Przyczyny upadku rządu Olszewskiego

Redaktor Jarosław Banaś: Teraz będzie odrobina historii. Przedstawiam gości. Grono bardzo szacowne i zastanawiam się, od kogo powinienem zacząć prezentację. Zgodnie ze zwyczajem polskim od osoby najbardziej zasłużonej, ale kto tutaj jest bardziej zasłużony? Nie wiem. Tak, jak po prostu siedzą, przedstawię. Na wprost mnie Sławoj Kigina, opozycjonista roku 1980, walczący o wolną Polskę, odznaczony, zasłużony, zdefiniowany, ale dalej ma swoją rolę do spełnienia, a obok niego Prezydent Miasta Kołobrzeg, I Prezydent wolnej Polski budowa samorządu, pierwsze działania, pierwsze rozczarowania i też jeszcze ma dużo do zrobienia, obecnie jest radnym powiatowym Prawa i Sprawiedliwości, Henryk Bieńkowski. Wszystkiemu przygląda się Mecenas Edward Stępień, który o tym pisze, bada, współpracuje z IPN-em i opiniuje, definiuje, ma tutaj taki ogląd badająco-historyczny. Witam Panów serdecznie, dziękuję za przybycie. Temat, z którym musimy się zmierzyć, o ile można się z nim zmierzyć, to jest dorobek gabinetu Jana Olszewskiego. Obchodzimy rocznicę, szykujemy się do kolejnej. Tych rocznic już było trochę. Fakty historyczne są znane, ale nie ma świadomości Polaków. Wszystkie autorytety naukowe, historyczne, socjologiczne mówią, że trzeba budować na fundamentach. Mówi o tym również nauka Kościoła. Musi być budowane na skale. Jeżeli nie jest budowane na prawdzie, na prawdzie historycznej, na prawdzie etycznej, to po prostu budowy się chwieją. Czas start. Który z Panów rozpocznie? Może Sławoj Kigina jako podwalina tych zmian systemowych.

Sławoj Kigina: Dużo można by mówić na ten temat. Ważne jest to, jeżeli mówimy o rządach Premiera Olszewskiego, to trzeba powiedzieć, że to był pierwszy premier, który wraz z sejmem był wybrany w pierwszych wolnych wyborach demokratycznych już bez żadnych obciążeń okrągłostołowych. Jak Państwo wiecie, chociażby z filmu ,,Nocna zmiana”, ten swoisty zamach stanu, który się odbył 4 czerwca, to był, w sposób dość jednoznaczny, wcześniej przygotowany przez Wałęsę. Pretekstem do obalenia tego rządu była lustracja, ale lustracja była tylko pretekstem, bo tak naprawdę chodziło o utrzymanie władzy przez ekipę związaną z byłymi komunistami, z ludźmi związanymi ze służbami specjalnymi. Ogólnie rzecz biorąc, byli to ludzie, którym zupełnie nie chodziło o niepodległość Polski, a chodziło im o to, jak dzisiaj widzimy, aby mogła się zrodzić nowa targowica. Dzisiaj ta targowica jest wyraźnie widoczna. Ta targowica dzisiaj jeździ do Brukseli, jeździ do Merkelowej i skarży na Polskę, nie dopuszcza do tego, żeby w Polsce były najwyższe wartości, to jest ojczyzna, patriotyzm, to jest budowa nowej Polski, nieobciążonej systemem komunistycznym.

Jarosław Banaś: To tytułem wstępu. Jak było w Kołobrzegu, jak ten czas pamięta ówczesny inżynier Henryk Bieńkowski?

Henryk Bieńkowski: Jeśli chodzi o tę datę i tamten okres, kiedy się dokonał ten zamach na rząd premiera Olszewskiego, to powiem szczerze, byliśmy po pierwsze w szoku, po drugie nie do końca byliśmy doinformowani, aczkolwiek już wtedy sobie wyobrażaliśmy, że przyczyną mogła być lustracja, którą przygotował Minister Macierewicz. Pamiętam, że był jeszcze problem spółek, które próbował Wałęsa załatwić w Moskwie. Miały powstać spółki biznesowe na terenie byłych baz rosyjskich, radzieckich na terenie naszego kraju. Pamiętam jeszcze hasło ,,NATO-bis”, o którym mówił Wałęsa. To były kuriozalne pomysły i właśnie premier Olszewski, jego rząd, zablokował, stanął w poprzek tym idiotycznym pomysłom z punktu widzenia przyszłości Polski. Ja myślę, że to był jeden z elementów, który zdecydował o tym, że Wałęsa ze współpracownikami, którzy go wsparli, którzy wspólnie działali, żeby obalić rząd premiera Olszewskiego. Widzieli główne zagrożenie dla swojego pomysłu na to, żeby ta Polska była okrągłostołowa, jaką sobie oni uzgodnili i wynegocjowali z komunistami.

Jarosław Banaś: Jeszcze chciałem zapytać o tę sprawę świadomości Pana Edwarda Stępnia. Jest tak, jak Pan mówi. Nie do wszystkich ten przekaz miał szanse dotrzeć, bo ile w końcu osób czytało bibułę kolportowaną? Poza tym, jak się pojawiały nawet audycje u nas w Polskim Radiu Koszalin, kolega przywiózł wywiad z Panią Anną Walentynowicz z Gdańska, to budziło szczere niedowierzanie. To nie wynikało z naszego braku patriotyzmu. Po prostu się nie mieściło w głowie. To był taki przełom, że pochodnia polskich przemian, Lech Wałęsa, z którym wiązaliśmy obłędne nadzieje i strasznie miał tę siłę od nas, pełne zaufanie i to jest szok. To tak, jakby się dowiedzieć, że najwyższy dostojnik Kościoła nie jest wierzący, mówiąc krótko. Sprawa świadomości, jak Pan też podkreśla, to w środowisku robotniczym nie było takie powszechne.

Henryk Bieńkowski: Ja pamiętam, że wszyscy byliśmy zszokowani. Myśmy dyskutowali oczywiście ze współpracownikami w zakładzie pracy na ten temat i wszyscy po prostu nie dawali wiary, że coś takiego jest prawdopodobne. Nie mieściło się nam to, powiem szczerze, w głowach. Natomiast proszę pamiętać, że ówczesne media były jeszcze w rękach ludzi, którzy byli z tamtego systemu. Tam te zmiany, tak jak w sądownictwie do tej pory, tam w tamtym czasie się jeszcze niewiele zmieniło.

Jarosław Banaś: Tylko, że myśmy nie mieli też świadomości, jak to jest zarządzane.

Henryk Bieńkowski: Przekaz nie szedł w ogóle do odbiorców, czyli do opinii publicznej.

Jarosław Banaś: Panie Mecenasie, jak w papierach IPN-wskich to się przedstawia z perspektywy czasu? Ta sprawa świadomościowa i inwigilacji, kierowania, manipulowania społeczeństwem.

Edward Stępień: Wiadomo, że komuniści działali dzięki propagandzie. Mieli monopol na propagandę, była jedna gazeta ,,Głos Koszaliński”, było jedno radio, jedna telewizja. Ta nasza transformacja była bardzo dziwna, ponieważ dochodzi opozycja do władzy. Ustawa likwidująca Służbę Bezpieczeństwa to kwiecień 1990 roku, a więc 8 miesięcy od objęcia rządu przez Mazowieckiego. To trzeba było aż ośmiu miesięcy, żeby zlikwidować SB. Wtedy SB niszczyła dokumenty obciążające bądź wykonywano mikrofilmy, które gdzieś krążą, wytransferowano te niby zniszczone teczki. One istnieją, tylko one są w Moskwie, albo też zostały sprywatyzowane, tak jak chociażby teczka Bolka została sprywatyzowana przez generała Kiszczaka. Zadziwiające jest, że ten pierwszy Sejm w ogóle nie podjął jakichkolwiek prac na temat lustracji. Była tylko uchwała Senatu, bodajże w 1991 roku, która nieśmiało dopominała się, aby przy wyborach nie wybierać ludzi, którzy byli tajnymi współpracownikami, ale w ustawie dotyczącej procedury wyborczej tego rodzaju zapisy się nie znalazły. Dopiero rząd Olszewskiego, a konkretnie Macierewicz, powołał komisję, która weszła do tych archiwów i zaczęła je badać, bo poprzednio różni ludzie wchodzili, jak na przykład Adam Michnik. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie uzyskał dostęp do niejawnych dokumentów i po wyjściu powiedział, że wszystko należy zakopać i zabetonować, żeby nikt nie miał do tego dostępu. Pojawiały się takie pomysły, żeby teczki oddać wszystkim, których one dotyczyły. Szalony pomysł. Albo też były takie głosy, że każdy w Polsce miał teczkę. To jest bzdura. Była grupa ludzi, którymi się SB interesowała, natomiast nie każdy miał teczkę. W ten sposób straszono społeczeństwo, że ,,Słuchajcie. Jeżeli otworzy się te archiwa, to każdy z was będzie miał źle”. Straszono w ten sposób ludzi za czasów rządu Olszewskiego. Uchwała Sejmu, ta lustracyjna, która zobowiązywała Ministra Spraw Wewnętrznych do ujawnienia, kto był współpracownikiem od wojewody wzwyż, dotyczyła posłów, senatorów, została podjęta w bardzo dziwnych okolicznościach. W zasadzie ona nie miała prawa zostać podjęta, tylko akurat kilkudziesięciu posłów wyszło na znak protestu i dzięki temu udało się tę uchwałę przeforsować. Poza tym uważam, że Macierewicz do końca w porządku się nie zachował, pomimo jego oczywistych zasług w tym kierunku. Uchwała mówiła, żeby wskazał, kto współpracował z SB i UB. Natomiast on przedstawił listę i zastrzegł się, że on przedstawia tylko osoby, o których są materiały zgromadzone w archiwach, bez rozstrzygania, czy był współpracownikiem, czy nie był współpracownikiem. To szalenie osłabiło wymowę tego, co przedstawił Macierewicz i moim zdaniem nie było to prawidłowe wykonanie uchwały sejmowej, której inicjatorem był człowiek, którego nikt by nie posądzał o to, mianowicie Korwin-Mikke. Ale Korwin-Mikke miał od samego początku zdecydowany pogląd na ten temat, gdyż mówił, że szui i ludzi nieetycznych należy wskazać, a to głównie z tego powodu, żeby nie miały do nich dostępu obce tajne służby. Przecież ci ludzie, którzy współpracowali z SB, mogli stać się łatwym łupem obcych wywiadów, wiadomo których.

Jarosław Banaś: Konkludujmy zatem, raz, że walka o świadomość, dwa świadomość w takich miastach jak Kołobrzeg, już wiemy i możemy to powiedzieć bez szkody dla nikogo, była stosunkowo słaba. Panie Sławoju.

Sławoj Kigina: Niestety tak. Ja z przykrością, ze wstydem, muszę powiedzieć, że w tamtym czasie, kiedy Wałęsa był kandydatem na prezydenta, ja go tutaj w Kołobrzegu wspierałem. Dzisiaj się oczywiście tego wstydzę i jest mi z tą myślą źle, bo dzisiaj wiemy. W tamtym czasie nie wiedziałem o tym, dlatego był w Kołobrzegu komitet wyborczy Lecha Wałęsy, przeprowadzaliśmy wybory, całą akcję związaną z agitacją na rzecz Wałęsy i tak dalej. Dzisiaj jest mi z tym źle, kiedy wiem już, kim jest, kim był Wałęsa. Wałęsa robił wszystko, jak już mówił Henryk Bieńkowski, żeby Polski nie wprowadzić do NATO, wymyślał jakieś kretyńskie NATO-bis. Wałęsa robił wiele, żebyśmy nie weszli do struktur Unii Europejskiej. Wałęsa był tym człowiekiem, który zrobił najwięcej zła w tamtym czasie i ja dzisiaj, kiedy mam pełną świadomość tych jego zdradzieckich działań, źle się z tym czuję, bo wtedy go wsparłem. Ale takich ludzi było wielu i dzisiaj możemy mówić o tym, że jest źle. Niestety dzisiaj jest tak, że Wałęsa do dziś tej swojej głupoty nie zrozumiał i jest tak samo szkodliwy, jak był w tamtym czasie, z tym że teraz niewiele może i jest obiektem raczej kpin. W tamtym czasie wiele mógł i to Wałęsa spowodował, że Polska od rządu Olszewskiego nie wchodziła w okres niepodległości, tylko rząd Olszewskiego upadł. Przyszli nowi zdrajcy, tacy jak Pawlak, Tusk, Mazowiecki, Niesiołowski, Geremek, Moczulski, Wachowski, to byli ludzie, którzy pomogli Wałęsie odrzucić Polskę niepodległą. Jeszcze na koniec, Panie Redaktorze, powiem jako ciekawostkę. W sejmie Pan Świtoń, znany śląski opozycjonista, wskazał, że na liście współpracowników jest również Wałęsa, więc po tym fakcie, w dniu ujawnienia tej listy Macierewicza, 4 czerwca po południu Kancelaria Prezydenta Wałęsy przesłała do Polskiej Agencji Prasowej oświadczenie, w którym Lech Wałęsa przyznał się do współpracy z SB. To jest rzeczywiście ciekawostka, o której dzisiaj się mało mówi i nie chce się pamiętać. Tyle, że po kilkudziesięciu minutach Wałęsa oświadczenie wycofał z PAP-u, a materiały ujawnione przez Świtonia i Macierewicza uznał za sfabrykowane, więc to jest taki istotny szczegół, który pozwala nam dzisiaj lepiej rozumieć układ tamtej sytuacji.

Jarosław Banaś: Co z tego płyną za wskazówki i jak mamy kształtować swoją świadomość, i jakimi wartościami kierować się w przyszłych latach? Bo przecież ta walka na narrację trwa cały czas. Już nie chodzi o argumenty, tylko kto głośniej krzyknie, kto wyda więcej książek, kto napisze więcej artykułów i zakryje prawdę historyczną. Trzymamy się tego wskazania, że prawda się obroni ostatecznie, ale trzeba dokonywać wyborów, wyborów samorządowych, politycznych, wybierać prezydentów, burmistrzów. Czym się kierować, do jakich wartości apelować, bo wolność mikrofonową mamy, możemy mówić, możemy pisać w internecie wszystko, cokolwiek Państwo uznacie za wartościowe, ale to niekoniecznie się zawsze przebija.

Edward Stępień: Popełniono historycznie bardzo dużo błędów. Niewiele osób wie, że na przykład była komisja weryfikacyjna w Kołobrzegu i w innych miastach, która weryfikowała prokuratorów, milicjantów i wielu negatywnie zweryfikowano. W Kołobrzegu negatywnie zweryfikowano byłego szefa Prokuratury, Stefana Gnata, jego zastępcę, Zygmunta Kisiela. Niewielkim procentem głosu zweryfikowano pozytywnie Prokuratora Bogdana Lewandowskiego, czemu się Pan Wiesław Uptas, ówczesny adwokat, opozycjonista, bardzo dziwił. Nie zweryfikowano negatywnie żadnego sędziego, chociaż w Kołobrzegu było kilku takich, którzy absolutnie nie nadawali się na sędziów ze względu na swoją działalność z okresu komunistycznego, a pomimo to sądzili nadal, tworzyli wymiar sprawiedliwości i doczekali emerytur. W ogóle nie udała nam się kompletnie lustracja środowiska sędziowskiego. Można by na ten temat długo mówić. To spowodowało, że te zaniechania się odbijają czkawką do dnia dzisiejszego. Proszę sobie wyobrazić, że w okresie lat 90. w Kołobrzegu było pięć banków i dyrektorami tych pięciu banków byli dyrektorzy, którzy zostali powołani na swoje funkcje w okresie stanu wojennego i przy tej transformacji to oni udzielali kredytów, oni decydowali, który biznes się rozwinie, który przedsiębiorca dostanie możliwość dalszego rozwoju, a który nie. Sfera bankowa trzymała się znakomicie. O tym się też nie mówi albo nawet nie wie, czy też zapomina, a jednak tutaj popełniliśmy grzechy zaniedbania i zaniechania istotne i nie powinniśmy tego w przyszłości robić. Jeżeli coś widzimy, że jest niewłaściwie prowadzone, złe, powinniśmy krzyczeć głośno, protestować i to jest nasz podstawowy obowiązek.

Sławoj Kigina: Jeżeli można jeszcze, Panie Redaktorze, dodam do tego, o czym mówi Pan Mecenas, w sprawie lustracji, w sprawie weryfikacji tych byłych funkcjonariuszy. Ja byłem w takiej komisji. Spotykaliśmy się chyba trzykrotnie, pamiętam. Wiesiek Uptas prowadził te spotkania i myśmy, ludzie, którzy byli prześladowani przez esbecję, na tych spotkaniach to były listy i wykaz osób, co do których mieliśmy się wypowiedzieć. Tak, czy nie. Czy jest tak, że się zgadzamy na to, żeby pracował dalej w organach milicji, czy za dużo sobie nagrabił i żeby go skreślić. Wiem, że wiele z osób, które skreśliliśmy, które miały odejść ze służb, niestety zostały. Jakimś dziwnym sposobem te osoby zostały w milicji, potem w policji. Taki sztandarowy przykład to jest były szef kołobrzeskiej policji, pan Kołodziejczyk, który mnie ścigał jako esbek, od którego doznałem wiele przykrości i wiele kłopotów. Potem nagle się okazało, że został tak zweryfikowany, że został komendantem policji w Kołobrzegu. To w sprawie tej, uzupełniając Edwarda. Natomiast osobistą jeszcze mam refleksję dotyczącą mecenasa Olszewskiego. Byłem członkiem Porozumienia Centrum. To była taka partia, którą zakładali Kaczyńscy w 1990 roku i ja byłem członkiem tej partii. W Kołobrzegu byłem szefem takiego ogniwa terenowego i miałem okazję pracować z Panem Olszewskim, jak się spotykaliśmy na zjazdach. Pamiętam doskonale zjazd w Sosnowcu, na Śląsku, w którym pracowałem w komisji Prawa i Praworządności, gdzie szefem tej zjazdowej, problemowej komisji był właśnie Olszewski. Miałem okazję z nim dość długo obcować i przebywać, i stwierdzam jednoznacznie, jak bardzo to był szlachetny, jak bardzo prawy człowiek. Dlatego jak odchodził z mównicy, kiedy pytał, czyja będzie Polska, to pytanie oddawało jego charakter.

Jarosław Banaś: Dziękuję za świadectwo, dziękuję za wspomnienia, za konkluzje.

Wyemitowano 12.06.2021 r.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.