Kołobrzeg w archiwum IPN – 29 (67). Ukraińcy pod lupą SB

Niedawna rocznica ludobójstwa na Wołyniu skłania do poświęcenia uwagi naszym ukraińskim sąsiadom.

Z zażenowaniem przyglądałem się przepychankom w Sejmie w sprawie przyjęcia tekstu uchwały dotyczącej 70. rocznicy rzezi na Wołyniu. W przeddzień Prezydent Komorowski stwierdził, że były to zbrodnie noszące znamiona ludobójstwa. Formuła ta została powtórzona przez Sejm, który uznał, że była to czystka etniczna. Dla studenta I roku prawa oczywistym jest, że jeżeli dany czyn nosi znamiona kradzieży, to jest to kradzież. Jeżeli coś ma znamiona ludobójstwa, to jest to ludobójstwo. Każdy kto głosuje za brednią o „czystkach etnicznych noszących znamiona ludobójstwa” wystawia sobie fatalne świadectwo z logiki i elementarnych podstaw prawa.

Definicja ludobójstwa zawarta jest w artykule II Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa z 9 grudnia 1948 roku. Brzmi ona:

W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących  czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:

a) zabójstwo członków grupy,

b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy,

c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego,

d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy.”

Skoro Polska podpisała konwencję, to winna stosować jej postanowienia. Uchwała Sejmu i wcześniejsza Senatu w sposób oczywisty łamie konwencję z dnia 9 grudnia 1948 roku, gdyż kwestionuje jej istotną część, tj. definicję ludobójstwa.

W ostatnim okresie zrobiono dużo dla przypomnienia zbrodni wołyńskiej.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy można stwierdzić, że w okresie PRL-u ogół społeczeństwa zdecydowanie więcej wiedział o zbrodni katyńskiej, aniżeli o ludobójstwie ludności polskiej w latach 1943-1944 na Wołyniu i sąsiednich województwach.  O ile o Katyniu były obszerne informacje prasowe w tzw. gadzinówkach już w czasie trwania wojny, to wiedza o Wołyniu była przekazywana tylko z ust do ust. Przesiedlenia z kresów wschodnich odbywały się na zasadzie „równoleżnikowej”, tzn. ludność z województw południowowschodnich, np. tarnopolskiego, stanisławskiego, lwowskiego trafiała do obecnych województw opolskiego, dolnośląskiego i lubuskiego, a mieszkańcy Wileńszczyzny i Nowogródczyzny byli kierowani do województwa zachodniopomorskiego i pomorskiego. Z tych powodów na naszych terenach brak było szerszej wiedzy na temat rzezi wołyńskiej. Władze PRL-u (podobnie jak i dzisiaj) uznawały, że jakiekolwiek wspomnienia o tym ludobójstwie jest sprzeczne z polską racją stanu, może podsycać nacjonalizm ukraiński, bądź też może być odczytane jako atak na Związek Radziecki, którego częścią  była Ukraina. Tępiono bezwzględnie wszelkie wzmianki o ludobójstwie na Wołyniu. Charakterystycznym przykładem może być zawarta w sprawozdaniu szefa SB kpt. B. Starosty z dnia 30 grudnia 1960 roku (IPN Sz 00103/24, t. 1) informacja dotycząca przeprowadzonej rozmowy tzw. „profilaktyczno-ostrzegawczej” z wikariuszem parafii w Rymaniu ks. Kazimierzem Zbierskim. Ksiądz w dniu 1 listopada 1960 roku na cmentarzu w Powalicach (gm. Sławoborze) wygłosił kazanie, w czasie którego powiedział, że bandy ukraińskie wymordowały tysiące Polaków, których groby rozsiane są na Wołyniu, a Polacy nie mogą ich odwiedzać. Służba Bezpieczeństwa uznała, że tego rodzaju wypowiedź ma charakter polityczny i jest skierowana przeciwko ludności ukraińskiej. Według oceny SB była to próba skłócenia ludności polskiej z ludnością ukraińską. Zagrożono księdzu, że w przypadku powtórzenia podobnych wypowiedzi zostanie aresztowany.

Służba Bezpieczeństwa realizowała politykę komunistów, aby wymazać z pamięci narodowej wielką zbrodnię XX wieku.  Nasunęła mi się myśl, aby przejrzeć materiały wytworzone przez UB i SB z lat 1945-1970 dotyczące inwigilacji Ukraińców przebywających na terenie powiatu kołobrzeskiego. Znaleźli się tu wbrew własnej woli, gdyż komuniści pozbawili ich ojcowizny i nakazali zamieszkać na ziemiach zachodnich. Tzw. „Akcja Wisła” (w nomenklaturze SB „Akcja W”) była oczywistą niegodziwością i władze III Rzeczypospolitej wielokrotnie dawały temu wyraz. Postkomuniści twierdzą, że „Akcję Wisła” przeprowadziło Państwo Polskie w sytuacji, gdy powinni uderzyć się we własne piersi i przyznać, że to komuniści byli sprawcą prześladowań Ukraińców. Jeżeli ktoś poczuwa się do poglądów komunistycznych i wychwala PRL, to powinien Ukraińców przepraszać. Sprawcami ludobójstwa na Wołyniu były różne organizacje nazywane potocznie (choć bardzo nieściśle) banderowcami. To owi banderowcy i ludzie ich gloryfikujący powinni przeprosić za ludobójstwo, a winni ponieść karę.

W dokumentach, do których dotarłem pierwsza wzmianka o Ukraińcach to aresztowanie w majątku Piastowo powiat Kołobrzeg 8 listopada 1946 roku Teodora Tymoszuka, członka Armii Własowa za współpracę z okupantem i nieleganie przechowywane broni. Więcej informacji na ten temat zawiera sprawozdanie dekadowe powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa z marca 1949 r. Por. Piotr Stelmaszczuk twierdzi, że Tymoszczuk był związany z wywiadem angielskim. Swoją wiedzę czerpał z informacji kontrrozwietki sowieckiej. Tymoszczuk podawał się za agronoma i dlatego został administratorem majątku w Piastowie. Stanowisko to otrzymał, gdyż zaprzyjaźnił się z burmistrzem Kołobrzegu Brożkiem (pisanym też jako Broszek). Kiedy Tymoszczuk spodziewał się aresztowania i deportacji do ZSRR to wówczas Brożek pomógł mu ukrywać się w Szczecinie. Tymoszczuk pochodził z Równego na Wołyniu. UB ustaliło, że ma on rodzonego brata, który w tym czasie było pułkownikiem kontrwywiadu zatrudnianym w Ministerstwie Obrony Narodowej w Warszawie.

W sprawozdaniach UB za lata 1949-1956 znalazłem niewiele wzmianek o inwigilacji Ukraińców na terenie powiatu kołobrzeskiego, ale przyznaję, że nie prowadziłem szczegółowej penetracji archiwów w tym kierunku.

Po przemianach październikowych w 1956 roku w sprawozdaniach z 1 kwietnia 1957 roku (IPN Sz 00103/24, t. 3) odnotowano wzmożoną działalność elementu nacjonalistycznego wywodzącego się z byłych członków UPA. Rozpowszechniali oni wrogą propagandę, że między Polską a ZSRR została zawarta umowa na podstawie której wszyscy Ukraińcy z akcji „W” zostaną przesiedleni do ZSRR na miejsce tych, którzy przyjechali do Polski z ZSRR. Zaniepokoiło to ludność ukraińską, która zaczęła wyjeżdżać w swoje rodzinne strony, aby zorientować się w sytuacji. W kolejnym sprawozdaniu z dnia 24 czerwca 1957 roku zaznaczono, że w środowisku ukraińskim są odgłosy wyrażające chęć powrotu od województwa rzeszowskiego, aby odzyskać ziemie zakupioną za zarobione w Ameryce pieniądze. Wśród ludności ukraińskiej krążą pogłoski o mającej wybuchnąć wojnie i powstaniu niepodległej Ukrainy. Potylicki mieszkający w Starym Borku rozgłaszał, że w Londynie powstał emigracyjny rząd ukraiński, który rozrzuca ulotki.

W domu Ukraińca Dymitra Kirlejza organizowane są schadzki Ukraińców o nieustalonym charakterze. Ponadto otrzymuje on listy i paczki z USA i Francji. Autorem tych doniesień był tajny współpracownik „Zazula”. W teczce zawierającej sprawozdania kwartalne i roczne szefa SB w Kołobrzegu za lata 1960-1970 (sygn. akt IPN Sz 00103/24), znajduje się kilka informacji jak to określano w nowomowie , po zagadnieniu nacjonalizmu ukraińskiego. W sprawozdaniu z 30.03.1960 roku są informacje tajnego informatora o pseudonimie „Zazula”, który donosił na Ukraińców. Napisał on, że ksiądz ukraiński o nazwisku Domiłow negatywnie wypowiadał się o swoim koledze z Białogardu, bo „z takim człowiekiem nie chce się spotykać, gdyż jest to nasz największy wróg, gdyż jest Ukraińcem, a po polsku odprawia.” W planie pracy SB Kołobrzeg na 1961 r. (IPN Sz 00103/26) zalecono, alby wykorzystać tajnych współpracowników o pseudonimach „Zazula” i „Jan” do zbierania informacji o działalności księdza Domiłowa, który odprawia nabożeństwa w Korzystnie. Celem było uzyskanie danych o jego oddziaływaniu na ludność i głoszonych kazaniach. Ponadto ppor. SB Komecki miał śledzić aktyw kościoła greckokatolickiego, który się skupia wokół księdza, aby ustalić czy prowadzi on działalność nacjonalistyczną.

 Z tego samego okresu pochodzą też ciekawe informacje dotyczące UTSK czyli Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Już w 1959 roku SB uznawała, że Ukraińskie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne istnieje tylko formalnie, bo koła terenowe nie prowadzą żadnej działalności. Wyjątkiem było koło w Karcinie, którego przewodniczącym był członek UPA. Informator o pseudonimie „K” podał, że organizuje on bardzo często zebrania oficjalne jak i potajemne.

W 1960 roku odbył się  krajowy zjazd tego stowarzyszenia. „Zazula” doniósł, że Piotr Jedynak delegat na ten zjazd, a jednocześnie Przewodniczący Powiatowego Zarządu UTSK w Kołobrzegu stwierdził, że szkoda było jechać na zjazd i że działalność UTSK to tylko bujda i zamydlenie oczu. Delegaci z województwa koszalińskiego w drugim dniu obrad na znak niezadowolenia wyjechali do domów. W następnym, tj. 1961 roku SB odnotowała, ze na terenie powiatu kołobrzeskiego zanikła działalność UTSK, a nawet nie odbyło się zaplanowane zebranie wyborcze powiatowych struktur Stowarzyszenia. Zaniepokoiło to SB, gdyż uważano, że kontrolowane przez władze Stowarzyszenie może być celowo torpedowane przez elementy nacjonalistyczne lub nacjonalistów ukraińskich działających za granicą.

W sprawozdaniu za 1960 rok podano również, że nauczycielka ze szkoły w Rymaniu, która była narodowości ukraińskiej odmówiła prowadzenia lekcji języka polskiego, gdyż oświadczyła, że nienawidzi tego języka. W dostępnych mi materiałach nie ma informacji, co do dalszych jej losów.

Prowadzono kilka spraw, tzw. obserwacyjnych dotyczących osób, które skazane były za przynależność do UPA. SB stwierdziła, że po opuszczeniu więzień nie podejmą oni żadnej działalności i prowadzą normalne spokojne życie i dlatego po kilku latach zaniechano prowadzenia ścisłej obserwacji.

W przeważającej części sprawozdań znajdują się krótkie informacje, że  środowiska ukraińskie są obserwowane, ale „o zagadnieniu nacjonalizmu ukraińskiego nie uzyskano nowych form względnie metod działalności” (autor szef  SB kpt. B. Starosta).

W sprawozdaniu za rok 1968 (liczy on 24 strony maszynopisu) Ukraińcom poświęcony jest jeden krótki akapit. Autor ubolewa, że najsłabiej pracuje czterech tajnych współpracowników „po zagadnieniu nacjonalizmu ukraińskiego”, gdyż w ciągu roku od sieci tej nie uzyskano ciekawych informacji, a zatem współpraca z nimi oraz ich przydatność musi być poddana szczegółowej analizie.

W sprawozdaniu z 1970 roku podkreślano, że w grupie mniejszości ukraińskiej nastąpiły pozytywne (w ocenie SB) zmiany nieangażowania się do wrogiej działalności elementów znanych w przeszłości z nacjonalistycznych poglądów.

Ten krótki przegląd materiałów UB i SB dotyczących Ukraińców świadczy, że tajna policja po 1950 roku uznawała te zagadnienia za marginalne i bez większego znaczenia. Było to spowodowane okolicznością,  że Ukraińcy zachowywali się stosunkowo spokojnie, siedzieli cicho i nawet niechętnie przyznawali się, że są Ukraińcami, mówili dobrze po polsku bez żadnych naleciałości co pozwoliło im wtopić się w przesiedleńców z Wileńszczyzny i Nowogródczyzny. Nie mając swoich kapłanów chodzili nawet do rzymsko-katolickich kościołów. Ukraińcy jako zdolny naród w sposób naturalny awansowali i wielu z nich pełniło odpowiedzialne i ważne stanowiska w naszym powiecie.

Piszą ten artykuł ponownie przeczytałem fundamentalną i znakomitą pracę Arkadiusza Słabiga „Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim w latach 1945-1989”, IPN Szczecin 2008. Autor ten podkreśla, że w pierwszym okresie aparat bezpieczeństwa sprawował nadzór nad rozmieszczeniem Ukraińców w terenie oraz uniemożliwiał powrót na poprzednie miejsca zamieszkania w ramach planu asymilacji. Ludność ukraińską w całości objęto kompleksową kontrolą operacyjną podejrzewając, że istnieją konspiratorzy gotowi podjąć podziemną robotę. Zastraszeniu miały służyć masowe aresztowania Ukraińców. Sytuacji zmieniła się po 1950 roku, gdyż zaniechano masowych brutalnych represji wobec domniemanych wrogów systemu. Ukraińcom pozwolono odbudować struktury kościoła greckokatolickiego. W tym okresie SB uznawała, że nie prowadzi już działań przeciwko Ukraińcom, ale jedynie wobec „nacjonalistów ukraińskich”. Praca w całości godna przeczytania. Polecam.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.