Kołobrzeg w archiwum IPN – 33 (71) Śmierć zbrodniarza

 

5 marca 1940 roku Stalin podjął decyzję o rozstrzelaniu polskich oficerów w Katyniu, a 13 lat później zmarł.

 

Śmierć Stalina postawiła kołobrzeską ubecję w stan najwyższej gotowości. Popr. Mieczysław Kozłowski – zastępca Szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kołobrzegu w sprawozdaniu z dnia 31 marca 1953 roku (IPN Sz 00103/24, t. IV) stwierdził, że z chwilą ogłoszenia przez radio komunikatu o chorobie i śmierci towarzysza Stalina została wzmożona czujność całego aparatu w celu przeciwdziałania zakłóceniom porządku i „roznosicieli szeptanej propagandy”. Wzmocniono dyżury i patrole, zwiększono częstotliwość spotkań z agenturą oraz wzmożono kontrolę osób podejrzanych o wrogie nastawienie. W sprawozdaniu kilkakrotnie podkreślono, że cała ludność z wielkim zainteresowaniem śledziła przebieg choroby, którą przyjęła ze smutkiem i przygnębieniem. Ludzie na wieść o śmierci towarzysza Stalina wyrażali żal. W dniu 9 marca 1953 roku zarządzono pięciominutową ciszę i nie stwierdzono łamania tego zarządzenia. Według autora były takie momenty, że z chwilą usłyszenia głosu syren rolnicy w polu stawali i zdejmowali z głów czapki. Przebieg masówek na terenie Kołobrzegu był spokojny, nacechowany smutkiem i powagą i nigdzie nie notowano żadnego zakłócenia za wyjątkiem jednego przypadku. W dniu 6 marca 1953 roku miała odbyć się masówka na PKP i ludzie się zeszli, lecz masówkę odwołano. Wówczas to Jakubik, członek PZPR będąc w stanie nietrzeźwym począł ludzi zatrzymywać i „ględził bez związku”, czym wywołał zgorszenie, za co został wykluczony z szeregów partii.  Autor nie przytoczył, czego to ględzenie konkretnie dotyczyło, ale wymierzona kara była okrutna (w czasach komuny życie pozapartyjne nie istniało). Tak sama kara dotknęła Jana Harasimowicza z Robunia za wypowiedź, że „gdyby towarzysz Stalin pracował widłami, to by mu krew do głowy nie uderzyła”, a także wypowiadał się o nim obelżywymi słowami.

Z powszechnego bólu po stracie przywódcy całego postępowego świata wyłamały się pojedyncze osoby będące pod wpływem reakcyjnych rozgłośni radiowych. Osoby o wrogim obliczu politycznym po wysłuchaniu dzienników Wolnej Europy twierdziły, że towarzysz Stalin już dawno był chory i umarł wcześniej, tylko nie ogłaszano tego przez radio. Były też wypowiedzi, że Stalin długo chorował, a nie tak, jak podają przez radio, że nagle zachorował. Informator ps. „Jarząbek” doniósł, że w mieszkaniu Zdzisława Jastrzębskiego, byłego członka PPS, schodzą się różne osoby, w tym oficerowie wojska na wysłuchanie dzienników zagranicznych. Ten sam donosiciel stwierdził, że jego żona będąc z wizytą u Edmunda Kukawki słyszała jego wypowiedź, że „już czas, aby się Stalin wykończył, bo i tak dużo ludzi wymordował na świecie”. Mówił również, że w Związku Radzieckim powstanie bałagan i ministrowie wyrżną się między sobą i skończy się z komunizmem.” Ponieważ do Kukawki i Jastrzębskiego schodzą się wojskowi dlatego planuje się schwytać grupę na gorącym uczynku (tj. na słuchaniu radia) i wówczas zostaną pociągnięci do odpowiedzialności sądowej.

Szczygielski z Darłowa w gospodzie „Liga Morska” w Kołobrzegu w dzień zgonu towarzysza Stalina w obecności świadków wypowiadał się o zmarłym „w obelżywych słowach” oraz, że przyszedł czas na niego. Chwilowo uniknął on odpowiedzialności, gdyż opuścił Kołobrzeg, ale materiały przesłano w ślad za nim.

W gospodzie ludowej w Dygowie Kazimierz Sobieszek członek Spółdzielni Produkcyjnej w Dębogardzie również wyrażał się obelżywymi słowami o towarzyszu Stalinie. Po przesłuchaniu świadków został on aresztowany i osadzony w areszcie. Sobieszek został scharakteryzowany jako wichrzyciel, który wprowadzał ferment w Spółdzielni. W czasie akcji wyborczej w październiku 1952 roku był on profilaktycznie zatrzymany na 48 godzin. Autor ppor. Mieczysław Kozłowski stwierdził, że represja ta nie odniosła swojego skutku, a areszt jest słuszny i niewątpliwie uzdrowi sytuację w Spółdzielni Produkcyjnej w Dębogardzie.

Popijanie wódki sprzyjało swobodzie wypowiedzi. W czasie zakrapianej nasiadówki w Siemyślu Stanisław Kwiatkowski, bezpartyjny kowal zatrudniony w Spółdzielni Produkcyjnej, wzniósł toast: „wypijemy za śmierć Stalina, który wymordował dwanaście tysięcy oficerów polskich w Katyniu.” Informator ps. „Tadeusz” opisał to zdarzenie, ale do aresztowania nie doszło, bo Kwiatkowski ulotnił się i UB nie mogła go odszukać do końca marca.

Do zbrodni katyńskiej nawiązał też Jan Mizera ze Sławoborza, robotnik z PGR-u. W sklepie GS-u w obecności dwóch świadków powiedział, że śmierć oficerów polskich w Katyniu jest dziełem Stalina i dlatego dobrze, że zmarł. Mizera został aresztowany. Tak samo skończył Adam Jarecki, bezpartyjny robotnik brygady remontowej w PGR. Informator ps. „Ważny” doniósł, że wypowiadał się on z zadowoleniem o chorobie i śmierci towarzysza Stalina, przepowiadając rychłą zmianę rządów w Związku Radzieckim.

UB otrzymała też doniesienie, że Maria Borowiec mówiła, że tow. Stalin zabił swoją żonę za co go syn postrzelił, a także przepowiadała wojnę. Po zatrzymaniu w areszcie przyznała, że mówiła tak, ale opowiadała jedynie swój sen świadkowi. Dalsze przesłuchania miały wyjaśnić, skąd wiadomości takie biorą początek.

Szczególną uwagę UB zwróciło na wrogie środowiska, do których zaliczano kler, Ukraińców z akcji „W”, Niemców i dawnych członków mikołajczykowskiego PSL-u.

W dniu pogrzebu Stalina władze wydały polecenie, aby w kościołach biły dzwony. Księża polecenia te wykonywali niechętnie, co świadczy o ich wrogiej postawie. Tak na przykład proboszcz z Kołobrzegu Neumann zażądał wydania takiego polecenia na piśmie i wynajdywał różne wykręty. Neumann wyjechał, a wikariusz twierdził, że nie otrzymał polecenia od proboszcza. W końcu pod wpływem gróźb dzwony zabiły. W środowisku Niemców informator „Śliwka” doniósł o wrogich wypowiedziach pracownika PGR-u Szulca, który obelżywymi słowami wypowiedział się o śmierci Stalina. Ponieważ poza informatorem innych świadków nie było, postanowiono go intensywnie śledzić. W ocenie UB środowiska Ukraińców i PSL-owców zachowywały się spokojnie za wyjątkiem wypowiedzi Adolfa Bielskiego, rolnika z Rusowa. W czasie zebrania gromadzkiego poświęconego uczczeniu pamięci towarzysza Stalina powiedział on, że „po co zebranie, jak umarł przywódca innego państwa i co to wszystko może nas obchodzić.”

Podejmę kwerendę w archiwach, aby ustalić jakie były dalsze losy Edmunda Kukawki, Zdzisława Jastrzębskiego, Szczygielskiego, Kazimierza Sobieszaka, Stanisława Kwiatkowskiego, Jana Mizery, Adama Jareckiego, Marii Borowiec, proboszcza Neumanna, Szulca, Adolfa Bieleckiego. Będę wdzięczny za informacje o tych osobach. Czas też najwyższy, aby udostępnić dla zwiedzających piwnice Muzeum przy Armii Krajowej, które służyło za areszt UB. Są to właściwe pomieszczenia, aby urządzić w nich izbę pamięci poświęconą ofiarą stalinowskich represji.

Marzec obfituje w rocznice. Jest Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, 5 marca rocznica podpisania rozkazu Stalina o egzekucji w Katyniu i jego śmierci, 18 marca rocznica zdobycia (a dawniej wyzwolenia) Kołobrzegu. W przeddzień tych ostatnich uroczystości, które planowane są z wielką pompą, powinniśmy mieć na uwadze oczywisty fakt, że dowódcą wojsk sowieckich i polskich był zbrodniarz generalissimus Stalin. Wielu żołnierzy pochowanych na kołobrzeskim cmentarzu zginęło z powodu ogromnych błędów w dowodzeniu, a często w wyniku ostrzału własnej artylerii. Sowieccy dowódcy wykonując rozkazy Stalina za nic mieli żołnierzy i ich życie. Dzień zdobycia Kołobrzegu nie oznaczał wyzwolenia, ale pierwszy dzień okupacji bolszewików i początek grabieży i gwałtów. W 1939 roku i w 1945 roku Stalin dwukrotnie zdobywał Polskę i dwukrotnie następowała okupacja, a ta druga trwała 35 lat. Żołnierze Niezłomni walczyli z armią kraju marionetkowego, którego faktycznym przywódcą był Stalin (twórca konstytucji z 1952 roku). Czy więc jest co świętować i utrzymywać zwyczaje wprowadzone przez komunistów? Politruk Piotr Jaroszewicz, późniejszy premier, każdego roku przyjeżdżał do Kołobrzegu sławiąc braterstwo z Armią Czerwoną, ale czy to należy kontynuować?

Polegli w walkach żołnierze zasługują na naszą pamięć i szacunek. Czy jednak wzorem zwyczajów wprowadzonych przez sowietów należy ich uczcić minutą ciszy? Chrześcijanie za zmarłych modlą się. W dniu 18 marca będę modlił się za poległych, aby Dobry Bóg miał ich dusze w swojej opiece.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.