Mariusz Wolański: 9 maja obchodzono Międzynarodowy Dzień Zwycięstwa upamiętniający 78. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie. W Kołobrzegu uroczystości odbywały się przy cmentarzu wojennym, przy pomniku chwały. Zapraszamy do wysłuchania relacji z tego wydarzenia.
8 maja 1945 roku to Dzień Zwycięstwa, tak się powszechnie zaczęło mówić, ale oczywiście bardzo wiele osób kontestuje to stwierdzenie, czy to rzeczywiście dzień zwycięstwa, bo mówiąc najprościej można powiedzieć, że 8 maja 1945 roku zostaliśmy wyzwoleni spod jarzma nazizmu, ale wpadliśmy z deszczu pod rynnę, bo dostaliśmy się pod jarzmo komunizmu. Ze mną Edward Stępień ze Stowarzyszenia Przywracania Pamięci ,,Kołobrzeg 80”. Panie Edwardzie, jak się Pan do tej tezy odniesie?
Edward Stępień: W Kołobrzegu mieliśmy ulicę Zwycięstwa i ta nazwa została doprecyzowana na ,,Zwycięstwa nad faszyzmem”, bo różnego rodzaju są zwycięstwa. Faktycznie 8 maja zakończyła się wojna z Niemcami. Nie z nazizmem, nie z faszyzmem, tylko z Niemcami. Świat Zachodni zakończył wojnę z Niemcami, podpisano akt kapitulacji i ta wojna się zakończyła. Niemcy były przez wiele lat, a w zasadzie do dzisiaj są okupowanym krajem. Wojska sojusznicze nadal tam przebywają, chociaż już nie mówimy o strefach wpływu. Natomiast mieliśmy w trakcie II wojny światowej do czynienia z różnymi totalitaryzmami. Jeden totalitaryzm został przezwyciężony, a inny był zwycięzcą. Niestety nasi zachodni sojusznicy weszli w układy z tym totalitaryzmem, który się określa jako komunizm, bądź niektórzy mówią o stalinizmie. Nasi sojusznicy – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania nas wtedy sprzedali. Sprzedali nas w 1939 roku i sprzedali nas po raz wtóry w Jałcie, w Poczdamie. Powstała kurtyna, oddzielająca wolne kraje od tych, które o wolności nie mogły nawet myśleć. Wśród tych drugich krajów mieliśmy również i nasz kraj. Patrząc z punktu widzenia przeciętnego człowieka, który wtedy, w maju 1945 roku mieszkał w Polsce, to był fajny dzień, bo coś się zakończyło. Była nadzieja, że będziemy wolnym krajem. Jeszcze wtedy nikt nie myślał, że to jest pierwszy dzień okupacji sowieckiej. Ludzie tak tego nie postrzegali. Były oczywiście wybitne jednostki, które miały pełną świadomość tego, co się dzieje, ale to był margines, intelektualna elita Polski. Ludzie cieszyli, się że mamy koniec wojny, ale nie zdawali sobie sprawy, że zaczyna się nowe poddaństwo, nowa okupacja, która pociągnie za sobą dziesiątki tysięcy ofiar w ludziach i przede wszystkim pociągnie za sobą upadek wolności, że jedna okupacja zamienia się w drugą okupację. Na początku władze komunistyczne robiły wszystko, żeby nie być dolegliwymi. Kiedyś, po wystąpieniu Jaroszewicza w Radiu Wolna Europa, powiedziano ,,Panie Jaroszewicz. Niech pan nie będzie taki antykatolicki, bo my w swoim archiwum mamy zdjęcia, kiedy pan w procesji Bożego Ciała w 1945 roku niesie baldachim nad biskupem.” Czyli na samym początku władze komunistyczne udawały, że szanują kościół, że wolny handel się rozwija. Aż do 1948 roku. Było tysiące sklepików, ludzie normalnie handlowali, nie było kołchozów, chłopi mieli swoją ziemię, uprawiali, targowiska były pełne, handel kwitł, wszystko się jakoś podnosiło z ruin, porządkowało. Taka czarna noc komunizmu dopadła nas tak naprawdę dopiero w 1948 roku. Oczywiście, że wcześniej było mnóstwo niepokojących rzeczy. Działała partyzantka, Armia Krajowa, różne organizacje niepodległościowe, toczyły się walki, było referendum, te słynne ,,trzy razy tak”, były manifestacje rozpędzane w sposób brutalny, były prześladowania opozycji PSL Mikołajczyka, były różne bardzo niepokojące elementy. Tak naprawdę można powiedzieć, że ta następna okupacja rozpoczęła się w 1945 roku, ale apogeum różnych negatywnych zjawisk miał miejsce dopiero 3 lata później.
Mariusz Wolański: Trzeba też powiedzieć, że tuż po zakończeniu wojny, przez ten pierwszy okres trzech lat, o których Pan mówi, był wielki entuzjazm w narodzie, który odbudowywał nową Polskę. Ludzie sobie nie zdawali sprawy z tego, że wpadliśmy pod kolejną okupację, więc ten entuzjazm był, że pokonani zostali Niemcy, naziści.
Edward Stępień: Tak, jak najbardziej. Przede wszystkim było 6 lat wojny. Ludzie całą swoją młodość w tej wojnie przeżyli. Chcieli żyć, chcieli pracować, chcieli się uczyć. Przecież były zaniedbania w nauce. Stare chłopy po 20 lat zaczynały chodzić do gimnazjum. Zazwyczaj jeszcze pistolet za pazuchą i szli do gimnazjum, bo trzeba było nadrobić te ogromne zaległości, które spowodowała wojna. Trzeba było też podnieść z ruin najprzeróżniejsze fabryki, domy, posprzątać. Mieliśmy też rabunek ze strony sowietów, szczególnie na ziemiach zachodnich. Wywożono całe fabryki, demontowano linie kolejowe, rozbierano budynki i cegły wywożono. Szabrownictwo było powszechne na naszych terenach. Po pierwsze szabrowali Rosjanie, a po drugie szabrowali najprzeróżniejsi złodzieje, którzy przyjeżdżali z głębi Polski. Pionierzy to nie byli tylko ci, którzy tutaj przyjeżdżali po to, żeby budować, ale znaczna część pionierów to byli ci, którzy tutaj rabowali mienie poniemieckie. Wywożono całe samochody, całe wagony różnych przedmiotów w głąb Polski. Handlowano tym, sprzedawano. Ci nieuczciwi ludzie dorabiali się ogromnych fortun. Ale to jest może taki margines. W każdym społeczeństwie jest oczywiście margines. Wojska rosyjskie pozostały w Polsce i rządziły się jak u siebie. Przede wszystkim proszę zauważyć. Mówimy o pierwszym prezydencie Kołobrzegu, ale ten pierwszy prezydent Kołobrzegu miał niewiele do powiedzenia, bo była komenda wojenna. Niby formalnie przekazano władzę, ale tak naprawdę, to ten polski burmistrz nie miał kompletnie nic do powiedzenia, o ile nie pozwolili mu Rosjanie, sowieci, żeby cokolwiek zrobić. Takie były realia. Ludzie czuli, że nie są u siebie, że rządzą u nas Rosjanie. W późniejszym czasie był ogromny napływ wojskowych rosyjskich do Służby Bezpieczeństwa. Większość tych stanowisk kierowniczych zajmowali autentyczni Rosjanie, niektórzy w ogóle nie umieli mówić po polsku. To Polacy musieli w polskich urzędach posługiwać się językiem rosyjskim. Byliśmy prawie że 17 republiką i ludzie to czuli.
Mariusz Wolański: Jeszcze jedna kwestia. Chciałbym poprosić Pana o skomentowanie słów współczesnych polityków niemieckich z kanclerzem Niemiec Olafem Schulzem na czele, że 8 maja 1945 roku Niemcy zostały wyzwolone spod jarzma nazizmu.
Edward Stępień: Jest to bzdura. To jest, jak to kiedyś mawiano, przenicowanie marynarki na drugą stronę. Należy mieć na uwadze, że do 8 maja, do kapitulacji, wojsko oraz społeczeństwo niemieckie było wierne Hitlerowi. Wypełniali w stu procentach jego rozkazy. Cały czas Hitler miał ogromne poparcie w narodzie niemieckim. To Niemcy prowadziły wojnę i to Niemcy zostały rzucone na kolana. Mówienie o sobie, że my jesteśmy ofiarami II wojny światowej, bo na przykład zbombardowano nam Drezno. Zbombardowano, faktycznie, ale dlaczego zbombardowano? Bo najpierw Niemcy bombardowali tysiące miast, wiosek, miejscowości. Rozpętali tę pożogę wojenną. Jeżeli ktoś podpala łąkę, to musi się liczyć, że ten ogień dotrze do jego domu i mu spali ten dom. Taka jest kolej rzeczy. Jeżeli rozpętuję wojnę, to muszę się liczyć z tym, że tę wojnę mogę przegrać i ci, których zamierzam podbić, mogą przyjść i spalić mój dom w wyniku wojny. Niemcy, traktując siebie jako ofiary, chcą odwrócić od siebie odium rozpętania II wojny światowej. Zaczynają twierdzić, że to naziści jacyś rozpętali II wojnę światową, a Niemcy sobie siedzieli w domach i byli ofiarami, bo im bomby nagle niespodziewanie zaczęły spadać na ich domy. Nie było tak. Najpierw było 90 kilka procent poparcia dla Hitlera, a dopiero później to się stało. Gdyby nie entuzjazm i poparcie całego społeczeństwa niemieckiego, to nie byłoby II wojny światowej. Teraz społeczeństwo rosyjskie popiera Putina, ale nie w takim procencie. Zdecydowanie jest mniejsze poparcie Rosjan dla Putina, aniżeli kiedyś było poparcie Niemców dla Hitlera. Oni autentycznie go uwielbiali i autentycznie był dla nich wodzem. Podporządkowywali się nie dlatego, że ktoś im przymusił z karabinem, tylko podporządkowali się z miłości do Hitlera. Niech teraz się zastanowią, co mówią, bo opowiadają oczywiste nieprawdy. Ale taka jest polityka. Jeżeli będą tysiąc razy przez kilkanaście lat powtarzali to wszystko, to w końcu wyjdzie, że to oni faktycznie są ofiarami, i to Polacy powinni im zapłacić odszkodowanie za zajęcie Kołobrzegu.
Mariusz Wolański: Mecenas Edward Stępień ze Stowarzyszenia Przywracania Pamięci ,,Kołobrzeg 80” był gościem audycji ,,Minął tydzień” w Studiu Kołobrzeg w Polskim Radiu Koszalin. Dziękuję bardzo.
Wyemitowano 13.05.2023 r.
Zostaw komentarz
Musisz być zalogowany aby komentować.