Jak się ma propaganda do prawdy

Mariusz Wolański: Bardzo ważna rocznica. 38 lat minęło od ważnych wydarzeń ludzi, którzy wówczas byli bardzo aktywnymi działaczami so-lidarnościowymi.

Edward Stępień: Mamy dzisiaj rocznicę tak zwanego internowania wojskowego, czy też branki do wojska. Władze Jaruzelskiego wymyśliły, że internowanie takie normalne, które zastosowano wobec opozycji 13 grudnia 1981 roku – wtedy internowano prawie 10 000 ludzi – wywołuje zbyt niekorzystne wrażenie w Europie i na świecie. W związku z tym sięgnięto po sposób stosowany nie tylko przez sowietów, ale jeszcze przez carską Rosję. Przecież powstanie styczniowe wybuchło jako reakcja na zamierzoną brankę do wojska. Komuniści w 1982 roku postanowili to samo zrobić, ponieważ 10 listopada zbliżała się druga rocznica zarejestrowania Solidarności przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Na 10 listopada, na tę rocznicę, przewidywano, że Solidarność zorganizuje duże strajki, duże manifestacje i postanowiono przeciwdziałać przez powołanie do wojska w trybie nagłym działaczy Solidarności, którzy stanowili dla władzy komunistycznej największe zagrożenie. Z naszego miasta powołano Pana Sławoja Kiginę, Pana Henryka Bieńkowskiego, Pana Janusza Grudnika, Pana Leszka Turskiego, Pana Marzewskiego i jeszcze kilka osób. W sumie z całej Polski, jak się szacuje, powołano około 1 300 najbardziej odważnych działaczy Solidarności. Zgrupowano ich w kilku obozach wojskowych. Z naszego terenu przebywały osoby w Czerwonym Borze, a druga grupa w Chełmnie nad Wisłą. Warunki w tych obozach były straszne, rozmawiałem z tymi ludźmi, zresztą zaczyna się pojawiać literatura na ten temat, chociaż jeszcze bardzo mało jest tej literatury. To nie były żadne ćwiczenia wojskowe, gdyż zadaniem tych podoficerów czy też oficerów, którzy ,,szkolili” to wojsko, było ich gnębienie. Chciano im pokazać, że ich działalność jako członków Solidarności jest nic nie warta i możemy z wami wszystko zrobić. Takim przykładem było kopanie dołów i zasypywanie, kopanie dołów i zasypywanie tych samych dołów. Zmuszano do bezsensownych prac, które z wojskiem nic nie miały wspólnego. Nie dawano oczywiście im broni. Mieszkali w bardzo złych warunkach, w namiotach. Co więcej, powoływano do wojska osoby, które były trwale niezdolne do służby wojskowej, które miały tzw. kategorię D albo jeszcze bardziej byli niesprawni, bo były wtedy jeszcze inne kategorie zdrowia uniemożliwiające służbę wojskową. Nie patrzono na to, powoływano do wojska. Chciałbym Państwu powiedzieć, że przez wiele lat, już po odzyskaniu niepodległości, postulaty, aby internowanie wojskowe traktować tak jak każde inne internowanie, były odrzucane zupełnie bezzasadnie. Zmieniło się to w ostatnim czasie. Powstały stowarzyszenia tych osób, które zostały wtedy ujęte w tej brance, między innymi Stowarzyszenie „Chełminiacy” doprowadziło do tego, że posadzono na ławę oskarżonych głównych organizatorów tej branki, dwóch generałów i za-padły wyroki skazujące. Są już one prawomocne, tak że jest to zwycięstwo tych ludzi, którzy przez trzy miesiące w tych obozach byli potwornie prześladowani, gnębieni, męczeni.

Mariusz Wolański: Był to taki wybieg przecież. Udawali, że niby są to ćwiczenia wojskowe.

Edward Stępień: Tak, udawano, ale od samego początku było wiadomo, w jakim celu to jest robione. To było zrobione po to, żeby tych ludzi izolować. Byli oni faktycznie tymczasowo aresztowani. Bez żadnej decyzji sądu. Internowanie to była decyzja administracyjna, bo podejmowali ją komendanci wojewódzcy MO. Tutaj było to pod płaszczykiem zwykłego powołania do wojska, przy czym powoływano na te trzymiesięczne szkolenia nawet osoby, które były przeniesione trwale do rezerwy. To byli nieraz dziadkowie, którzy już w ogóle nie powinni być powoływani do wojska, jednak to zrobiono. Było to dla mnie w sposób oczywisty bezprawie i to bezprawie zostało…

Mariusz Wolański: …w świetle prawa usankcjonowane.

Edward Stępień: Dla tych ludzi, którzy zostali wtedy aresztowani, było to oczywiste od samego początku. Tylko dla władz już III Rzeczypospolitej stanowiło to jakieś zgodne z prawem zachowanie, co było absolutnie nieprawdziwe.

Mariusz Wolański: Tego rodzaju zachowania władz spowodowały, że autorytet wojska, który był bardzo niski, jeszcze bardziej podupadał.

Edward Stępień: Tak, przecież kadra była skierowana do tych obozów i miała za zadanie znęcanie się nad zasłużonymi działaczami Solidarności. Między innymi robiono im pogadanki polityczne, oczywiście na temat Solidarności i tę Solidarność wgniatano w błoto, przedstawiając na temat Solidarności różne nieprawdziwe tezy. Na przykład, że Solidarność gromadziła broń, że dążyła do zbrojnej konfrontacji, co było absolutną bzdurą i nieprawdą, jednakże w wojsku powtarzano w kółko tego rodzaju nieprawdziwe argumenty uzasadniające wtedy wprowadzenie stanu wojennego. Nie uzasadniono wtedy wprowadzenia stanu wojennego tym, że sowieci stoją nad granicą, czy też już są w Polsce i ruszą na nas. Nigdy nie używano takiego argumentu, ale że Solidarność gromadzi broń, duże zapasy broni i przystąpi do jawnej, zbrojnej konfrontacji. W tej chwili się nie pamięta, w jaki sposób argumentowano. Ja to pamiętam nie tylko z literatury, ale też z własnego doświadczenia, bo w 1981 roku, w grudniu, jak wprowadzono stan wojenny, to kończyłem służbę wojskową. Pułkownik, dowódca pułku, w którym służyłem zebrał kadrę i zaczął opowiadać, że po otwarciu siedziby Solidarności w Skierniewicach znaleziono ogromne ilości różnej broni i ,,urządzenia do ucinania głów”, tak się wyraził. Ja byłem zawsze trochę niespokojnym duchem, więc wstałem i wobec całej kadry zapytałem, jak to możliwe, bo ja znam siedzibę Solidarności w Skierniewicach, która się składa z dwóch maciupeńkich pomieszczeń i one były zapchane od góry do dołu papierami. Różne ulotki, broszury, i tam zawsze było pięć czy dziesięć osób, które tworzyły taki ścisk, że tam pistoletu nie byłoby gdzie schować, żeby go nie zauważyć. Strasznie mnie ofuknął. Jeszcze go zapytałem, jakie to urządzenia były do ucinania głów i nie chciał mi odpowiedzieć. Mnie niezmiernie bawiło to sformułowanie ,,narzędzia do ucinana głów”, które znaleziono w siedzibie Solidarności. Taka była propaganda wojskowa.

Mariusz Wolański: Powiedział też Pan ,,oficer polityczny”, bo było tam jakieś gremium ludzi, oficerów, specjalnie przeznaczonych. Specjalnie przygotowani do specjalnych zadań – oficer polityczny w wojsku.

Edward Stępień: Tak, była to ogromna grupa ludzi. Każda uczelnia wojskowa kształciła oficerów politycznych. Niezależnie od tego, że była specjalna szkoła w Łodzi dla oficerów politycznych, to na przykład w Koszalinie, w szkole, która kształciła oficerów obrony przeciwlotniczej, też był wyodrębniony kierunek oficerów politycznych. Jeden z naszych notabli kołobrzeskich skończył tę szkołę i kierunek nie ogólnowojskowy, czy też specjalistyczny przeciwlotniczy, ale polityczny.

Wyemitowano 7.11.2020 r.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.