03. Jak Irmigarda Szarawarska na wojnę poszła sama.

Po wprowadzeniu stanu wojennego kilka tysięcy działaczy „Solidarności” zostało internowanych. Ci, którzy próbowali kontynuować działalność związkową i organizowali strajki, byli w błyskawicznych procesach sądzeni zazwyczaj przez sądy wojskowe i skazywani na wieloletnie więzienie. Czytając akta sądowe tamtych procesów natknąłem się na sprawę wyjątkową i niezwykłą. Na ławie oskarżonych Sądu Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy, odbywającego swoje posiedzenie w Koszalinie, zasiadła mieszkanka Kołobrzegu Irmigarda Szarawarska, mająca wówczas 47 lat. Pani Irmigarda prowadziła spokojne i ustabilizowane życie w niewielkim mieszkaniu przy ul. Kniewskiego. Córka osiągnęła już samodzielność, a nasza bohaterka pracowała dorywczo jako pilotka wycieczek w Orbisie. Polityka była jej obca, nie należała do żadnych organizacji, a nawet do „Solidarności”. Z jakich powodów ta spokojna kobieta postanowiła przeciwstawić się machinie armii Jaruzelskiego i samotnie poszła na wojnę? Częściową odpowiedź na to pytanie daje sama Pani Irmigarda przesłuchiwana przez Prokuratora B. Guzińskiego z Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Koszalinie. Stwierdziła, że cyt.:

„Byłam jedynie sympatykiem „Solidarności” i wierzyłam, że Związek ten chciał dobrze czynić dla ludzi pracy oraz że pomoże wyprowadzić kraj z kryzysu i zjednoczy całe społeczeństwo. Do władzy ludowej w naszym kraju, jej organów , do PZPR nie miałam wrogiego stosunku. Gdy jednak po sierpniu 1980 roku wyszła na jaw cała prawda o korupcji władzy, wprowadzeniu kraju w ślepy zaułek, przeżyłam szok i straciłam wszelką wiarę, że obecna władza kraju, reprezentujący ją ludzie, Partia, która uważa się za przewodnią siłę narodu, chcą dobrze dla naszego kraju i są w stanie wyprowadzić go z kryzysu. Nasz kraj jest mi drogi, boli mnie ciężka sytuacja naszego społeczeństwa(…). Wprowadzenie stanu wojennego w naszym kraju w dniu 13 grudnia 1981 roku było wielkim szokiem i przeżyciem. Straciłam wszelką nadzieję na jakąkolwiek przyszłość (…). Zawsze byłam przeciwnikiem stosowania siły, surowych i drakońskich przepisów. Nie mogę się pogodzić z przemocą (…). Każdy dzień stanu wojennego, dalszego przetrzymywania w odosobnieniu działaczy NSZZ „Solidarność”, zapadające tu i ówdzie drakońskie wyroki pogłębiał moją depresją psychiczną (…). Nie mogąc się pogodzić z istniejącą sytuacją postanowiłam też protestować i uznałam, że najprostszą i możliwą dla mnie formą protestu będzie robienie i rozwieszanie w różnych punktach Kołobrzegu ulotek. Nikt mnie do tego nie namawiał i nie wiedział o moim postanowieniu, ani mi nikt w tej działalności nie pomagał. Do przygotowania i własnoręcznego pisania ulotek przystąpiłam na początku marca br. [1982].”

Pani Szarawarska sporządzała ulotki w najprostszy możliwy sposób, tj. pisała je mazakiem na kartkach papieru. Ich treść była krótka i lakoniczna. Ulotka odnaleziona na zbiegu ulic Łopuskiego i Strzeleckiej głosiła:

„Rodaku!
Lęk twojej duszy jest największym sojusznikiem twojego wroga. Pokonaj swój lęk. Nie daj się zniewolić. Nie pozwól zrobić z siebie kolaboranta, a nawet szpiega! Nasza sprawa jest słuszna! Zwyciężymy.”

W sklepie nabiałowym przy ulicy Walki Młodych pozostawiła ulotki:

„KTO OCZERNIA DZIAŁACZY NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”???
NAJWIĘKSI ZŁODZIEJE, ŁAJDACY I SZUBRAWCA – PACHOŁKI KREMLA – SAMOZWAŃCZA, PRZEWODNIA SIŁA NARODU, KTÓRA NARÓD I KRAJ DOPROWADZIŁA DO KOMPLETNEGO BANKRUCTWA! I TACY MAJĄ CZELNOŚĆ OCZERNIAĆ TYCH, KTÓRYM ZAKNEBLOWALI USTA I OSADZILI W OBOZACH KONCENTRACYJNYCH
OTO KOMUNISTYCZNA MORALNOŚĆ!!!
WARTOŚCI UZNAWANE PRZEZ NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”:
WOLNOŚĆ, SPRAWIEDLIWOŚĆ I PRAWDA!
WARTOŚCI UZNAWANE PRZEZ SOWIECKI KOMUNIZM:
TERROR, PRZEMOC I ZBRODNIE!
SOWIECKI KOMUNIZM TO HAŃBA LUDZKOŚCI!!!”

Przed klubem NOT w Kołobrzegu pojawiła się ulotka:

„ŻĄDAMY PRZYWRÓCENIA WSZYSTKICH UZNAWANYCH I ZALEGALIZOWANYCH PRZEZ PRL PRZED GRUDNIEM 1982 PRAW NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”
Z INNYM ROZWIĄZANIEM NARÓD NIGDY SIĘ NIE POGODZI!!!”

Kapitan Henryk Obiedziński z KWMO w Koszalinie przy wejściu do hotelu „Skanpol” znalazł odręcznie napisany przez Panią Szarawarską wiersz:

„Dziękuję Ci Generale!!!

Za słowa kłamstwem splugawione
Za mundur bratnią krwią splamiony
Za ręce siłą rozłączone
Za naród głodem umęczony
Za oczy dziecka przerażone
Obnoś swój triumf w partii chwale
Naród dziękuje Ci Generale!

Za pogrom braci bez litości
Za honor wojska zbezczeszczony
Za mękę strasznej bezsilności
Za ból rozłąki z mężem żony
Za łzy i rozpacz samotności
Ciesz się żeś działał tak wspaniale
Naród dziękuje Ci Generale!

Za połamane pałką kości
Za koszmar walki brata z bratem
Za nienawiści siew i złości
Za to, że żołnierz stał się katem
Za znów skrwawiony świat wolności
Pomnik tych zasług i wzniosłości trwale
Naród dziękuje Ci Generale!

Za nałożone znów kajdany
Za zbrodnie lagrów w polskiej ziemi
Za fałsz przemówień wyświechtany
Za podłość zdrajców między swymi
Za język prawdy zakazany
Wypnij na Kremlu pierś po medale
Naród dziękuje Ci Generale!

Naród śle swe podziękowanie
Żeby Ci legły jak kamienie
Przyjmij je spiesznie bez wzdrygnienia
Może obudzą Twe sumienie
Bo Generale nie znasz godziny
Gdy przed największym dowódcą świata
Złożysz ostatni raport za czyny
Z piętnem Kaina, krwią swego brata”.

W dniu 1 kwietnia 1982 roku starszy sierżant Kazimierz Sołtan zauważył na ulicy Pstrowskiego (obecnie Unii Lubelskiej) kobietę, która przyczepiała ulotkę. Zatrzymana Pani Irmigarda Szarawarska nie stawiała oporu. Przyznała, że w torebce ma więcej ulotek. Prokurator Wojskowy B. Guziński zastosował areszt tymczasowy. Niektórzy prawnicy z byłym ministrem sprawiedliwości na czele uważają, że najważniejsza jest szybkość postępowania. Ówczesne Sądy wojskowe spełniały znakomicie postulat Pana Zbigniewa Ziobry. W błyskawicznym tempie przeprowadzano śledztwo i w dwa tygodnie gotowy był akt oskarżenia.

W dniu 23 kwietnia 1982 roku Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w składzie kap. Bogdan Szerszenowicz, ppor. Eugeniusz Wicher i ppor. Remigiusz Chmielewski z uwagi na szczególnie wysoki stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu wydał postanowienie o rozpoznaniu sprawy w trybie postępowania doraźnego. Było to dla Pani Irmigardy Szarawarskiej szczególnie dotkliwe, gdyż praktycznie oznaczało, że najniższy wymiar kary wynosi 3 lata, nie można jej zawiesić i nie można uchylić aresztu. Zastosowany tryb doraźny przesądzał więc o przyszłym wyroku.

W dniu 30 kwietnia odbyła się rozprawa, której przewodniczył kap. Szerszenowicz. Pozostałymi sędziami byli płk Kazimierz Litwiński i por. Bogdan Rychlicki. Oskarżycielem był ppor. Janusz Rychliński, który obecnie w wolnej i demokratycznej Polsce jest szefem Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Prokurator zarzucił Irmigardzie Szarawarskiej, że w okresie od 8 marca do 1 kwietnia 1982 roku w Kołobrzegu działając w ciągłości czynów, w miejscach publicznych wywieszała własnoręcznie wykonane ulotki lżące ustrój Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej poprzez między innymi określanie go mianem ustroju przemocy i bezprawia oraz lżąc naczelne organy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej poprzez między innymi określenie działaczy partyjnych i państwowych zdrajcami narodu, tj. o czyn z art.. 270 § 1 k.k. w zw. z art. 58 k.k. w zw. art. 1 ust.1 pkt 1 dekretu Rady Państwa PRL z dnia 12.12.1982 roku o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego.

Pani Szarawarska przyznała się do pisania ulotek pod wpływem emocji. Oświadczyła jednak, iż nie miała zamiaru nikogo poniżać, ani też lżyć. Sąd Wojskowy nie uwzględnił tej argumentacji i skazał ją na karę 3 lat pozbawienia wolności i karę dodatkową 2 lat pozbawienia praw publicznych. W Instytucie Pamięci Narodowej w Bydgoszczy pod sygn. IPN BY 330/109 znajdują się akta sprawy sądowej i wyrok z uzasadnieniem. Wojskowi sędziowie uzasadnili wymierzenie drakońskiej kary tym, że:

„Stopień społecznego niebezpieczeństwa tego rodzaju działania w warunkach obowiązywania stanu wojennego i dostrzeganych powszechnie oczekiwań zdecydowanej większości społeczeństwa na ugruntowywanie się spokoju, ładu i porządku wewnętrznego w kraju, ocenić należy jako szczególnie wysoki. Takie postępowanie bowiem, mając na celu podważanie autorytetu władzy oraz osłabianie zaufania do przedsiębranych działań zmierzających do stabilizowania wewnętrznej sytuacji społeczno – politycznej i gospodarczej kraju, prowadzi ponadto do powstania ognisk zaniepokojenia publicznego, a przez to odznacza się szczególną społeczną szkodliwością.”

Po wyroku Pani Irmigarda trafiła do więzienia w Fordonie koło Bydgoszczy, a później do Krzywańca koło Zielonej Góry. Warunki więzienne nie złamały jej ducha oporu. Z opinii naczelnika więzienia wynika, że miała ona wyniosły sposób bycia, a w sierpniu 1982 roku podjęła głodówkę, aby uzyskać status więźnia politycznego.

Swoistym paradoksem jest, że kodeks karny, który obowiązywał w czasie międzywojennym przewidywał specjalną kategorię więźnia politycznego i związane z tym były różnorakie przywileje obce zwykłym więźniom kryminalnym. Więźniami politycznymi byli wówczas prawie wyłącznie komuniści, którzy po dojściu do władzy natychmiast zlikwidowali odrębny status więźnia politycznego.

Obrońca Pan Mecenas Jacek Lesiński podjął starania o przerwę w odbywaniu kary z uwagi na gwałtownie pogarszający się stan zdrowia. W tym czasie, tj. jesienią 1982 roku większość internowanych była już na wolności, więc i w stosunku do chorej kobiety Sąd Wojskowy okazał się łaskawy i udzielił przerwy w karze, pomimo opinii, że więźniarka jest negatywnie ustosunkowana do obecnej rzeczywistości i przejawia wrogie nastawienie do organów MO. Obrońca wykorzystał kolejną szansę i złożył prośbę o ułaskawienie, ale Pan Przewodniczący Rady Państwa, prof. Henryk Jabłoński nie skorzystał z prawa łaski. Pani Irmigarda Szarawarska nie powróciła do więzienia, gdyż w lipcu 1983 roku wyszła ustawa o amnestii, która objęła również i naszą bohaterkę. Służba Bezpieczeństwa odniosła znaczący sukces, którym szczyciła się w wielu sprawozdaniach, bowiem doprowadziła do przymusowej emigracji Pani Irmigardy Szarawarskiej.

Akta sprawy zawierają rewizję nadzwyczajną Naczelnego Prokuratora Wojskowego, która została złożona do Sądu Najwyższego w 1994 roku z wnioskiem o uniewinnienie. Prokurator zauważył, że skazana sporządzając ulotki i wykładając je w miejscach publicznych okazywała swoje niezadowolenie z powodu wprowadzenia w kraju stanu wojennego. Treść ulotek była swoistego rodzaju autorskim komentarzem odnoszącym się do panujących wówczas stosunków społeczno – politycznych, a jej zamiarem nie było lżenie i poniżanie ustroju PRL i jej naczelnych organów. Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 19 lipca 1994 roku uznał argumenty prokuratora na zasadne i zmienił wyrok przez uniewinnienie Irmigardy Szarawarskiej od popełnienia przypisanego jej przestępstwa.

Opowiedziałem historię Pani Irmigardy Szarawarskiej tylko i wyłącznie na podstawie akt prokuratorskich i sądowych przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej. Większość działaczy ówczesnej opozycji, z którymi rozmawiałem, nie słyszała o Pani Szarawarskiej, która w Kołobrzegu jest postacią całkowicie anonimową i nieznaną. W okresie stanu wojennego były tylko dwa tak wysokie wyroki za działalność opozycją w stosunku do mieszkańców Kołobrzegu. Być może są świadkowie tamtych wydarzeń, którzy potrafią je opowiedzieć. Akta prokuratorskie i sądowe są dobrym źródłem, ale mieści się w nich jedynie oficjalna wersja, która nie zawsze pokrywa się z rzeczywistą.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Komentowanie zakończone.