Początki Solidarności w Kołobrzegu

Redaktor Karina Dmyterko: Wracamy dzisiaj wspomnieniami do Solidarności 80 i chciałabym zapytać o wrzesień w Solidarności w tamtych czasach, o kalendarium wrześniowe.

Edward Stępień: Z kalendarium to jest trochę problem, ponieważ generalnie brak jest jednoznacznych dokumentów. Opieramy się na wspomnieniach uczestników tych zdarzeń, a po 40 latach już różne daty się mylą. Tak na przykład nie wiadomo, czy kołobrzeski MKZ powstał 27 września czy też 28 września. Ja się w swoich badaniach opierałem przede wszystkim na dokumentach znajdujących się w IPN-ie, wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa. Z tym również jest problem, ponieważ Służba Bezpieczeństwa została całą tą sytuacją rewolucyjną mocno zaskoczona. Nie była przygotowana, nie miała zupełnie rozeznania, co się dzieje w zakładach pracy. Nie wiedziano, jak tworzą się komitety strajkowe bądź też komitety założycielskie Solidarności. Esbecy byli generalnie nieprzygotowani do tego wszystkiego.

Karina Dmyterko: Ale to dlatego, że była taka konspiracja między członkami Solidarności jeszcze wtedy nielegalnej do końca?

Edward Stępień: W mojej ocenie była to po prostu nieudolność SB. Konspiracji w tym czasie nie było, ponieważ odbywały się w sposób jawny zebrania, z tym, że SB nie docierała na te zebrania, nie wiedzieli, co się tak faktycznie dzieje.

Karina Dmyterko: Czyli oni nie traktowali tego poważnie?

Edward Stępień: Traktowali to poważnie, tylko że byli do tego wybuchu niezależności absolutnie nieprzygotowani. Ani organizacyjnie, ani mentalnie. Nie mieli rozeznania, co się dzieje.

Karina Dmyterko: Może władze nie wierzyły, że to się uda w ogóle.

Edward Stępień: Myślę, że tak. Dopiero zaczęli jakkolwiek poznawać ruch Solidarność, w Kołobrzegu przynajmniej, poczynając od października 1980 roku. Wtedy się zorientowano faktycznie, kto stoi na czele Solidarności w poszczególnych zakładach pracy, jak wygląda skład MKZ-u, pomimo że to wszystko działo się miesiąc wcześniej. Oni byli znacznie opóźnieni. Wynikało to też z pewnej słabości SB na terenie Kołobrzegu, ponieważ w 1976 roku zreorganizowano SB i zlikwidowano strukturę powiatową SB w Kołobrzegu, i przeniesiono w zasadzie funkcjonariuszy do Koszalina, a tutaj pozostała taka grupa operacyjna kilkuosobowa, która faktycznie była niewydolna.

Karina Dmyterko: To chyba dobrze?

Edward Stępień: Dla rodzącej się Solidarności to niewątpliwie dobrze.

Karina Dmyterko: Ale też myślami wracam do tego 1 września, bo właśnie podpisano porozumienie w Gdańsku i 1 września Lech Wałęsa zostaje Przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego Niezależnych Związków Zawodowych. I to słowo ,,niezależnych”. Czy to był początek procesu legalizacji Solidarności w ogóle? To wtedy się zaczęło, jak te podpisy zostały złożone oficjalnie przez Lecha Wałęsę?

Sławoj Kigina: 31 sierpnia, jak pamiętamy, zostały podpisane Porozumienia Gdańskie i po podpisaniu tych porozumień, na mocy tych porozumień można było organizować niezależność. Niezależność była bardzo ważna w tamtym czasie, ta niezależność bardzo zagrażała monopolowi partii komunistycznej.

Karina Dmyterko: Przede wszystkim chodziło o tę niezależność polityczną.

Sławoj Kigina: Tak, chodziło o niezależność związków. Pierwszy raz w historii komunizmu powstał związek, który miał być niezależny od władz partyjnych. Niezależny, czyli nie musiał słuchać sekretarzy, nie musiał się interesować polityką PZPR-u, miał robić swoją robotę związkową. Wiemy, że to tak też do końca nie było, bo Solidarność była też ruchem społecznym. Ta dzisiejsza Solidarność to jest związek zawodowy sensu stricte w mojej ocenie. W tamtym czasie to tak nie było. To niezależność powodowała, że już w tamtym czasie zaczęły się rodzić w całym kraju niezależne (bo to tak się nazywało wtedy, i słusznie) komórki tego związku. Wałęsa w naturalny sposób stał na czele tego wszystkiego, bo on kończył te najważniejsze porozumienia, bo jeszcze po Wałęsie, po Gdańsku, były podpisywane porozumienia w Jastrzębiu i Dąbrowie Górniczej, ale do nich u nas na Wybrzeżu mniej się przywiązuje wagi. To tyle chyba, jeżeli można coś powiedzieć na temat tego, co się działo po podpisaniu porozumień. W Kołobrzegu zaczynają się tworzyć Zakładowe Organizacje Związkowe Związku Niezależnego. Z Komitetów Strajkowych zaczyna się to przekształcać w Komisje Zakładowe. Ja, pracując w Kombinacie, byłem świadkiem tego, jak to się działo. Kombinat jako jeden z dwóch, trzech może, zakładów strajkował. W tamtym czasie w Kombinacie Budowlanym był strajk. Autentyczny strajk w Fabryce Domów.

Karina Dmyterko: A na czym polegał ten strajk?

Sławoj Kigina: Zebraliśmy się w Fabryce Domów, przerwaliśmy pracę. Łącznie z tym, że na budowach była przerwana praca, bo Kombinat Budowlany charakteryzowało takie rozsianie budów po całym mieście, po całym województwie. Były budowy w Koszalinie, Połczynie, Świdwinie i Kołobrzegu. Myśmy jako komitet strajkowy zebrali się w Fabryce Domów i tam było to główne miejsce, gdzie działał Komitet Strajkowy. Tam został powołany Komitet Strajkowy z wybranymi osobami. To stamtąd jeździliśmy do Szczecina, do Jurczyka, z naszymi sprawami, jeździliśmy do Gdańska. To właśnie w Kombinacie Budowlanym ten Komitet Strajkowy wyróżniał się dość jednoznaczną działalnością w sensie strajku.

Karina Dmyterko: Też było dużo pracowników po prostu, prawda?

Sławoj Kigina: Tak, Kombinat w tym czasie liczył 1 500 osób mniej więcej, więc to był duży zakład jak na tamte czasy. Więcej było tylko w PŻB chyba.

Edward Stępień: Ja mogę potwierdzić, że istotnie chyba najlepiej rozpoznanym zakładem pracy przez Służbę Bezpieczeństwa była Polska Żegluga Bałtycka. Z tego zakładu pracy jest najwięcej zachowanych materiałów i tam się wyróżniał jeszcze w sierpniu 1980 roku Pan Wierciński, który zwołał zebranie, podjęto uchwałę, domagano się legalizacji Solidarności. Na początku września w hotelu PŻB przy ulicy Sienkiewicza odbywały się ogólne zebrania członków powstającej Solidarności z różnych zakładów pracy z terenu Kołobrzegu, którzy się tam gromadzili. Było ich tam kilkudziesięciu, o ile nie ponad setka. Były to obrady bardzo burzliwe. Większość była za tym, żeby utworzyć właśnie strukturę miejską w postaci MKZ, czyli Miejskiego Komitetu Założycielskiego Solidarności. Były tez poglądy, żeby odstąpić od tego. Jeden z działaczy PŻB był przeciwko koncepcji MKZ-ów i ostro forsował swoje zdanie. Później takie zebrania odbywały się jeszcze na terenie Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Kołobrzegu i suma tych zebrań, tych opinii spowodowała, że powstał MKZ, czyli weszli do tego komitetu delegaci z poszczególnych zakładów pracy.

Sławoj Kigina: MKZ koordynował pracę ludzi, którzy organizowali się w poszczególnych zakładach. Było w MKZ-cie, nie wiem, czy się nie pomylę, około 15 osób założycieli i to ci ludzie organizowali niezależne związki, bo wtedy jeszcze nie było wiadomo, czy to się będzie nazywać Solidarność, w poszczególnych zakładach pracy na terenie Kołobrzegu. Między innymi ja jeździłem, pomagałem organizować niezależny związek w Gminnej Spółdzielni na Sienkiewicza, byłem w KPRB takim delegatem z MKZ-u, który pomagał się im zorganizować. To były czasy tej organizacji i MKZ koordynował prace, które doprowadzały do tego, że w zakładach pracy dochodziło do powstania niezależnych związków. Jeżeli chodzi o Służbę Bezpieczeństwa, to potwierdzam absolutnie to, co powiedział Edward przed chwilą, że na samym początku Służba Bezpieczeństwa w Kołobrzegu sobie zupełnie nie radziła z nami.

Wyemitowano 1.09.2020 r.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.