodem w sprawie były wyjaśnienia Siedlińskiego, który twierdził, że w czasie przekazywania informacji nie było mowy, nawet w sposób dorozumiany, o możliwości osiągania z tego tytułu jakichkolwiek korzyści, a jego działalność wynikała jedynie z pobudek ideowych. Oczywistym również było, że wręczona Siedlińskiemu kwota 100.000 zł nie była związana z jego uprzednią działalnością jako funkcjonariusza, lecz z sytuacją związaną z jego zawieszeniem w czynnościach służbowych. Ponadto Sąd uznał, że przekazywane informacje o aresztowanych nie stanowiły tajemnicy służbowej, gdyż prokurator zgodnie z art. 220 §1 k.p.k. jest zobowiązany do zawiadomienia o aresztowaniu osób najbliższych, a na nich z kolei nie ciąży obowiązek zachowania tej informacji w tajemnicy. Tym samym sam fakt aresztowania i dane osoby aresztowanej nie stanowią tajemnicy służbowej.

Ponadto Prokurator Generalny w interesie podejrzanych jako nieuzasadnione zmienił dwa postanowienia z 19 czerwca 1985 r. o umorzeniu na mocy amnestii stwierdzając, że czyny te umarza wobec braku cech przestępstwa[42].

Podsumowując proces Hodysza i Siedlińskiego należy uznać, że notorycznie łamane były ówczesne przepisy proceduralne. Dotyczyło to głównie postępowania przygotowawczego. Najważniejsze, omówione w tekście, to:

1)      bezzasadne zarzuty brania udziału w nielegalnym związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności”, gdy brak było jakichkolwiek dowodów, a nawet poszlak na udział w tej organizacji;

2)      bezzasadne zarzuty dotyczące ujawnienia tajemnicy państwowej w sytuacji, gdy nawet nie próbowano wskazać, jakie to były tajemnice i od samego początku oczywiste było, że zarzuty w tym zakresie były nieuzasadnione;

3)      brak faktycznego uzasadnienia przedstawionych zarzutów, a także ich nieprawdziwy i kłamliwy charakter;

4)      zastosowanie aresztów i pozbawienie wolności w sytuacji, gdy oczywistym było, iż stawiane zarzuty objęte są wcześniejszą amnestią i postępowanie karne winno być umorzone;

5)      bezzasadne nękanie podejrzanych wielokrotnymi przesłuchaniami, które często przybierały nieformalny charakter i brak reakcji prokuratora na kierowane do niego skargi Adama Hodysza,

6)      bezzasadne formułowanie zarzutów odnośnie obietnicy udzielania Ropelewskiemu bliżej nieokreślonej korzyści w sytuacji, braku jakichkolwiek dowodów, a nawet poszlak;

7)      bezzasadne formułowanie zarzutów dotyczących udzielania „łapówki” dla Siedlińskiego w sytuacji, gdy od samego początku oczywiste było, że przekazana kwota 100.000 zł była wyłącznie pomocą charytatywną, jaką podziemne organizacje udzielały osobom pokrzywdzonym;

8)      bezzasadna odmowa prokuratora włączenia do akt sprawy pism, zażaleń i oświadczeń składanych przez oskarżonych w toku trwania śledztwa;

9)      bezprawne naciski wywierane na podejrzanych i brak jakiejkolwiek reakcji prokuratora;

10)  faktyczny brak nadzoru Sądu Wojewódzkiego w Warszawie nad prowadzonym śledztwem i tolerowanie oczywistych naruszeń prawa.

W tekście nie omówiłem szeregu innych dostrzeżonych nadużyć prawa. Tytułem przykładu można wskazać zatrzymanie przez prokuratora korespondencji Piotra Siedlińskiego do żony, w której nie odnosi się do prowadzonej sprawy, a wyraża jedynie krytyczne opinie natury ogólnej o systemie politycznym panującym w PRL. Zatrzymanie tego listu odbyło się bez żadnej podstawy prawnej i stanowiło nadużycie władzy.

Równie długą listę rażących nieprawidłowości można sformułować pod adresem postępowania sądowego. Z porównania wyroków Sądu Wojewódzkiego w Słupsku z 25 listopada 1985 r. i Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 1986 r. znacznie korzystniej prezentuje się ten pierwszy. Wyrok z uzasadnieniem Sądu Najwyższego z 5 marca 1986 roku (sygn. akt III KR 19/86) jest skandalicznie niesprawiedliwy, a od szczegółowej oceny zwalnia mnie treść i uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z dnia 27 sierpnia 1990 roku (sygn. akt V KRN 126/90), który w pełni akceptuję. Ewidentnym nadużyciem prawa na etapie postępowania sądowego było zastosowanie ustawy z  17 lipca 1986 r. o szczególnych postępowaniach wobec niektórych przestępstw (Dz. U. Nr 26 poz. 126) dopiero w dniu 8 września 1989 r. (postanowienia Sądu Najwyższego, V Ko 13/89) w sytuacji, gdy należało umorzyć postępowanie z chwilą wejścia cytowanej ustawy w życie. To sądowe zaniedbanie spowodowało, że Adam Hodysz bezprawnie przebywał w Zakładzie Karnym od lipca 1986 roku do grudnia 1988 roku, a więc przez ponad dwa lata i pięć miesięcy.

Nic nie wiem, aby prokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie Anna Jackowska bądź któryś z funkcjonariuszy SB prowadzących śledztwo, a także, aby którykolwiek z sędziów poniósł jakąkolwiek nawet symboliczną odpowiedzialność za bezprawne pozbawianie wolności i przekroczenie uprawnień.

Tematem tego artykułu była ocena prawna procesu Adama Hodysza i Piotra Siedlińskiego. Poza nurtem rozważań pozostają losy obu tych głównych postaci, których działalność zdaje się być gotowym scenariuszem filmu sensacyjnego. Jak wynika z cytowanego wywiadu Bogdana Borusewicza, początek współpracy kapitana SB Adama Hodysza z opozycją datuje się na 18 grudnia 1978 roku, gdy z aresztu wypuszczono Aleksandra Halla, lidera Ruchu Młodej Polski. Hodysz powiedział wówczas Hallowi, że chciałby pomóc, bo jest przekonany o racjach ludzi sprzeciwiających się komunie. Rozmowę sondażową przeprowadził Bogdan Borusewicz i uznał, że Hodysz ma szczere intencje i nie jest to kolejna prowokacja SB. Adam Hodysz zaczął przekazywać różne znane sobie fakty. Szczególnie cenne okazały się informacje dotyczące agentów w strukturach podziemia, jak również o technikach operacyjnych i strukturze tajnej policji. Informacje przekazywane były przez głęboko zakonspirowaną sieć pośredników, a odbiorcami byli Hall i Borusewicz. Oprócz Siedlińskiego Hodysz do współpracy pozyskał mjra Wincentego Dembickiego, który był funkcjonariuszem kontrwywiadu. Z podziemiem współpracował też porucznik SB Ryszard Olszewski oraz Jan Jastrzębski podporucznik Marynarki Wojennej. Po aresztowaniu Hodysza i Siedlińskiego organizowano akcje protestacyjne domagające się ich uwolnienia. W czasie mszy z udziałem Jana Pawła II w Gdańsku na Zaspie w 1987 roku portowcy wywiesili wielki transparent z żądaniem uwolnienia Adama Hodysza. W 1990 roku Adam Hodysz został szefem Gdańskiego Urzędu Ochrony Państwa. W 1992 roku przekazał ministrowi Antoniemu Macierewiczowi teczkę „Bolka”. W następnym roku pod naciskiem Wałęsy został odwołany. Warto zacytować wypowiedź Bogdana Borusewicza: „No cóż, boleję nad tym, że w Wolnej Polsce Adama Hodysza spotkało tyle przykrości. Jest to człowiek kryształowej uczciwości”.  

 

Adwokat Edward Stępień

 



[1] Tak SB określała to potocznie. Niezwykłość tej sprawy wypływała z okoliczności, że SB sama określała się jako zbrojne ramię PZPR-u. SB przypisywano rolę tarczy i miecza komunizmu i do tego określenia nawiązał Mirosław Terlecki w znakomitej monografii SB pt.: „Tarcza i miecz komunizmu”. Do SB przyjmowano tylko i wyłącznie osoby, które deklarowały fanatyczną wierność ideałom komunistycznym, a wszelkie nawet najdrobniejsze odstępstwa ideologiczne karane były wydaleniem z tej formacji.

[2] Sławomir Centkiewicz, Piotr Gontarczyk, „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008, s. 151, podaje, że już wcześniej, bo wiosną 1980 roku SB miało sygnały od Matyldy Sobierajskiej (TW ps. „Andrzej”), że w szeregach bezpieki jest oficer utrzymujący potajemnie kontakty z podziemiem.

[3] AIPN Gd 44/3, t. I, k. 190/1 i 190/2, raport oraz k. 190/3, 190/4, 190/5, 190/6, uzupełnienia do raportu napisane w dniu 24 stycznia 1983 r.

[4] Edmund Szczesiak, „Borusewicz, jak runął mur”, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2005, s. 54. W wywiadzie Borusewicz twierdzi, że Adam Hodysz o raporcie Ropelewskiego dowiedział się tego samego dnia, w którym został złożony, tj. 21 stycznia 1983 roku. Informatorem Hodysza był współpracujący z nim mjr Dembicki, który usłyszał o tym przypadkowo w sekretariacie majora Wojciecha Roniewicza, szefa Wydziału III. Sekretarka powiedziała innemu oficerowi, że Ropelewski poinformował płk. Zenona Ringa, że Siedliński próbował go zwerbować.

[5] Akta operacyjne nie zachowały się i nawet nie wiadomo, czy prowadzono sprawę operacyjną czy też wszelkie rozmowy i ustalenia dokonywano w ramach postępowania dyscyplinarnego.

[6] AIPN Gd 44/3, t. I, k. 3. Adwokat Anna Bogucka-Skowrońska, obrońca Piotra Siedlińskiego w swoich wspomnieniach pt. „Raport o stanie bezprawia czyli pamiętnik czasów pogardy”, Wydawnictwo LanART, 2005, twierdzi, że zatrzymanie Hodysza i Siedlińskiego zbiegło się z informacją o zatrzymaniu zabójców księdza Popiełuszki. W rewizji od wyroku adw. Anna Bogucka-Skowrońska napisała, że obawa przed skutkami nastrojów społecznych wywołanych bestialskim zamordowaniem przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki spowodowała „odgrzebanie” sprawy, która w pewnym stopniu mogła wpłynąć na zneutralizowanie nastrojów. Chodziło o wykazanie, że funkcjonariusze nie tylko zabijają, ale również współpracują z podziemiem. Z powyższymi uwagami mecenas Anny Boguckiej-Skowrońskiej należy się zgodzić mając na uwadze, że przez 20 miesięcy poza odosobnionym raportem Ropelewskiego nie uzyskano nawet śladu dowodu na współpracę Hodysza i Siedlińskiego z podziemiem solidarnościowym. W chwili zatrzymania zarządzono przeszukania u Hodysza i Siedlińskiego, które nie dały żadnego rezultatu. U Hodysza znaleziono wydawaną poza cenzurą „Politykę Polską” Nr 4/84 i Nr 5/84 (t. I, k. 8/1 i 9/1) , ale większość esbeków miała w domu takie drugoobiegowe wydawnictwa. Uważam, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że aresztowanie Hodysza i Siedlińskiego w sytuacji aresztowania zabójców księdza Jerzego Popiełuszki miało dać również jasny sygnał całej kadrze Służby Bezpieczeństwa, że surowo będzie karany każdy przejaw niesubordynacji bez względu na powód. Aresztowania te miały wzmocnić dyscyplinę i zapobiec symptomom zniechęcenia obserwowanym w szeregach SB po aresztowaniu Piotrowskiego i jego podwładnych.

[7] Tamże, k. 42. Na k. 13 znajduje się uzasadnienie składające się z dwóch zdań: „Zarzuty te sformułowano w oparciu o zebrany materiał dowodowy w postaci zeznań świadków oraz innych dowodów. Uprawdopodobnił on w dostatecznym stopniu, iż P. Siedliński popełnił wyżej wymienione przestępstwa.” Oczywiście powyższe „uzasadnienie” nie uzasadnia powodów, dla których przedstawiono zarzuty. W szczególności nie wskazuje jacy świadkowie zeznali i jakie okoliczności podali, a nadto jakie to inne dowody świadczyć mają o uprawdopodobnieniu popełnienia przestępstwa. Niestety wyżej przytoczony sposób uzasadniania zarzutów trwa do dzisiaj, o czym mogą świadczyć liczne przykłady z mojej praktyki. Tajemnicą prokuratora pozostaje dlaczego przypisała ona obu oskarżonym udział w nielegalnym związku pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności”. Nie była to odrębna organizacja, ale grupa ściśle określonych osób kierująca „Solidarnością”. W tej części zarzut pozbawiony był sensu, bo trudno uznać, aby dwaj SB-cy kierowali „Solidarnością”. Należy użyć mocnego określenia, że nielegalny związek pod nazwą „Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności” prokurator Jackowska wzięła z sufitu, bo w raporcie Ropelewskiego nie ma o nim nawet najmniejszej wzmianki, jak również Siedliński w pisemnym oświadczeniu ani w toku zeznań nic nie wspomina o „TKK Solidarności”. W dostępnych materiałach śledztwa nie ma nic o „TKK Solidarności” i udziale w niej  Siedlińskiego. Tak oczywiście bzdurnego zarzutu nie zauważył sędzia Andrzej Kryże, który rozpoznawał zażalenie na areszt.

[8] Siedliński nie chciał ujawnić owego pożyczkodawcy.

[9] Piotr Waldemar Siedliński, ur. w 1953 r. w Gdańsku, zamieszkały w Gdańsku, o wykształceniu średnim ogólnokształcącym, żonaty, ojciec 2 dzieci, z zawodu funkcjonariusz MO, od 1979 roku na stanowisku referenta operacyjnego Wydziału Dochodzeniowego WUSW w Gdańsku, zawieszony w czynnościach służbowych od 15.10.1983 r. do 11.04.1984 r., student V roku prawa Uniwersytetu Gdańskiego.

[10] AIPN Gd 44/3, t. 1, k. 51. Zatrzymanie nastąpiło 23.10.1984 r. o godzinie 2125. Po zatrzymaniu Siedliński został przewieziony do Warszawy. Następnego dnia, tj. 24 października 1984 roku napisał oświadczenie (t. I, k. 37-39), w którym podał, że prowadził drobne sprawy dotyczące głównie uczestników zajść ulicznych w Trójmieście. W czasie pracy zetknął się z Adamem Hodyszem, z którym dzielił pokój. Zgodził się przekazywać mu informacje dotyczące nazwisk i adresów osób podejrzanych, aby umożliwić pomoc rodzinom aresztowanych. Siedliński oświadczył, że kierował się jedynie pobudkami moralnymi. W oświadczeniu przyznał również, że przeprowadził kilkuminutową rozmowę z Ropelewskim, który nie wyraził zgody na współpracę. 25 października 1983 roku Siedliński sporządził kolejne oświadczenie, w którym napisał, że Hodysz o raporcie Ropelewskiego dowiedział się wiosną 1983 roku i wówczas wspólnie zastanawiali się, jak należy się zachować na wypadek aresztowania. Siedliński przyznał, że po zawieszeniu go w czynnościach Hodysz pożyczył mu 10 lub 12 tysięcy złotych, a po pewnym czasie otrzymał od niego kolejne pieniądze – razem 100.000 zł (t. I, k. 40-41).

[11] Adam Bogdan Hodysz, ur. w 1940 roku w Warszawie, zamieszkały w Gdańsku, z zawodu nauczyciel, wykształcenie wyższe, żonaty, ojciec jednego dziecka w wieku 11 lat. W SB od 1 sierpnia 1964 roku, początkowo pracował operacyjnie, od 1974 roku w Wydziale Śledczym WUSW w Gdańsku na stanowisku starszego inspektora, od 1965 roku członek PZPR. Ze służby został zwolniony 25.10. 1984 r.

[12] AIPN Gd 44/3, t. II, k. 36. Zarzuty przestawiła podprokurator Zofia Mierzejewska.

[13] Tamże, t. II, k. 39. Na wcześniejszej karcie 36 jest uzasadnienie zarzutów wydane przez Annę Jackowską (a nie przez Mierzejewską, która je ogłaszała). Uzasadnienie jest dwuzdaniowe, ale różni się od podobnego przedstawionego na żądanie Siedlińskiego, powołaniem się na wyjaśnienia współpodejrzanego. Budzi to zdziwienie, bo przesłuchanie Siedlińskiego 25.10.1984 r. trwało od 1730 do 2130, a przesłuchanie Hodysza tego dnia zakończyło się wcześniej, bo o godzinie 1800. W chwili przedstawiania zarzutów Hodyszowi nieznane były wyjaśnienia Siedlińskiego, który nie zaczął nawet ich składać.

[14] Tamże, t. II, k. 98. Postanowienie o uzupełnieniu postanowienie o przedstawieniu zarzutów.

[15] Tamże, t. I, k. 131. Postanowienie o uzupełnieniu postanowienie o przedstawieniu zarzutów.

[16] Tamże, t. IV, k. 162, w toku przesłuchania Piotr Siedliński do winy się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień.

[17] Tamże, t. IV, k. 163-164, 168-169.

[18] Składom przewodniczył SSW Andrzej Kryże (postanowienie z dnia 22.04.1985 r., t. IV, k. 155) i SSW M. Kmieciak (postanowienie z dnia 29 maja 1985 r., t. IV, k. 157). SSW Andrzej Kryże przewodniczył składowi rozpoznającemu zażalenie i je oddalił (postanowienie z  dnia 27.11.1984 r., t. IV, k. 74).

[19] Według moich ustaleń w sprawach politycznych prowadzone przez Wojskową Prokuraturę Garnizonową w Koszalinie w okresie trwania stanu wojennego śledztwa trwały średnio 18,06 dnia.

[20] W dniach 27, 29, 30, 31 października 1984 r., 6, 7, 8, 9, 13, 20, 21, 23, 24, 26 listopada 1984 r., 13 i 17 grudnia 1984 r. (t. I, k. 61-127), 4 stycznia 1985 r., 15, 16, 18, 19, 20, 21, 22, 25, 26 lutego 1985 r., 26 marca 1985 r.(t. I, k. 129-178), 20 czerwca 1986 r. (t. IV, k. 163-164).

[21] W dniach 25 października 1984 r. (t. II, k. 241), 12, 13, 15, 20, 21, 22, 23, 26 listopada 1984 r., 12, 14, 18, 21 grudnia 1984 r., 2, 4, 8, 16, 18 stycznia 1985 r., 1 lutego 1985 r. (t. II, k. 273-310), 19, 20, 21 lutego 1985 r. (t. II, k. 322-327), 26 czerwca 1985 r. (t. IV, k. 177-178).

[22] Były to analizy spraw (t. III), przeciwko M. Formali, M. Górskiemu, S. Balasiewiczowi, J. Kowalczykowi, A. Olszewskiemu, W. Gajkowskiemu, J. Czaplińskiemu, Jakowczyk, Duchala, M. Brantowi, Macierzyńskiemu, Łęgowskiemu, działaczom NSZZ „Solidarność”, J. Kwaśniewskiemu, Wasilewskiemu, Kowalczykowi, K. Abramskiemu, K. Wojewodzie, H. Jaruszukowi, w sprawie stoczni remontowej „Nauta”. Żadna z tych analiz nie została zawnioskowana w akcie oskarżenia, jako dowód w sprawie.

[23] AIPN Gd 44/3, t. III, k. 588-590.

[24] Tamże, t. IV, k. 190. Wcześniej, bo 27 czerwca 1985 roku Anna Jackowska oddaliła wnioski Adama Hodysza (brak tego wniosku w aktach) o uzupełnienie śledztwa przez dołączenie do akt jego zażaleń kierowanych do Sądu. Faktycznie w aktach II Ds. 167/84 brak jest tych zażaleń. Adam Hodysz w dniu 13 listopada 1984 roku (t. IV, k. 184) żalił się prokuratorowi, że codziennie wzywany jest na przesłuchania, ale nie są sporządzane protokoły, a przesłuchujący straszą go w różny sposób, że na przykład rozgłoszą, iż jest zboczeńcem, śledztw trwać będzie tak długo, aż się nie przyzna, jego bliscy stracą pracę, trafi do więzienia z kryminalistami. Każdorazowo Hodysz odmawiał składania wyjaśnień. Po zapoznaniu się z aktami sprawy A. Hodysz stwierdził, że w aktach brak jest jego zażalenia na areszt z 1 maja 1985 r. Ponadto domagał się przeprowadzenia konfrontacji z Siedlińskim, gdyż twierdził, że nie dawał mu żadnych pieniędzy. Pismo to złożone w terminie trzech dni od zapoznania się z aktami nie zostało rozpoznane w postępowaniu przygotowawczym (t. IV, k. 35-36).

[25] Tamże, t. IV, k. 1-9, akt oskarżenia. Trafił on do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku zgodnie z właściwością miejscową. Sąd ten wyłączył się podając bardzo mętne uzasadnienie, a jedyny argument to dobro wymiaru sprawiedliwości, które nakazuje, aby sprawę rozpoznał inny Sąd Wojewódzki, przy czym z uzasadnienie nie wiadomo, na czym owe „dobro” polegało. Sąd Najwyższy postanowieniem z dnia 25 lipca 1985 r. (t. V, k. 24) przekazał sprawę do Sądu Wojewódzkiego w Słupsku.

[26] Tamże, k. 67-78.

[27] Początkowo Hodysz oświadczył, że będzie odpowiadał na zadawane pytania. Prokurator nie miał żadnych pytań i dlatego zadawał je obrońca.

[28] AIPN Gd 44/3, t. V, k. 78-80.

[29] Tamże, k. 83.

[30] Tamże, t. IV, k. 100-104.

[31] Tamże, t. V, k. 136-150, wyrok. Sąd Wojewódzki w Słupsku rozpoznał sprawę pod sygn. akt II K 26/85 w składzie: przewodniczący wiceprezes SW Stanisław Ramotowski, ławnicy Waldemar Ziemianowicz, Cecylia Kucharska, prokurator Jarosław Pietkiewicz, obrońcy Adama Hodysza – adw. J. Malinowski i adw. M. Hebel, obrońca Piotra Siedlińskiego – adw. Anna Boguca-Skowrońska (drugi obrońca adw. Jacek Taylor nie uczestniczył w procesie, a wstępował jedynie w śledztwie). Oskarżyciel domagał sie wymierzenia Hodyszowi kary łącznej 8 lat pozbawienia wolności, a Siedlińskiemu 7 lat pozbawienia wolności. Obrona i oskarżeni wnosili o uniewinnienie. Po ogłoszeniu wyroku z uwagi na jego treść Sąd uchylił areszt w stosunku do Siedlińskiego. W publikacji Sławomira Centkiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008, s. 152 podaje, że 25.11.1985 r. Adam Hodysz został skazany na 6 lat więzienia przez Sąd w Słupsku. Jest to informacja oczywiście błędna pomimo, że autorzy powołują się na AIPN Gd 44/3, akta procesu karnego A. Hodysza i P. Siedlińskiego. A. Hodysz został faktycznie skazany na 6 lat pozbawienia wolności (a nie więzienia) przez Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 5 marca 1986 r.

[32] Zarzucano Hodyszowi i Siedlińskiemu, że w dniu 19 stycznia 1983 roku w Gdańsku Piotr Siedliński  z inspiracji kierującego jego działaniem Adama Hodysza nakłaniał pełniącego funkcję inspektora w jednym z wydziałów operacyjnych Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku porucznika Służby Bezpieczeństwa Macieja Ropelewskiego do nawiązania nielegalnej współpracy polegającej na uzyskiwaniu i przekazywaniu objętych tajemnicą służbową wiadomości oraz w związku z tym obiecywał temuż Maciejowi Ropelewskiemu bliżej nieokreślone kwoty pieniędzy.

[33] AIPN Gd 44/3, t. V, k. 158-162. Prokurator Jarosław Pietkiewicz zaskarżył wyrok w całości. W rewizji kwestionował, że prokurator postanowieniami z 19 i 20 czerwca 1984 r. (błąd w datach) rozstrzygnął również zarzut pierwszy aktu oskarżenia, błędne przyjęcie kwalifikacji z art. 239 §3 k.k. w sytuacji, gdy winna być przyjęta z art. 240 §1 k.k., a także rażącą niewspółmierność kary pozbawienia wolności.

[34] Tamże, t. V, k. 163-165. W rewizji tej zarzucano obrazę art. 357 k.p.k., art. 3 §1 k.p.k. i art. 372 §1 pkt, 1 k.p.k. przez nierozważnie szeregu istotnych okoliczności w sprawie, liczne błędy w ustaleniach faktycznych, a głównie, że przyjęcie kwoty pieniężnej nastąpiło w związku z pełnieniem funkcji publicznej w sytuacji, gdy stanowiła ona jedynie pomoc charytatywną, a także rażącą niewspółmierność kary.

[35] Tamże, t. V, k. 166-168. Mecenas Mieczysław Hebel zarzucił wyrokowi błąd w ustaleniach faktycznych, iż A. Hodysz jest winny czynu z art. 139 §3 k.k. w sytuacji, gdy z zebranego materiału dowodowego wynika odmienny stan faktyczny , a także obrazę prawa materialnego art. 139 § 1 i 3 w zw. z art. 241 §3 k.k. przez uznanie, że Hodysz udzielił korzyści majątkowej oraz że była to czynność naruszająca prawo. W konsekwencji wnosił o uniewinnienie A. Hodysza.

[36]Tamże, t. V, k. 169-170. Mecenas Jerzy Malinowski sformułował zarzuty i wnioski podobne do rewizji drugiego obrońcy, tj. adw. Mieczysława Hebla, przy czym obie rewizje znacznie różniły się argumentacją przedstawioną w uzasadnieniach.

[37] Tamże, t. VI, k. 4-12, wyrok. Sąd w składzie przewodniczący St. Mirski (sprawozdawca), W. Gruber i J. Gacek, sygn. akt III KR 19/86. Sąd oddalił jako niezasadne wszystkie trzy rewizje obrońców. Stwierdził, że Sąd Wojewódzki niezasadnie umorzył czyny z zarzutu pierwszego aktu oskarżenia, gdyż nie zachodzi ich tożsamość z czynami umorzonymi na mocy amnestii (postanowienia z dnia 19 czerwca 1985 r.).

[38] Tamże, t. VI, k. 31. Po wydaniu tego postanowienia wszczęto poszukiwania za Siedlińskim postanowieniem z 25 czerwca 1986 roku. Uniemożliwiło to przeprowadzenie postępowania sądowego w zwróconej części. Siedliński ukrywał się, aż do września 1989 roku do chwili umorzenia postępowania.

[39] Prośba o ułaskawienie z 18 lutego 1989 roku sporządzona przez adw. Annę Bogucką-Skowrońską. W aktach sprawy brak jest dokumentów dotyczących rozpoznania tego wniosku. Należy przypuszczać, że nie został on rozpoznany, gdyż 8 wrześni 1989 roku Sąd Najwyższy wydał postanowienie umarzające sprawę.

[40] Tamże, t. VI, k. 72-73, 74-75. Sprawę rozpoznano pod sygn. akt V Ko 13/89. Sąd w składzie przewodniczący SSN W. Ochman, sędziowie SN J. Gacek (sprawozdawca), T. Rybicki. W aktach sprawy brak jest nakazu zwolnienia z zakładu karnego A. Hodysza.  Publikacja Sławomira Centkiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, Gdańsk-Warszawa-Kraków 2008, s. 152 podaje, że A. Hodysz opuścił więzienie w grudniu 1988 roku. Podobna informacja znajduje się w „NSZZ „Solidarność” 1980-1989”, t. 3. Polska północna, pod redakcją Łukasza Kamińskiego i Grzegorza Waligóry, Warszawa 2010, s. 145, która wskazuje, że wskutek warunkowego zwolnienia Adam Hodysz 30 grudnia 1988 r. wyszedł na wolność.

[41] Tamże, t. VI, k. 88. Sąd Najwyższy w składzie: przewodniczący J. Bratoszewski, A. Popowicz (sprawozdawca), A. Deptuła, H. Kwaśny, J. Mikos, B. Nizieński, L. Paprzycki, sygn. akt V KRN 126/90, obrońcy A. Hodysza – adw. Zofia Adamowicz i Mieczysław Hebel, obrońca  P. Siedlińskiego – adw. Jacek Taylor (w tym czasie adw. Anna Bogucka-Skowrońska była senatorem, a później sędzią Trybunału Stanu i nie wykonywała czasowo czynności adwokata).

[42] Tamże, t. VI, k. 97-106.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.