Z ławy obrońcy i kibica (70) – Jak witano uciekinierów z Polski

 

W 2015 roku granice zewnętrzne Unii Europejskiej przestały faktycznie istnieć. Do Europy wlała się fala ponad miliona ludzi z krajów arabskich nie napotykając szczególnie we Włoszech i w Grecji na żaden opór służb granicznych. Na Polsce wymuszano przyjęcie w ramach dyslokacji kilkanaście tysięcy muzułmanów. Powszechnie używanym argumentem było przypomnienie, że wszak Polacy za komuny byli przyjmowani przez kraje zachodnie i teraz nadszedł czas aby spłacić ten historyczny dług. Czy istotnie uciekinierzy z komunistycznej Polski byli przyjmowani z otwartymi ramionami przez naszych sąsiadów Duńczyków, Szwedów czy Niemców tak jak teraz przyjmuje się muzułmanów z krajów arabskich.

Przyjrzyjmy się jaka była praktyka na konkretnych przykładach.

13 września 1980 roku gazeta szwedzka „Afton Bladbet” podała wiadomość, że polska dziewczyna przewoziła swojego narzeczonego ukrytego w łodzi na promie „Wawel” a równocześnie zaznaczono, że wydalono ich ze Szwecji. Kierując się tą informacją oficerowie zwiadu Pomorskiej Brygady WOP, podjęli intensywne działania operacyjne i śledcze. Ustalono, że młoda Polka w sposób legalny wykupiła bilet na prom „Wawel”  kursujący ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Na prom wjechała Trabantem ciągnąc na naczepie łódź plastikową typu  „Roxana”. W skrytce pod podłogą łodzi ukrył się narzeczony dziewczyny. WOPiści nie zauważyli uciekinierów i para szczęśliwie dotarła do Ystad. Szwedzcy urzędnicy celni okazali się bezwzględni, nakazując aby młodzi Polacy opuścili Szwecję i ponownie wsiedli na prom. Nie ulega wątpliwości, że Szwedzi mieli świadomość, że skazują ich na więzienie. Dziewczyna ponownie ukryła młodzieńca w tym samym miejscu gdzie odbył podróż do Polski. Aby zamaskować skrytkę zamalowała ona łączenie elementów łodzi. Być może desperaci uniknęliby ujawnienia, gdyby nie bezmyślny artykuł w szwedzkiej gazecie, który uruchomił komunistyczny aparat ścigania. W miesiąc po nieudanej próbie ucieczki młoda para niedoszłych azylantów została w Polsce aresztowana.

W sprawozdaniu dla dowództwa WOP za 1972 rok znajduje się informacja, że 4 marca 1972 roku władze szwedzkie wydaliły ze swojego terytorium drogą lotniczą do Polski młodzieńca w wieku 26 lat. Wjechał on legalnie na podstawie paszportu w dniu 27 października 1971 rok i już w Szwecji zaczął czynić starania o pozostanie na stałe, ale nie uzyskał zgody i został wydalony.

Znane są losy dwóch nastolatków, którzy uciekli do Szwecji i zostali uwiecznieni w filmie „300 mil do nieba”. Chłopcom udało się i pozostali w Szwecji. Odmiennie ułożyły się losy dwóch piętnastolatków ze Szczecina, którzy również postanowili uciec z PRL-u. Najpierw obserwowali statki w Szczecinie i doszli do wniosku, że najłatwiej dostać się na prom. 23 stycznia 1982 roku, a więc tuż po rozpoczęciu stanu wojennego pojechali pociągiem do Świnoujścia. Po dłuższej obserwacji wybrali samochód ciężarowy, który stał na placu i czekał na wjazd na prom. Przewoził on kartony, a plandeka nie była dostatecznie opięta tworząc na środku fałdę. Chłopcy wczołgali się pod plandekę i przez kilka godzin leżeli w ciszy czekając na odprawę. Żołnierz WOP przeszedł po górze samochodu, ale nie podniósł plandeki. W czasie tego spaceru nadepnął on na przedramię jednego z chłopców, który dzielnie zniósł ból i nie poruszył się ani też nie krzyknął. Po kontrolnych formalnościach samochód wjechał na prom „Kopernik”. Po godzinie pobytu w morzu chłopcy wyszli z samochodu i w restauracji zjedli śniadanie udając pasażerów. Następnie powrócili i ukryli się w poprzednim miejscu. Samochód w Ystad zjechał z promu i gdy zatrzymywał się chłopcy opuścili samochód i pieszo powędrowali do miasta. Po drodze zatrzymała ich szwedzka Policja i po przesłuchaniu odstawiła ich z powrotem na prom „Kopernik”, który jeszcze stał w porcie. Nad ranem 25 stycznia 1982 roku „Kopernik” przywiózł obu uciekinierów do Świnoujścia.

Tragiczny incydent wydarzył się w nocy z 17 na 18 sierpnia 1982 roku. Trzej młodzi mężczyźni zakopali swoje ubrania na wydmach w Gdańsku Jelitkowie i postanowili wpław przedostać się do stojącego na redzie statku „Elana” pod cypryjską banderą. Dwóch z mężczyzn miało kamizelki ratunkowe, a trzeci postanowił dystans około dwóch mil morskich przepłynąć bez żadnego zabezpieczenia. Po około trzech godzinach cała trójka dotarła do statku i po łańcuchu kotwicznym zaczęli wchodzić na górę. Pierwszy z nich uczynił to najbardziej sprawnie i znalazł się na pokładzie. Drugi zaklinował się w śluzie łańcucha i krzykiem wzywał pomocy. Załoga pomogła mu wydostać się na pokład. Trzeci mężczyzn, ten bez kamizelki, odpadł od łańcucha, wpadł do wody i utonął. Ogromny wysiłek w drodze do wolności okupiony śmiercią kolegi nie na wiele się przydał, bo kapitan statku zawiadomił komunistyczne władze, które aresztowały uciekinierów.

Szczególną wytrwałością wykazał się 24-letni Zdzisław, który w listopadzie 1962 roku zablindował się na polski statek MS „Puck”, który wpłynął do Finlandii. Uciekinier szczęśliwie przebył drogę i zszedł na ląd niezauważony przez załogę. Jego radość nie trwał długo, bo władze fińskie podjęły decyzję o jego deportowaniu, którą wykonano 30 grudnia 1962 r. Zdzisław został skazany na jeden rok pozbawienia wolności, a po odbyciu kary zatrudnił się w stoczni remontowej w Gdańsku. Ponownie zablindował się na statek „Ornak”. Gdy byli w kanale kilońskim w śluzie Hantenau wyskoczył ze statku na brzeg. Tym razem Niemcy go nie deportowali.

Mniej szczęścia mieli zbiegli w grudniu 1964 roku 19-letnia Krystyna i 20-letni Marian. Oboje zablindowali się w Świnoujściu na statek m/t „Jasień” i w tej samej śluzie kanału kilońskiego zeszli ze statku. Niemcy nie udzielili azylu Marianowi, ponieważ nie mógł wykazać się niemieckim pochodeniem i deportowano go do Polski.

Początkowo udana była ucieczka 24-letniego mieszkańca Gryfina, który 31 marca 1963 roku przekradł się w porcie Szczecin na statek „Kielce ”, na pokładzie którego przedostał się do Danii. Władze duńskie nie udzieliły mu azylu i podjęły decyzję o jego deportowaniu, która wykonano w dniu 22 maja 1963 roku.

Podobną decyzje władze duńskie podjęły wobec osób, które 31 sierpnia 1962 roku zeszły z m/s „Batory” szukając azylu. Już po dwóch miesiącach zostali wydaleni i wykorzystano do tego statek „Orla”, który płynął do Gdyni. Podobnie zachowywały się władze Wielkiej Brytanii, które deportowały 20-letniego ucznia studium nauczycielskiego z Łodzi. Udało mu się zablindować w Szczecnie na polski statek m/s „Ner” i w ten sposób dotarł do Londynu. Policja angielska niezwłocznie wydaliła go i został przewieziony do Szczecina tym samym statkiem.

Dramatyczne są losy 19-letnigo mieszkańca Gdańska zatrudnionego w Zarządzie Portu. Chciał wyjechać do wuja w USA, ale nie mógł liczyć na otrzymanie paszportu. Wykorzystując pracę w porcie po linie dźwigu dostał się na amerykański statek „Erna Elisabeth”. Na pokładzie ukrył się pod wałem korbowym. 25.06.1963 roku przed północą statek wyszedł w morze. Po kilku godzinach żeglugi uciekinier uznał, że jest już w wolnym świecie. Opuścił swoją kryjówki i wyszedł na pokład. Statek w tym czasie był już w pobliżu Bornholmu. Kapitan aresztował zbiega i powiadomił komunistyczne władze o zdarzeniu. Na spotkanie amerykanów z Kołobrzegu wpłynął okręt WOP, który przejął na pokład zbiega.

Archiwa Wojsk Ochrony Pogranicza zawierają liczne opisy ucieczek obywateli Polskich deportowanych przez Niemców, Duńczyków, Finów, Szwedów, Anglików. Tego rodzaju zachowanis przejawiali również Amerykanie i Kanadyjczycy. Władze państw demokratycznych wyrzucając ze swojego terytorium zbiegłych Polaków zdawały sobie sprawę, że odsyłają ich wprost do więzienia. Sytuacja uległa zmianie dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego i wówczas co do zasady zaprzestano deportacji. Obecnie, gdyby Grecy zawrócili łódź z emigrantami i nakazali im powrót do Turcji, to z całą pewnością nie znaleźliby się oni w więzieniu tak jak deportowani Polacy z czasów PRL-u. Upływ czasu przykrywa zdarzenia, których „demokraci” z Niemiec czy Szwecji chcą zapomnieć.

 

Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.