Gdzie kobieta ukryła się na promie? (9)

Takie pytanie stawiali sobie wopiści, gdy wykryto jej ucieczkę z Polski.

 

Aby wyjaśnić okoliczności ucieczki Anny Trajdeckiej i starszego stewarda Stanisława Miciuka wszczęto Sprawę Operacyjnego Sprawdzenia „Cafeteria”. Po kilku miesiącach w oparciu o między innymi relacje tajnych współpracowników „Lilianny” i „Gustawa” ustalono, że ucieczkę ułatwiła zmiana załogi. Na promie „Wawel” raz na dwa tygodnie następowała wymiana całej załogi. Dla wykonania tej czynności prom przepływał z przystani promowej na nadbrzeże im. Władysława IV w Świnoujściu. Dotychczasowa załoga schodziła na wypoczynek, a jej miejsce zajmowała druga zmiana. Przy tej wymianie było sporo zamieszania. Zamustrował się między innymi starszy steward Miciuk, który był barmanem w „Cafeterii” na promie „Wawel”. Na zaproszenie Miciuka na prom weszła Anna Trajdecka i jej koleżanka. Marynarze pełniący służbę tropową wzięli od kobiet dowody osobiste, ale nie wpisali ich danych do książeczki. Miciukowi udało się niepostrzeżenie zabrać trapowym dowód osobisty Anny Trajdeckiej. Przebywająca z nią koleżanka sama odebrała swój dowód i zeszła z promu. Przed wyruszeniem w rejs załoga rutynowo dokonała przeszukania całego statku, przy czym był on podzielony na rejony. Przeszukania pomieszczenia baru i jego zaplecza dokonał Miciuk i poświadczył w protokole, że nie wykrył zablindowanych osób. Prom 9 grudnia 1982 roku o godzinie 1600 wypłynął w planowany rejs do Ystad. Do Ystad „Wawel” dotarł o 2300, a postój miał trwać zaledwie godzinę. Niektórzy członkowie załogi zeszli na ląd, a po północy „Wawel” ruszył w rejs powrotny do Świnoujścia. Tuż przed wejściem do portu o godzinie 700 zauważono brak stewarda. Kapitan złożył w tej sprawie raport. W tym czasie nie wiedziano co naprawdę się wydarzyło. Nie można było wykluczyć, że Miciuk spóźnił się na wyjście promu w morze. Przy następnym pobycie w Ystad kapitan Zdzisław Bladowski poszedł na policję i uzyskał informację, że istotnie Miciuk prosił o azyl. Dopiero 12 grudnia 1982 roku tajny współpracownik powiadomił WOP, że członkowie załogi widzieli w Ystad na ulicy Stanisława Miciuka w towarzystwie kobiety. Ustalono, że była to Anna Trajdecka. Potwierdziła to szwedzka gazeta „Ystads Alletianda” z dnia 11 grudnia 1982 roku pisząc, że dwoje ludzi polskiej narodowości, mężczyzna i kobieta, zwrócili się o udzielenie azylu politycznego. Para ta przybyła promem, żeby otrzymać wolność i oczekują na załatwienie zezwolenia. W artykule tym napisano również, że w ośrodku dla politycznych uciekinierów w Löderup przebywało 35 Polaków, którzy przybyli w okresie od kwietnia do września 1982 roku. Ponadto w październiku przybyło czworo Polaków, a w listopadzie dalsza dwójka.

Polska Żegluga Bałtycka została w okresie stanu wojennego zmilitaryzowana. Oznaczało to, że każdy pracownik był traktowany jak żołnierz. Zejście ze statku w Ystad i odmowa powrotu oznaczała dezercję za granicę, tj. przestępstwo z art. 304 §3 k.k. i zagrożona była karą od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. Przeciwko Stanisławowi Miciukowi wszczęto śledztwo. Ponieważ podejrzany był poza zasięgiem wojskowej prokuratury ograniczono się do rozesłania listu gończego i zastosowania tymczasowego aresztowania w przypadku zatrzymania. Stanisławowi Miciukowi zarzucono zbrodnię, ale władze PRL nie zdecydowały się, aby wobec niego, bądź 65 innych „dezerterów” z PŻB wystąpić o ekstradycję. Zdawano sobie sprawę, że Szwecja i inne kraje, w których przebywali „dezerterzy” po wprowadzeniu stanu wojennego nie deportują marynarzy. Władze komunistyczne starały się ściągnąć do Polski „dezerterów” obiecując im bezkarność. Na 66 „dezerterów” z PŻB w Kołobrzegu ofertę komunistów przyjęło 9 uciekinierów, którzy z różnych przyczyn – najczęściej osobistych – powrócili do kraju. Władze PRL dotrzymywały danego słowa i żaden z powracających „dezerterów” nie został skazany na wieloletnie więzienie. Ich sprawy umarzano z powodu znikomego społecznego niebezpieczeństwa. Oczywiście po powrocie uciekinierzy musieli opisać, co robili w krajach zachodnich oraz opowiedzieć szczegółowo o innych spotkanych tam „dezerterach”.

Stanisław Miciuk pozostał w Szwecji, a kilka lat później wystąpił o obywatelstwo tego kraju. Działania operacyjne prowadzone w ramach SOR „Cafeteria” doprowadziły pograniczników do wniosku, że nieprawidłowo wykonywana była służba trapowa. Dyrektor PŻB Janusz Rutkowski wykonując polecenie wopistów zwolnił z pracy 1 lutego 1983 roku marynarza pełniącego wachtę przy trapie.

Sprawę karną zakończono dopiero w październiku 1990 roku. Prokurator podjął zawieszone dochodzenie, odwołał poszukiwanie listem gończym i uchylił tymczasowe aresztowanie. Równocześnie wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa, ponieważ czyn nie stanowi przestępstwa z uwagi na znikomy stopień społecznego niebezpieczeństwa. W uzasadnieniu postanowienia prokurator stwierdził, że czynu nie można rozpatrywać w oderwaniu od istniejącej wówczas sytuacji politycznej i gospodarczej. Ograniczenia dotyczyły swobody rozwiązywania stosunku pracy przez osoby zatrudnione w jednostkach zmilitaryzowanych i możliwości swobodnego wyjazdu za granicę. Trudności życia codziennego związane z katastrofalną sytuacją gospodarczą kraju rodziły w społeczeństwie rozgoryczenie i pragnienie znalezienia stabilizacji jaką dla wielu osób stanowiła emigracja za granicę. Uchylenie się od pełnienia służby było w tym wypadku okolicznością dodatkową, a nie zasadniczym celem działania sprawcy.

 

 

 

 

 

                                       Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.