Kołobrzeg w archiwum IPN – 9 (47). Tajny współpracownik „Jacek” vel „Jarek”, nr ewidencyjny 21.075

W latach 90. XX wieku toczyła się w Polsce ożywiona i pełna emocji dyskusja dotycząca materiałów pozostawionych przez Służbę Bezpieczeństwa. Ludzie skupieni wokół „Gazety Wyborczej” oraz postkomuniści twierdzili, że materiały te nie mają żadnej wartości, gdyż zostały celowo spreparowane i są to tzw. „fałszywki”, a prawdziwe dokumenty już zniszczono. Mottem przewodnim kampanii prezydenckiej Kwaśniewskiego Aleksandra było hasło „wybierzmy przyszłość” i wprost nawoływano do zaniechania jakichkolwiek badań nieodległej przeszłości. Środowiska prawicowe oraz liczne grono ludzi nauki domagało się udostępnienia dokumentów i swobody badań naukowych, a przede wszystkim ujawnienia prawdy o ludziach i faktach. Należy przypomnieć, że przez długie lata po 1990 roku wszystkie dokumenty wytworzone przez SB nadal traktowano jako ściśle tajne. Nawet gdy wznowiono śledztwo w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, to ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych (wywodzący się z „Solidarności”) odmówił odtajnienia dokumentów SB na potrzeby Prokuratury. Sytuacja uległa poprawie po utworzeniu ustawą z 18 grudnia 1998 roku Instytutu Pamięci Narodowej. Organizacja IPN-u z powodu skąpych środków finansowych przebiegała powoli i opornie. Ogromna ilość przejętych dokumentów leżała w workach i brak było faktycznego do nich dostępu. Sprawa nabrała przyspieszenia po ujawnieniu w styczniu 2005 roku tzw. listy Wildsteina. Dyskusja jaka przetoczyła się w mediach unaoczniła, że tak naprawdę nic nie wiadomo o ogromnych zbiorach dokumentów pozostawionych przez Służbę Bezpieczeństwa. Na fali tej dyskusji postanowiłem podjąć wiosną 2005 roku własne badania naukowe, których efektem jest książka „Kołobrzeg-twierdza Solidarności”, a także cykl artykułów „Kołobrzeg w archiwum IPN”. Wymieniam tam kilkudziesięciu tajnych współpracowników, ale w sposób świadomy nie ujawniałem ich nazwisk. Liczyłem na to, że bogaty materiał i przedstawione fakty skłonią przynajmniej niektórych agentów do ujawnienia się i przeproszenia osób, na które donosili. Do dzisiaj nie odnotowałem żadnego takiego przypadku i dlatego postanowiłem uchylić kilka tajemnic.

W cyklu „Kołobrzeg w archiwum IPN” przedstawiłem dotychczas czterech działaczy „Solidarności” z Kombinatu Budowlanego: Wojciecha Krzewinę (nr 36 i 37 w „Gazecie Kołobrzeskiej”) Sławoja Kiginę (nr 1/39 i 2/40 w portalu miastokobrzeg.pl), Leszka Turskiego (nr 6/44 w portalu miastokobrzeg.pl i w „Kulisach kołobrzeskich”) oraz ostatnio Henryka Dmitrzaka (nr 8/46 w portalu miastokobrzeg.pl i w „Kulisach kołobrzeskich”). W artykułach tych wielokrotnie przywoływałem tajnego współpracownika o pseudonimach „Jacek” i „Jarek”. W archiwum IPN pod sygn. IPN Sz 00104/434, t. 1 i t. 2 zachowała się w całości jego teczka personalna i teczka pracy.

Teczka personalna rozpoczyna się od kwestionariusza z danymi osobowymi oraz uzasadnieniem pozyskania do współpracy. Twórca kwestionariusza plut. Ireneusz Kołodziejczyk napisał, że Tomaszewski Paweł Edmund jest z zawodu kierowcą-mechanikiem i pracuje jako brygadzista w Kombinacie Budowlanym w Bazie Sprzętu i Transportu przy ulicy Rybackiej w Kołobrzegu.  Esbek ocenił, że jest on dość inteligentny, dobrze przyswaja fakty i posiada duże możliwości w nawiązywaniu wszelkiego rodzaju kontaktów z osobami w swoim miejscu pracy. Celem pozyskania Tomaszewskiego jako informatora było rozpoznanie działaczy zawieszonego związku „Solidarność”, a ponadto zakładano, że będzie informował o trudnościach typu gospodarczego i o atmosferze jaka panuje wśród pracowników Kombinatu. Pozyskanie na agenta nastąpiło na zasadzie dobrowolności, gdyż Tomaszewski uważa, że „dobro naszej ojczyzny jest obowiązkiem każdego obywatela”. Tzw. „opracowanie” na tajnego współpracownika trwało przez kilka tygodni i w tym czasie zbierano o nim wszelkie informacje. Ostateczna rozmowa odbyła się w Komendzie Milicji. Kołodziejczyk wezwał Tomaszewskiego w związku z kradzieżą wózka dziecięcego i wykorzystując sposobność nakłonił go do współpracy.

Już w czasie pierwszej rozmowy 9 września 1982 r. Tomaszewski poinformował esbeka, że działacze „Solidarności” Sławoj Kigina, Stanisław Dziemsza i Marian Ogórek prowadzą rozmowy na temat manifestacji, jaka ma się odbyć 11 listopada 1982 roku pod fontanną, a następnie pod Katedrą. Tomaszewski obrał sobie pseudonim „Jacek” i ustalono, że będzie dzwonił do Kołodziejczyka na numer 256 przedstawiając się pseudonimem. Zapewniono, że w przypadku, gdy informacje będą ważne, dokładne i prawdziwe, to wówczas agent będzie otrzymywał pieniądze. Dopełnieniem czynności pozyskania było własnoręczne zobowiązanie Tomaszewskiego Edmunda do współpracy.

W okresie  współpracy, tj. od września 1982 r. do grudnia 1987 r. tw „Jacek” (w późniejszym czasie zmienił pseudonim na „Jarek”) był prowadzony przez czterech esbeków: Kołodziejczyka Ireneusza (21 spotkań), Jeske Andrzeja (12 spotkań), Szymanka Janusza (2 spotkania), a od lutego 1986 roku przez Burzykowskiego Henryka (31 spotkań). Łącznie Tomaszewski Edmund spotkał się w warunkach pełnej konspiracji 66 razy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa.

Ze spotkań tych zadowolone były obie strony. Esbecy otrzymywali sprawdzone i pewne donosy, a Tomaszewski Edmund pieniądze. Łącznie wypłacono mu 130.000,00 zł oraz otrzymał prezenty – deficytową wówczas kawę  oraz koniaki.

Wszystkie wypłaty były dokumentowane pokwitowaniami pisanymi osobiście przez Tomaszewskiego oraz wnioskami i raportami wytworzonymi przez esbeków. Wypłat dokonywano z tzw. funduszu „0” odrębnie księgowanego.

Pomiędzy tajnym współpracownikiem, a jego opiekunem z SB często tworzyła się specyficzna zależność, a nawet zażyłość. W opisywanej sprawie kpt. SB Burzykowski Henryk w raportach składanych przełożonym w sposób bardzo ciepły i życzliwy pisze o swoim agencie „Jacek” vel „Jarek”. Tak na przykład w raporcie z dnia 13 listopada 1986 roku informuje, że jego podopieczny choruje i dlatego Burzykowski wręczył mu prezenty: kawę i koniak. Esbek podkreślił, że Tomaszewski w pełni na to zasłużył. Na zakończenie spotkania życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia i miłego spędzenia świąt Bożego Narodzenia. O szczególnym stosunku agenta i jego opiekuna świadczy fakt, że 20 października 1986 roku w godzinach wieczornych tw „Jarek” zadzwonił do esbeka i przeprosił go, że nie przyszedł na spotkanie, gdyż przebywa w szpitalu. Dlatego prosił, aby Burzykowski odwiedził go na oddziale wewnętrznym. Z zachowaniem pełnej konspiracji do odwiedzin takich doszło. Burzykowski charakteryzując tw „Jarek” napisał, że jest on na bieżąco wykorzystywany do sprawy obiektowej „Beton” dotyczącej pracowników Kombinatu Budowlanego. Podkreślał, że agent ma duże osiągnięcia w rozpracowywaniu wrogiego elementu oraz że „tw, mimo złego stanu zdrowia jest człowiekiem niezwykle aktywnym i bezgranicznie oddanym i lojalnym wobec Służby Bezpieczeństwa”. W dalszej części raportu Burzykowski napisał:

„Z analizy treści uzyskanych informacji wynika, iż tw jest źródłem prawdomównym i wiarygodnym. Zasługuje na pełne zaufanie z naszej strony. Nie stwierdzono żadnych symptomów dezinformacji lub dwulicowości. Potrafi selektywnie oceniać problemy i skupiać uwagę na zagadnieniach, które mogą być przydane bądź wykorzystane w operacyjnej ochronie obiektu. Każde zadanie starał się wykonywać dobrze i w terminie. Informacje pisze chętnie w czasie spotkania bądź w domu w zależności od zadania i warunków. (…) Spotkania dotychczas odbywano w prywatnym mieszkaniu tw. Wykorzystywano czas, gdy żona i dzieci źródła były poza domem. Tajny współpracownik w dostatecznym stopniu przyswoił sobie zasady współpracy i przestrzega je zawsze we wzajemnych kontaktach z oficerem. Szkolenia prowadzono systematycznie w czasie spotkań w zakresie niezbędnym do wymogów współpracy i realizacji określonych zadań wynikających z potrzeb naszej służby”.

Burzykowski zaznaczył, że agent na spotkania przychodzi punktualnie, a pieniądze przyjmuje bez żadnych oporów psychicznych. Jako szczególny przykład zaangażowania i lojalności Burzykowski opisał przypadek oczekiwania tw „Jarek” na wizytę u lekarza pomocy doraźnej. W poczekalni nieznany pacjent narzekał, że jest palaczem w Komendzie Milicji i za źle wykonaną pracę został pobity pałką przez kierownika gospodarczego. Tw „Jarek” sam poprosił o pilny kontakt z oficerem SB i opowiedział o szczegółach zasłyszanego zdarzenia podkreślając, że czyni to z własnej inicjatywy i z sympatii do SB pomimo, że jest bardzo chory. Akta personalne agenta tw „Jacek” vel „Jarek” kończą się notatką, że zmarł on 22 grudnia 1987 roku i z tego powodu akta złożono do archiwum.

Istnieje również „teczka pracy” Tomaszewskiego Pawła Edmunda zawierająca 68 obszernych dokumentów. Są to głównie donosy pisane ręką agenta lub notatki sporządzone przez prowadzących oficerów SB w oparciu o ustne relacje tajnego współpracownika. Za tydzień przedstawię na konkretnych przykładach, jak wyglądał „praca” tw „Jacek” vel „Jarek” oraz jego opiekunów z SB.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.