Z ławy obrońcy i kibica (3). Pokłosie „Okruchów historii”

Po moim felietonie „Okruchy historii” zamieszczono kilka komentarzy, które wprawiły mnie w zdumienie. Pomijam zarzut nieuctwa, co do prawidłowej pisowni nazwiska tow. Władysława Gomułki. W felietonie nazwisko to pojawia się dwa razy pisane różnie. Internauta „Wnikliwy” słusznie zauważył, że „Gomółka” było fragmentem cytatu, co zwalnia mnie od dalszych wyjaśnień. Należę do pokolenia dobrze obeznanego z pisownią tego nazwiska. W wieku szkolnym byłem przymuszany do wysłuchiwania wielogodzinnych tyrad tego pana, a jego portret wisiał w każdej szkolnej klasie obok portretu tow. Józefa Cyrankiewicza. Akcja zawieszenia tych portretów łączyła się ze zdejmowaniem krzyży. Na pytanie, dlaczego nie pozostawiono pośrodku krzyża odpowiadano, że ludzie od razu skojarzyliby ich z łotrami powieszonymi po obu stronach Jezusa.

Prawdziwym zaskoczeniem było przypisanie mi intencji zdyskredytowania kandydata na Prezydenta Kołobrzegu pana Jacka Woźniaka z tego powodu, że sędzią wydającym wyrok w 1956 roku był J. Woźniak. Bezsensowność tego zarzutu zauważył internauta „Wnikliwy”:

Poza tym jak może chodzić o Jacka Woźniaka – kandydata na prezydenta Kołobrzegu, skoro wyrok Sądu zapadł w 1956 r.?!!??!! Widać, że co niektórzy mają problem z czytaniem ze zrozumieniem.”

Zastanawiająca jest nadwrażliwość komentatora(ki) „Magnolia”, który(a) za wszelką cenę dopatruje się w moim felietonie podtekstów politycznych tam, gdzie ich nie ma. Niektórzy nie są w stanie zrozumieć, że istnieje liczna grupa ludzi, których nie interesuje zbytnio polityka na poziomie gminnym. Napisałem felieton „Okruchy historii” nie dlatego, aby uszczypnąć któregoś z kandydatów, ale uważałem, że opisywane zdarzenie z 1956 roku jest ciekawe i zabawne oraz że bardzo dużo można z niego dowiedzieć się o meandrach historii PRL. Jesień 1956 roku to bardzo ciekawy okres. Skończyła się ponura „noc stalinizmu” i nastąpiło zachłyśnięcie się wolnością, czego przykładem lokalnym była akcja pana Kijko. Powstało wtedy wiele nowych gazet, które korzystając z osłabienia cenzury pisały odważne teksty domagające się gruntownych reform. Do Związku Radzieckiego odesłano liczną grupę stalinowskich oficerów, którzy bezpośrednio dowodzili rzekomo polskim wojskiem. Zlikwidowano Urząd Bezpieczeństwa, a liczba tajnych donosicieli spadła wielokrotnie i było ich „tylko” dziesięć tysięcy, w porównaniu ze  stu tysiącami pod koniec lat 80-tych. Zmiany w każdej dziedzinie życia były gruntowne i w krótkim felietonie nie ma miejsca, aby je przytaczać. Rewolucja nastąpiła również w wymiarze sprawiedliwości, o czym świadczy wyrok wydany przez sędziego J. Woźniaka. Gdyby pan Kijko zniszczył pomnik Armii Radzieckiej na przykład w 1952 roku, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można by przyjąć, że byłby sądzony za największą zbrodnię, jaką było obalenie ustroju. Groziła za to kara śmierci, a na pewno długotrwałe więzienie i dlatego wyrok 3 miesięcy aresztu w zawieszeniu należy traktować za nadzwyczaj łagodny. Po bardzo krótkim okresie wolności tow. Wiesław Gomułka na powrót przykręcił śrubę. Zlikwidował wiele gazet i czasopism (np. „Po prostu”) rozwiązał Rady Robotnicze, zaostrzył cenzurę i rozpoczął walkę z Kościołem katolickim. Na powrót zaczęto wsadzać ludzi do więzienia z powodów politycznych, czego przykładem może być proces pana W. Klimiuka w 1962 roku, który opisałem w książce „Kołobrzeg-twierdza „Solidarności”. Gdyby pan Kijko zaatakował pomnik żołnierzy radzieckich kilkanaście lat później to zamiast symbolicznych 3 miesięcy w zawiasach dostałby 7 lat odsiadki, tak jak Stefan Niesiołowski, który 23 października 1971 roku został skazany na taką karę, za przygotowania do podpalenia Muzeum Lenina, co uznano za próbę obalenia socjalizmu. Jeszcze gorzej potraktowano braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków za podłożenie ładunków wybuchowych w auli WSP w Opolu, w której miał odbyć się zjazd SB i MO. Pomimo, że w budynku nie było żadnych osób to Jerzy Kowalczyk został skazany na karę śmierci, a Ryszard Kowalczyk na 25 lat pozbawienia wolności.

Jeżeli zna się kontekst historyczny, tj. co było wcześniej i później to wtedy oczywistym staje się, że nie mogłem ganić sędziego J. Woźniaka (nie znam jego imienia), a wprost przeciwnie – uważam, że wydał wyrok bardzo rozsądny. Zwolennik pana Jacka Woźniaka mógł na podstawie mojego felietonu uznać, że popieram jego kandydata. Jednakże potrzebne jest minimum wiedzy historycznej, a tej najwyraźniej zabrakło.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.