Pamiętajmy o Żołnierzach Wyklętych i Niezłomnych

Redaktor Jarosław Banaś: W ,,Studiu Kołobrzeg” będziemy rozmawiać o Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który odbył się w Polsce 1 marca. Odczuwam pewnego rodzaju niedosyt, jeżeli chodzi o odnotowanie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w naszym regionie. Czy się Panowie z tym zgadzacie, czy jesteście usatysfakcjonowani, jak braliście udział w tych uroczystościach, które zresztą w Kołobrzegu odbyły się w niedzielę, czyli dzień wcześniej.

Sławoj Kigina: Oficjalne uroczystości organizowane przez Panią Prezydent i Klub Akcji Katolickiej odbyły się w niedzielę, natomiast w poniedziałek, czyli we właściwy dla tej rocznicy dzień, odbyły się uroczystości, w których wzięli udział członkowie Stowarzyszenia Przywracania Pamięci ,,Kołobrzeg 80”, członkowie Solidarności Emerytów i Rencistów kołobrzeskich oraz osoby, które przypadkowo znalazły się pod pomnikiem Mieszkowskiego i także wzięły w tym spontanicznym spotkaniu udział, co było tym bardziej miłe i pokazuje, że są ludzie, którzy czczą pamięć Żołnierzy Wyklętych i pamięć ludzi, którzy jako pierwsi zaczęli walkę o niepodległą Polskę, o wolną Polskę, walkę z komunizmem.

Jarosław Banaś: W niedzielę odbyła się także uroczysta msza święta za Żołnierzy Wyklętych i to była w mojej ocenie najważniejsza uroczystość, bo ona zgromadziła w Katedrze też osoby jeszcze żyjące, które doświadczyły tamtych wydarzeń. Losy tych osób śledzi Edward Stępień.

Edward Stępień: Każdego roku odbywa się msza święta za Żołnierzy Wyklętych. W Kołobrzegu od samego początku organizowane są uroczystości przy pomniku komandora Mieszkowskiego. Przez wiele lat były to duże zgromadzenia poprzedzone mszą i przemarszem przez cały Kołobrzeg. Było to święto słychać i widać. W tym roku niestety nie można było zorganizować tego rodzaju uroczystości, przemarszu, z powodów oczywistych – pandemii, więc uroczystości były o wiele bardziej skromne. Zamierzenia były takie, żeby w Kołobrzegu po raz pierwszy odbył się Bieg Wilczym Tropem. Były daleko posunięte przygotowania do tego wydarzenia. Niestety trzeba to odłożyć na kolejny rok. Natomiast chciałbym powiedzieć, że przy okazji święta 1 marca odzywają się głosy, które wyrażają się o Żołnierzach Wyklętych w sposób obelżywy, niewłaściwy, nieprawidłowy. Ja wiem, skąd to się bierze. Mam tutaj przed sobą taką ,,pracę naukową” ,,Ojczyźnie i społeczeństwu. Działalność Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa na Pomorzu Środkowym w latach 1945-84” napisaną przez grupę funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej z panem Sokołowskim na czele. To jest książka, którą przeczytałem bardzo uważnie i dokładnie. Szalenie zafałszowuje naszą historię. Niestety tego rodzaju pozycje ciągle oddziaływają na ludzi, którzy określają siebie jako lewica. Pomimo że ci ludzie powinni odciąć się od pewnej niechlubnej przeszłości, to jednak trwają z uporem przy swoim. Jedną z takich postaci, która tu na naszym terenie budzi dużo emocji po obydwu stronach, jest postać majora Łupaszki, który działał na terenie województwa koszalińskiego. Co pan Sokołowski i jego koledzy o Łupaszce piszą? Może zacytuję, bo jest charakterystyczne tamto pisanie i to się przenosi na dzisiejsze czasy. Otóż sporządzono kalendarium i pod datą 16 marca 1946 roku zanotowano: ,,W Białogardzie we własnym mieszkaniu zamordowany został przez członków bandy Łupaszki Jan Patrycy, aktywista PPR. Tego samego dnia I Sekretarz Komitetu Obwodowego PPR w Białogardzie Franciszek Kuźmiński otrzymał list następującej treści: Wyrokiem Sądu Polowego Armii Krajowej został rozstrzelany Patrycy Jan, członek PPR za szkodliwą działalność w stosunku do narodu polskiego oraz za szerzenie wrogiej propagandy bolszewickiej. Ostrzegam wszystkich członków PPR przed podobnymi konsekwencjami ich działalności. Rozkazuję Sekretarzowi tutejszego Komitetu PPR Kuźmińskiemu w ciągu 48 godzin zwolnić się z zajmowanego stanowiska w partii. Podpisał Dowódca V Brygady Wileńskiej Łupaszka Major”. Pod datą 30 marca 1946 r.: ,,W Koszalinie we własnym mieszkaniu zamordowany został przez członków bandy Łupaszki inżynier Aleksander Czepuszyłow, działacz Polskiej Partii Robotniczej, Jan Talpa pochodzenia robotniczego, funkcjonariusz Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Drawsku Pomorskim, członek PPR, na stacji Tleń został uprowadzony z pociągu przez bandę Żelaznego, wchodzącą w skład oddziału Łupaszki i bestialsko zamordowany”. I może ostatni. 21 maja 1946 r.: ,,Banda Łupaszki dokonała napadu na posterunek MO i placówkę bezpieczeństwa publicznego w Bobolicach w celu odbicia aresztowanych 18 maja 1946 roku członków bandy. Zrabowali broń i uprowadzili funkcjonariuszy i ich zamordowali. Wyroki przy zwłokach głosiły: Za zdradę narodu polskiego i wysługiwanie się wrogom”. Ten język, określanie oddziału Łupaszki jako ,,banda”, a samego Łupaszki jako ,,bandytę” trwa do dzisiaj niestety. Działacze niepodległościowi i patriotyczni stoczyli heroiczny bój o imię Łupaszki. Była bardzo silna opozycja przeciwko temu. Ja osobiście podjąłem inicjatywę i zgłosiłem, żeby jedną z ulic kołobrzeskich nazwać imieniem generała Fieldorfa Nila. Nie ma do dzisiaj tej ulicy, to nie przeszło. Radni kołobrzescy nie chcą, żeby w Kołobrzegu była ulica imienia naszego bohatera narodowego. Takie poglądy tkwią nadal w wielu głowach. Niestety te głowy, co niektóre, są przy władzy i podejmują decyzje w naszym imieniu.

Jarosław Banaś: Panie Sławoju, to święto zaczęliśmy obchodzić znacznie później. W okresie głównej rewolucji roku 1980 nie było tego święta jeszcze na sztandarach, ale była świadomość.

Sławoj Kigina: Była świadomość, oczywiście. Szczególnie u ludzi, którzy przeżyli w rodzinie sytuacje takie jak ja, kiedy mój dziadek Kuba Podgórski był najpierw wywieziony na Sybir, potem, jak wrócił, walczył u boku Piłsudskiego, był ranny pod Zamościem, w walkach wojny z Rosjanami i potem, kiedy się okazało, że został ranny, nie mógł czynnie brać udziału w walkach II wojny światowej, ale brał udział w konspiracji powojennej. Tu znowu się okazało, że musiał uciekać na Dolny Śląsk i na Dolnym Śląsku znalazł miejsce, miasteczko Płocko Ząbkowice, w którym jakiś czas mieszkał. Tam sprowadził moją matkę, mojego ojca, więc mam w rodzinie sytuację, że nigdy nie zapomniałem o tym, że były akcje związane ze ściganiem ,,bandytów”.

Jarosław Banaś: Ale ja chcę zapytać, dlaczego robotnicy nie upominali się od razu o żołnierzy drugiej konspiracji w roku 1980, tylko tyle lat musiało minąć. To prezes Kurtyka jeszcze świętej pamięci też walczył o to święto.

Sławoj Kigina: Tak, dość trudno byłoby mi wprost odpowiedzieć dlaczego. Uznawaliśmy w tamtym czasie, że są ważniejsze sprawy, czyli walka o to, żeby Polska była wolna. Byliśmy kolejnym pokoleniem, które to pokolenie walczyło o wolną Polskę. Dlaczego wtedy nie było haseł związanych z Żołnierzami Wyklętymi, jak ich dziś nazywamy, nie umiem odpowiedzieć.

Jarosław Banaś: Pytam o to dlatego Pana Edwarda, bo Pan się żachnął tutaj, cytując dokument, książkę wytworzoną przez funkcjonariuszy MO, ale przecież jeszcze mamy przykłady aktywnego działania byłych funkcjonariuszy w tej chwili, którzy mówią ,,Nic się nie stało. Byłem w MO i jestem demokratą”. Rekonstruktorem, już nie cytując dokładnie, ale mieliśmy taki przypadek u nas w audycji.

Edward Stępień: Ma Pan na myśli nie funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, ale funkcjonariusza takiej bezpieki w mundurach zielonych, którzy na co dzień chodzili ubrani w cywilne ubrania, ale którzy zajmowali się dokładnie tym samym, czym zajmowała się SB, a więc inwigilacją, podsłuchami i prześladowaniem ludzi inaczej myślących. Odpowiadając na wcześniejsze Pana pytanie, to chciałbym powiedzieć, że na samym początku transformacji ustrojowej w 1990 roku powstała istotna ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych z powodu działalności patriotycznej. W pierwszym etapie ta ustawa obejmowała właśnie drugą konspirację, obejmowała również działaczy podziemia jeszcze z okresu II wojny światowej, którzy w sposób absolutnie skandaliczny zostali potraktowani przez władzę ludową i w sposób masowy zaczęły zapadać wyroki unieważniające tamte haniebne orzeczenia sądów. Chciałbym przypomnieć, że w Kołobrzegu mieszkał ,,mój kolega”, pan Wiercioch, który przez pewien czas był adwokatem, a miał na sumieniu kilkadziesiąt wyroków śmierci jako Sędzia Sądu Wojskowego w Lublinie. On tutaj później mieszkał sobie spokojnie przez wiele lat w Kołobrzegu. Nawet się powszechnie chwalił, że na cmentarzu w Lublinie jest ,,Wierciochówka”, czyli aleja, przy której leżą ofiary jego zbrodni sądowych. Włos z głowy mu nie spadł. Nie spadł również włos z głowy tym przestępcom, czy też ubranym w togi sądowe, togi prokuratorskie, czy też funkcjonariuszom SB, UB, którzy tych ludzi walczących o niepodległość Polski masowo mordowali. Mówi się o ponad 5000 wyroków śmierci, ale to jest w zasadzie pewien margines, ponieważ fizycznej likwidacji uległo co najmniej 10 razy więcej żołnierzy podziemia.

Jarosław Banaś: Pozostajemy w klimacie historii współczesnej. Mówimy o Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Były dygresje historyczne w pierwszej części, a teraz informacje dotyczące Kołobrzegu tego czasu i tego, co udało się w pamięci ocalić. Sławoj Kigina.

Sławoj Kigina: Otóż tak, Edward przed chwilą powiedział o aktywistach, o działaczach z szeregów SB i UB. Ja chcę powiedzieć o tym, że z jednej strony byli właśnie tacy ludzie jak pan Wiercioch, jak paru jeszcze innych kołobrzeskich funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i ludzi, którzy ścigali patriotów, a z drugiej strony na terenie naszego powiatu, właściwie na terenie Gminy Dygowo działała organizacja i należał do niej pan, który już nie żyje, nazywał się Stanisław Czapka. To była organizacja, która miała dowództwo, byli to ludzie głównie zamieszkujący Bardy pod Dygowem. Ci ludzie na tym terenie próbowali działać w taki sposób, że przeszkadzali komunistom, mówiąc bardzo oględnie w tej komunistycznej robocie na rzecz zniewolenia Polski. Pan Czapka w czasie, w którym organizowaliśmy Solidarność w Kołobrzegu, kiedyś poprosił mnie o rozmowę. To była rozmowa bardzo tajna powiedziałbym wtedy, przynajmniej ten Pan ją tak traktował i przestrzegał mnie przed tym. ,,Nie zapuszczaj się, kolego, w tę walkę z komunizmem”, bo on to przeżył, on był więziony, torturowany i wtedy opowiadał o tej organizacji, która działała w Bardach. Ja jakoś tak się nie bardzo tym przejąłem, przyznam się szczerze. Nie doceniałem esbeków, był 1980 rok. Okazało się potem, że miał rację, że jednak dotknęły mnie szykany za to, że byłem odważny, że walczyliśmy o wolną Polskę.

Jarosław Banaś: Panie Edwardzie, Pan prowadzi badania także z ramienia IPN-u, publikuje Pan książki, a tutaj mamy historię do natychmiastowego udokumentowania. Jeszcze może ktoś z tej rodziny żyje.

Edward Stępień: To, co Sławek mówił, to ja znam tę sprawę. Skazano w Koszalinie w Sądzie Wojskowym dziesięciu członków tej organizacji na kary wieloletniego pozbawienia wolności. Faktycznie utworzono tę organizację, znaleziono pięć sztuk broni palnej. Ta organizacja powstała dopiero w 1950 roku, a więc kiedy te oddziały leśne już były rozbite. Chciałbym powiedzieć, że nigdy nie było tak, żeby opór przeciwko władzy komunistycznej w Polsce kiedykolwiek wygasł, ponieważ jak rozbijano WIN, jak ci ludzie szli do więzienia, to natychmiast powstawały nowe organizacje, zakładane przez ludzi bardzo młodych, którzy w trakcie II wojny światowej byli bardzo małymi dziećmi. Oni podrastali i w latach 50. buntowali się przeciwko bolszewikom okupującym nasz kraj. Później w latach 60. mamy ogromną liczbę przypadków właśnie takiej działalności nielegalnej, o której w zasadzie my niewiele wiemy. Koła lewicowe mówią, że pierwsze przejawy jakiejś niezależności to byli młodzi Kuroń i Michnik, którzy w latach 60. coś tam zrobili jako czerwone harcerstwo. Nieprawda. Tutaj mogę pokazać palcem, bo niedaleko miejsca, gdzie rozmawiamy, mieszkał mój nauczyciel angielskiego, który w 1962 roku został skazany w Warszawie za malowanie napisów zwalczających komunizm w Warszawie, między innymi na Muzeum Lenina, które wtedy było w Warszawie. Obsmarował całe Muzeum Lenina i przez to na dłuższy czas musieli je zamknąć. Został skazany na karę więzienia, wyrzucono go ze szkoły, później miał wilczy bilet. To był 1962 rok. Lalek został zabity w 1963 roku. Konspiracja, to dążenie do niepodległości ani przez chwilę w Narodzie Polskim nie zginęły. Nie było takiego pustego okresu. To, co mówi historiografia, że ludzie się poddali, że przestali walczyć o wolność, niezależność, to jest oczywista nieprawda.

Jarosław Banaś: Dużo jeszcze do zrobienia. Wydawałoby się, że im dalej od wojny, to tych świadków mniej, im dalej od okresu uciemiężenia Polaków przez reżim komunistyczny, tym mniej tych ludzi, a z każdą audycją się dowiaduję czegoś nowego.

Sławoj Kigina: Panie Redaktorze, właśnie w Warszawie jakieś tam lewackie organizacje zorganizowały taki happening pod tytułem ,,Pamiętajmy o ofiarach Żołnierzy Wyklętych”, więc to jest dalszy ciąg tego, o czym mówił Edward, czyli kolejne pokolenia. Z jednej strony pokolenia namiestników i członków komunistów – a z drugiej strony nowe, kolejne pokolenie patriotów polskich, dzieci Żołnierzy Wyklętych. Ciągle jakby ze sobą walczą. Walczyć, to za dużo powiedziane, nie lubię tego słowa, ale tak to wygląda. Zresztą wypadałoby powiedzieć na końcu, albo na początku trzeba było powiedzieć, skąd się bierze taka sytuacja, że z jednej strony mieliśmy tę Polskę, którą wprowadzali nam tu komuniści, a z drugiej strony mieliśmy Polskę patriotów, czyli jest Polska zdrajców i Polska patriotów. Dzisiaj mówi się o tym, że Łupaszka kogoś zamordował. Owszem, jeżeli zamordował, to wynikało to z tego, że Łupaszka nie chciał Polski, która będzie rządzona ze Związku Radzieckiego. Łupaszka nie chciał Polski, która miałaby być kolejną Republiką Radziecką i stąd się do dzisiaj to wszystko ciągnie.

Jarosław Banaś: My jesteśmy tu w Kołobrzegu, czy w ogóle na Zachodnim Pomorzu w tej ciężkiej sytuacji, że to strategiczne województwo, bo przecież długi czas wahano się, czy to będą jednak ziemie polskie, czy nie będzie rewizji granic, było nasycone służbami prokomunistycznymi do pilnowania przesiedleńców, repatriantów, esbeków.

Edward Stępień: Nasz teren uważam, że nie był specjalnie nasycony tymi ludźmi, którzy mieli pilnować. Przyjeżdżali tutaj najprzeróżniejsi ludzie i z dawnych kresów, jak również bardzo wielu przyjeżdżało, aby schronić uczestników drugiej konspiracji, a UB miał za zadanie wyłapywać tych ludzi, którzy chcieli tutaj osiąść, żeby się ukryć, żeby roztopić się w tłumie, bo na przykład w województwie rzeszowskim jak się pojawił nowy, no to wszyscy wiedzieli. Tu jak ktoś przyjechał, to nikt nikogo nie znał, więc tu była znakomita kryjówka dla ludzi leśnego podziemia, walczących o niepodległą Polskę. Tych ludzi wychwytywano. Ja znam co najmniej kilkadziesiąt przypadków z terenu powiatu kołobrzeskiego, aresztowano tych ludzi, którzy tutaj szukali schronienia, przycichli żeby przeczekać niepewny okres w ich życiu. Między innymi mój wujek, który został pochwycony w 1950 roku za działalność w leśnych oddziałach na wileńszczyźnie, skazany na karę śmierci, zamienioną później na karę dożywocia, a następnie karę tę zmniejszano, a w 1956 roku wyszedł z więzienia. On do końca życia bał się i do końca życia go śledzono. Ja może skonkluduję o ludziach reprezentowanych przez mojego wuja Edwarda Jakubowskiego. Kiedy usłyszał on wyrok śmierci, to w ciągu jednego dnia młody chłopak osiwiał jak gołąbek. Kiedy rozmawiałem z nim i zapytałem go dlaczego nie ubiega się o odszkodowanie za niesłuszne skazanie, za pobyt w więzieniu przez wiele lat, za karę śmierci, on powiedział: ,,Edek, słuchaj. To ja swoją krew przelewałem za ojczyznę i teraz ja od tej ojczyzny miałbym się domagać jakichś pieniędzy? To przecież nie honor.”

Sławoj Kigina: Do dzisiaj mamy właśnie taką sytuację, że nasze tereny ciągle jakby wykazują tę postawę przy wyborach, przy jakichś takich momentach, kiedy trzeba się politycznie wypowiedzieć. Jest tak, że te tereny tutaj są bardziej prokomunistyczne niż tereny Lubelszczyzny, Rzeszowszczyzny, Małopolski i tak dalej. Tutaj ciągle z różnych powodów mamy tę Polskę, w której bardzo dużo ludzi myśli w taki sposób, że ,,niszczyć to, co polskie”. Ja powiem, że zupełnym paradoksem dla mnie jest to, że w Kołobrzegu powstał pomnik komandora Mieszkowskiego, który był zamordowany przez komunistów. Ten pomnik postawili ludzie, którzy byli bardzo blisko związani ze Służbą Bezpieczeństwa i z PZPRem. To jest jakaś aberracja. Wtedy go zamordowali, dzisiaj noszą mu kwiaty. Ci sami ludzie, bo to przecież w prostej linii ci, którzy dzisiaj walczą o nowe emerytury dla esbeków, którym zostały one zabrane. Dzisiaj ci sami ludzie, czyli absolutni pobratymcy i protoplaści PPR-u, PZPR-u, dzisiaj oni nagle walczą z komuną, której byli uczestnikami.

Jarosław Banaś: To ja powiem, zacytuję: ,,to nie honor”. Dziękuję serdecznie. Gorzkie słowa, gorzka prawda, ale prawda nas wyzwoli. Świadomość historyczna Państwa wrosła po wysłuchaniu tych wzruszających wspomnień. Osobiste wątki dominowały w audycji. Myślę, że ta świadomość historyczna wzrasta i czas ku refleksji. Serdecznie zapraszam, proszę odwiedzać ,,Studio Kołobrzeg”, proszę uratować dla pamięci te osoby, o których Panowie tutaj mówili. Dokumentujmy to, rozmawiajmy o tym i publikujmy. Przede wszystkim publikujmy, bo oprócz tego, że słowa pobiegły w eter, powinny być wydrukowane.

Wyemitowano 6.03.2021 r.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.