Z ławy obrońcy i kibica (53) IPN, a teczki TW „BOLEK”

Pan doktor Robert Dziemba w felietonie „Co ty zrobiłeś, żeby obalić komunizm?” napisał, iż nie pochwala działań Instytutu Pamięci Narodowej i wyjaśnił dlaczego. Nie mogę zaaprobować tych poglądów, bowiem wypływają one z mylnych przesłanek.

Zdjęcie, którym sygnuję moje felietony zostało wykonane w archiwum IPN w Szczecinie. Regularnie co najmniej dwa razy w miesiącu od jedenastu lat odwiedzam Oddział IPN w Gdańsku i Szczecinie. Jak łatwo policzyć było tych wizyt ponad 250. Znam więc bardzo dobrze praktykę udostępniania danych archiwalnych i prowadzonych przez IPN badań naukowych. Uczestniczę również w wielu konferencjach naukowych, a najbliższa odbędzie się w Kołobrzegu 8-9 kwietnia 2016 roku pod tytułem „Kołobrzeg w siedemdziesięcioleciu – od niemieckiej przeszłości do polskiej tożsamości 1945–2015”, na której wygłoszę referat „Metody i środki zwalczania przeciwników reżimu komunistycznego w Kołobrzegu w latach 80. XX wieku”. W sprawie teczek TW „BOLEK” IPN jako Instytucja zachowała się poprawnie, choć można wybrzydzać i pytać dlaczego przeszukań u Kiszczaka i Jaruzelskiego nie dokonano już wiele lat wcześniej.

Odnośnie udostępnienia dwóch teczek TW „Bolek” pan doktor Robert Dziemba napisał:

„Nie pochwalam działań Instytutu Pamięci Narodowej. Rzucanie teczkami mediom, zamiast metodologiczne badanie zbioru, to kompromitacja i robienie z domu polskiej pamięci innego domu, którego nazwy pozwolę sobie w tym miejscu oszczędzić. Historycy doskonale wiedzą, jak trudna jest problematyka teczek, jak złożone jest badanie ich zawartości. Opracowywanie tych danych w oderwaniu od otoczenia historycznego i biograficznego to głupota, ale właśnie jesteśmy jej świadkami.”

Co do „rzucania teczkami mediom”:

  1. Działania IPN reguluje ustawa z dnia 18 grudnia 1998 roku o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Z ustawy tej wynika, iż IPN ma niezależne od siebie obowiązki i uprawnienia w zakresie:
    1. archiwizacji  i udostępniania dokumentów, które są realizowane przez Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów i oddziałowe odpowiedniki tego Biura;
    2. edukacji publicznej, na co składają się wystawy, wydawnictwa, odczyty, a także badania naukowe realizowane przez Biuro Edukacji Publicznej i oddziałowe odpowiedniki;
    3. prowadzenia postępowań karnych przez prokuratorów w ramach Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu;
    4. w zakresie lustracji przez Biuro Lustracyjne, które w tej sprawie pozostaje jeszcze na uboczu.
    5. Ustawa o IPN w sposób szczególny reguluje co w rozumieniu tej ustawy jest dokumentem. Według definicji z art. 7 cytowanej ustawy dokumentami są „wszelkie nośniki informacji, niezależnie od formy przechowywania informacji, w tym w szczególności: akta, kartoteki, rejestry, pliki komputerowe, pisma, mapy, plany, filmy i inne nośniki obrazu, nośniki dźwięku i wszelkich innych form zapisu, a także kopie, odpisy i inne duplikaty tych nośników informacji”.

Prawnik od razu zauważy, że jest to definicja dokumentu odmienna od dokumentu w rozumieniu Kodeksu karnego bądź cywilnego. Na przykład według norm cywilnych za dokument nie może być uznawany niepoświadczony odpis bądź kopia, a ustawa o IPN traktuje je jako dokumenty. W świetle ustawy o IPN dokumentem mogą więc być również tzw. fałszywki, tj. dokumenty sfałszowane, przerobione bądź podrobione.

  1. Ustawa o IPN reguluje również kwestię udostępniania dokumentów (według przytoczonej powyżej definicji) naukowcom, dziennikarzom oraz szeregu innym osobom, przy czym procedura ubiegania naukowców i dziennikarzy o udostępnienie dokumentów ze zbioru archiwalnego jest co do zasady taka sama. Wymagane jest złożenie wniosku przez dziennikarza bądź naukowca i wówczas zgodnie z art. 36 ust. 4a dokumenty zgromadzone w IPN, których sygnatury są znane i których odnalezienie nie wymaga dodatkowych kwerend, udostępnia się w terminie (najpóźniej) 7 dni od dnia złożenia wniosku.
  2. Skoro więc teczka pracy i personalna znalazła się w archiwum IPN, to wówczas Biuro Archiwizacji i Udostępniania po złożeniu wniosku przez dziennikarzy i naukowców miało ustawowy obowiązek niezwłocznie najpóźniej w ciągu 7 dni udostępnić je dziennikarzom i naukowcom po uprzednim złożeniu wniosku i wydaniu decyzji administracyjnej.

Użyte przez Pana sformułowanie „rzucanie teczkami mediom” nie uwzględnia okoliczności, że IPN miał ustawowy obowiązek udostępnienia wszystkim dziennikarzom, którzy złożyli wniosek dokumentów zgromadzonych w teczkach. Prezes IPN ani żaden z pracowników tej instytucji nie miał prawa zabronić wglądu do dokumentów zgromadzonych w archiwum. Złamaniem prawa byłaby odmowa wykonania obowiązków wynikających wprost z ustawy i zakazanie dziennikarzom wglądu do dokumentów.

Co do „rzucania teczkami mediom zamiast metodologicznego badania zbiorów”:

  1. w cytowanym zwrocie istotne znaczenie ma słowo „zamiast”. Rozumiem to w ten sposób, że IPN udostępnia teczki dziennikarzom, a powinien w pierwszej kolejności podjąć metodologiczne badania zbiorów. Proszę pamiętać, że Prezes IPN nie może podejmować decyzji sprzecznych z ustawą o IPN. Powyżej wyjaśniłem dlaczego IPN był zobowiązany udostępnić dokumenty dziennikarzom. Napisałem też, że poszczególne piony, w tym również edukacji publicznej zajmującej się badaniami naukowymi działają niezależnie od siebie i w sposób równoległy. Tak więc niezależnie od obowiązku udostępnienia zbiorów archiwalnych dziennikarzom, istnieje obowiązek udostępnienia zbiorów archiwalnych naukowcom, w tym również zatrudnionym w IPN w celu „metodologicznego badania zbiorów”.
  2. Z tego co wiem naukowcy podjęli już badania i na wynik ich prac poczekamy aż zostaną one ukończone i opublikowane. Obok naukowców zatrudnionych w IPN badania może podjąć każdy naukowiec, bo wszyscy są uprawnieni do korzystania z zasobów archiwalnych. W tym przypadku IPN pełni rolę swoistego bibliotekarza udostępniającego zbiory.

Co do „opracowywania tych danych w oderwaniu od otoczenia historycznego i biograficznego to głupota, ale właśnie jesteśmy jej świadkami”:

  1. Jak dotychczas nie nastąpiło opracowanie teczek, a jedynie zastosowano procedury przyjmowania dokumentów do zbioru archiwalnego.
  2. IPN przyjmując dokumenty (teczki TW „BOLEK”) do zbiorów archiwalnych miał jedynie obowiązek stwierdzenia, czy są to dokumenty w rozumieniu art. 7 ustawy o IPN co oznaczało, że nie miał obowiązku badania ich prawdziwości, bowiem dokumentami mogą być również dokumenty sfałszowane. Na przykład w aktach dotyczących Mieszkowskiego aż roi się od dokumentów ewidentnie nieprawdziwych i nie stanowi to przeszkody, aby były archiwizowane i udostępniane. Wystarczające było więc jedynie oświadczenie archiwisty, że dokumenty kwalifikują się do zbiorów archiwalnych. Archiwiści wykonują zazwyczaj następujące czynności:
    1. ustalają, czy dokumenty odpowiadają zakresowi działalności archiwalnej określonej w art. 25, art. 26, art. 27, art. 28, art. 29 ustawy. Jedynym z takich kryteriów jest, aby dokument ukazywał fakty i okoliczności dotyczące losów Narodu Polskiego w latach 1939-1990. Teczki TW „BOLEK” spełniają te kryterium;
    2. numerują zbiór nadając liczby porządkowe poszczególnym kartom po wcześniejszym „dołożeniu z przodu” karty tytułowej oraz kart służącej do różnych wpisów, na przykład kto korzystał ze zbioru i co do wykonanych fotokopii, kserokopii, itp.;
    3. nadają numer archiwalny i opisują co zbiór zawiera, kogo dotyczy i wprowadzają te dane do systemu;
    4. w celu udostępniania wykonują digitalizację lub wytwarzają kopie papierowe.

W przypadku teczek TW „BOLEK” powyższe czynności zajęły kilka dni i IPN po tym niezbędnym czasie był zobowiązany niezwłocznie udostępnić zbiory. Należy podkreślić, że każda osoba korzystająca ze zbiorów archiwalnych jest pouczana, że zgodnie z art. 36 ust. 5 podmioty, które złożyły wniosek i którym dokumenty zostały udostępnione ponoszą odpowiedzialność prawną za sposób ich wykorzystania. Jeśli więc dziennikarz w oparciu o udostępnione dokumenty pisze bzdury lub nieprawdę to za to co napisze odpowiedzialność ponosi on sam, a nie Instytut, który je udostępnia. Dodać należy, że udostępnianie następuje w drodze postępowania administracyjnego, a tym samym każda odmowa wymaga uzasadnienia i może być zaskarżona w trybie administracyjnym.

  1. Niezależnie od badań naukowych, jak wynika z informacji podanej publicznie, Lech Wałęsa zakwestionował prawdziwość niektórych dokumentów i dlatego Prokuratorzy z  Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu podjęli śledztwo w celu ustalenia, czy istotnie dokumenty w teczkach TW „BOLEK” są prawdziwe czy też sfałszowane. Prokuratorzy mają instrumenty prawne przy pomocy których mogą zlecić biegłym z zakresu porównania pisma ręcznego, porównania pisma maszynowego (wzory czcionek maszyn do pisania używanych przez esbeków były rejestrowane) bądź też biegłym z zakresu papiernictwa dla ustalenia okresu wyprodukowania papieru użytego do wytworzenia dokumentów. Prokuratorzy mają szereg innych prawnych możliwości prowadzenia śledztwa, jak na przykład mogą przesłuchiwać świadków z pouczeniem ich o odpowiedzialności karnej (nie mogą tego robić naukowcy).

Ponadto prokuratorzy prowadzą śledztwo w kierunku możliwości popełnienia przestępstwa z art. 54 ustawy o IPN, który stwierdza, że każdy, kto nie będąc do tego uprawnionym, dokumenty lub zapis informacji, podlegające przekazaniu Instytutowi Pamięci na podstawie art. 25 i 28 ust. 1 lub znajdujące się w archiwum Instytutu, niszczy, ukrywa, uszkadza, usuwa lub zmienia ich zapis, w inny sposób udaremnia lub znacznie utrudnia uprawnionej osobie lub instytucji zapoznanie się z nimi albo zakłóca lub uniemożliwia automatyczne gromadzenie lub przekazywanie takich informacji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Tej samej karze podlega ten, kto będąc w posiadaniu dokumentów lub zapisu informacji podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci na podstawie wymienionej w ust. 1, uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia. Jak można się domyśleć potencjalne zarzuty mogą być postawione starszej pani, o której Gontarczyk napisał, że  cechuje ją stonowana inteligencja.

 

Podsumowując powyższą prezentację obowiązującej ustawy o IPN Pana ocena tej Instytucji (IPN) jako „kompromitacja i robienie z domu pamięci innego domu, którego nazwy pozwolę sobie w tym miejscu oszczędzić” jest wysoce niesprawiedliwa i krzywdząca.

W całej sprawie dotyczącej teczek TW „BOLEK” bulwersują mnie dwie kwestie:

  1. informacja, że film dokumentalny TW Bolek według scenariusza i reżyserii Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka wyprodukowany w 2008 roku stał się typowym „półkownikiem”, gdyż żadna z telewizji nie chciała go wyświetlić. Nastąpiło to po raz pierwszy dopiero w lutym 2016 roku. Film ten jest bardzo wyważony, gdyż Gontarczyk i Cenckiewicz opowiadają o swoich badaniach naukowych dotyczących Wałęsy i jak powstała ich książka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Bulwersuje mnie, dlaczego żadna z telewizji przez osiem lat nie chciała tego filmu dokumentalnego pokazać. Cenckiewicz i Gontarczyk musieli zmagać się z ogromną krytyką głównie ze strony ludzi, którzy nie przeczytali ich książki i nie mogli nawet zobaczyć filmu. Podkreślić należy, że Wałęsa nigdy nie zdecydował się, aby skierować sprawę do Sądu przeciwko Cenckiewiczowi i Gontarczykowi, co wydaje się być znamienne.
  2. Zajadły atak na Pawła Zyzaka za jego pracę magisterską opublikowaną w 2009 roku pod tytułem „Lech Wałęsa – idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku”. Wszyscy przeciwnicy tej pracy pomijali okoliczność najbardziej istotną, tj. jej treść. Student Paweł Zyzak zebrał oficjalne wypowiedzi Lecha Wałęsy i zgrupował tematycznie zestawiając je ze sobą. Okazało się, że w tej samej sprawie Lech Wałęsa za każdym razem wygłaszał diametralnie odmienne stanowisko najczęściej wzajemnie sprzeczne i ich skumulowanie wykazywało jasno, że nie jest to żaden mąż stanu, ale zwykły fantasta, który plecie coś od rzeczy. Również i w tym przypadku Lech Wałęsa nie podał Zyzaka do Sądu, a uczyniła to jedynie jego córka, która sprawę przegrała. Nie przeszkodziło to obrońcom dobrego imienia Lecha Wałęsy doprowadzić do wyrzucenia młodego naukowca z pracy. O podobnych przypadkach w Kołobrzegu, ale z lat 80. będę mówił w przywołanym na wstępie referacie.

Szanowny Panie Robercie, mam nadzieję, że przyjmie Pan moje uwagi ze zrozumieniem uznając za naturalne prawo do rzeczowej wymiany poglądów. Przede wszystkim uważam, że Czytelnikom w pierwszej kolejności należy się przekazanie solidnej wiedzy i dopiero później można wygłaszać opinie. Z ubolewaniem stwierdzam, że nasze media nie przedstawiają faktów, ale jedynie opinie.

 

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.