Kołobrzeg w archiwum IPN 47 (85) – Majówka ZOMO

Kołobrzeg w archiwum IPN 46 (84)

Majówka ZOMO

 

Święto 1-go Maja w latach osiemdziesiątych było obchodzone w specyficzny sposób. Z jednej strony odbywały się oficjalne pochody, a obok nich odbywały się demonstracje z hasłami przywrócenia Solidarności. Do akcji wkraczało ZOMO ze swoimi długimi, bojowymi pałkami.

 

Taki scenariusz świętowania miał miejsce prawie we wszystkich większych miastach w Polsce. ZOMO brutalnie rozpędzała demonstrantów i zapełniała nimi areszty. Rok 1984 był podobny do poprzednich lat. W Gdyni pochód 1-szo majowy jak co roku przechodził ulicą przed Urzędem Miasta. W tym miejscu duża grupa osób skandowała „Solidarność, Solidarność”. Nie spodobało się to władzom i wezwano ZOMO, którego znaczny oddział znajdował się w pobliżu, spodziewając się manifestacji. ZOMO-cy w szyku bojowym ruszyli na manifestantów, którzy przez chwilę próbowali się bronić rzucając kamieniami i krzycząc „Gestapo”. Po krótkiej walce ZOMO-cy uzyskali przewagę i rozpędzili demonstrantów, którzy uciekali w różne strony. Zaczęło się polowanie na przeciwników władzy ludowej. Wyłapywano młodych ludzi, a dowodem przestępstwa były ubrudzone ręce.

W grupie zatrzymanych znalazł się młody, dziewiętnastoletni kołobrzeżanin o imieniu Artur. Wyjechał on do Gdyni, gdzie podjął pracę w stoczni, w charakterze montera kadłubów okrętowych i zamieszkał na stancji. 1-go maja poszedł pod Urząd Miasta, aby zobaczyć pochód. Po zatrzymaniu twierdził, że był na spacerze z dziewczyną i nie brał udziału w demonstracji. Milicjant Piotr Modrakowski, który go zatrzymywał, został przesłuchany w charakterze świadka i stwierdził, że jeden z funkcjonariuszy widział Artura jak rzucał kamieniami w funkcjonariuszy. Jednakże Modrakowski w meldunku napisał, że powodem zatrzymania był udział w akcji protestacyjnej i nieopuszczenie miejsca zgromadzenia pomimo wezwania, oraz że wznosił wrogie okrzyki. Milicjant z rozbrajającą szczerością przyznał, że sam tego nie widział, ale opierał się na tym, co powiedział mu jeden z kolegów, ale który to nie pamięta. Inny milicjant o nazwisku Jarosław Szoszorek potwierdził, że widział Artura jak rzucał kamieniami w ZOMO- ców. Te dowody wystarczyły prokuratorowi, aby zastosować areszt tymczasowy na trzy miesiące. Artur napisał zażalenie, w którym podnosił, że ręce miał czyste, a w chwili zatrzymania został dotkliwie pobity, gdyż uderzano go po głowie i ciągnięto za uszy. Nie przesłuchano również dziewczyny, w której towarzystwie go zatrzymano. Niezależny i niezawisły Sąd uznał zażalenie za oczywiście bezzasadne i potwierdził, że Artur ma nadal przebywać w areszcie, aż do rozprawy. W lipcu 1984 roku, a więc w trzecim miesiącu odsiadki ukazała się ustawa amnestyjna i Artur wyszedł na wolność, a jego sprawa została umorzona.

Artykuł piszę w przeddzień Święta 1-go Maja. Tak jak i w poprzednich latach kilku emerytów z przewagą wojskowych będzie udawało, że świętują. Nie ma już pochodów, ani tym bardziej demonstracji rozpędzanych przez zwarte oddziały uzbrojone w długie pałki. Jest nudnie i niech tak już zostanie.

Amnestie w PRL-u były bardzo częste, średnio w odstępach pięcioletnich. W latach 80 w związku z zaostrzeniem się reżimu komunistycznego więzienia były przepełnione i istniała potrzeba częstego ogłaszania amnestii. Były one w latach 1981, 1982, 1983, 1984, 1986, oraz dwie w 1989 roku. Od tego czasu amnestii nie było. Myślę, że brak amnestii świadczy o pewnej normalności, więc niech już tak zostanie.

 

 

 

 

 

Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.