Z ławy obrońcy i kibica (26). Granice prawa

Sędzia Tuleya przyrównując metody śledcze zastosowane wobec doktora G. do czasów stalinowskich wywołał burzę medialną, w czasie której nie zauważono, że jest to stała praktyka niezależna od opcji politycznej sprawującej władzę.  

 

            Z góry zastrzegam, że nie zamierzam uczestniczyć w sporze wywołanym ustnym uzasadnieniem sędziego Tuleyi wyroku w sprawie przeciwko doktorowi G. o przyjmowanie łapówek. Uważam bowiem, że obie strony toczące zaciętą dysputę mają po części rację. Obrońcy sędziego Tuleyi słusznie uważają, że miał on prawo, a nawet obowiązek, aby w ustnych motywach wyroku odnieść się do metod prowadzenia śledztwa i ocenić dowody zebrane w czasie śledztwa. Ocena taka powinna być dokonana w sposób merytoryczny. Jeżeli pewne czynności śledcze, na przykład przesłuchania świadków czy podejrzanych, dokonano z naruszeniem prawa, to dowody zebrane w ten sposób powinny być dokładnie ocenione. Sędzia ma pełne prawo, aby nie dać wiary dowodom zebranym z naruszeniem procedury karnej, a nadto jest uprawniony aby wytknąć to organom śledczym czy też prokuraturze. Próba ograniczenia kompetencji sędziego w tym zakresie jest słusznie oceniana jako zamach na niezawisłość sądu.

Niezależnie od tego, moim zdaniem, wypowiedzi sędziego winny być takie, aby nie naruszały powagi sądu. Jeśli istotnie CBA prowadziła przesłuchania nocą, zatrzymań dokonywano w świetle kamer, a świadkom i oskarżonym grożono, to niewątpliwie jest to naganne, ale nieuzasadnione jest utożsamianie z metodami okresu stalinowskiego. UB w latach 1945-1954 w czasie przesłuchań regularnie stosowała tortury, bicie, porażanie prądem, a przesłuchania trwały po kilkadziesiąt godzin ze zmieniającymi się prześladowcami. Stosowano wiele wymyślnych sposobów złamania woli więźniów, jak na przykład wbijano szpilki pod paznokcie, sadzano na nodze odwróconego taboretu, zanurzano w lodowatej wodzie. Pomysły bandytów z UB są trudne do opisania w jednym krótkim felietonie. Znanych jest wiele przypadków śmierci w czasie takich przesłuchań. Po 1956 r. wraz utworzeniem Służby Bezpieczeństwa (SB) metody przesłuchań uległy diametralnej zmianie i co do zasady zaprzestano torturowania więźniów, a zaczęto posługiwać się bardzie wyrafinowanymi metodami złamania oporu przesłuchiwanych. Również i SB stosowała się w niektórych przypadkach drastyczne metody. Działaczy „Solidarności” z Torunia wywieziono do lasu i grożono im zabójstwem. Negatywnym przykładem mogą być też działania wobec księdza Jerzego Popiełuszki. Tego rodzaju ekscesy nie stanowiły stałej metody, chociaż ją dopuszczano w licznych przypadkach. Jeśli mówimy o metodach UB i SB, to w obu przypadkach nie miały one nic wspólnego z pojęciem metod śledczych stosowanych w krajach demokratycznych. Jednakże niezasadnym byłoby mówienie o metodach SB jako stalinowskich. Tym bardziej nie można mówić o metodach stosowanych przez ABW jako stalinowskich, gdyż ABW zachowywało się w sposób nieporównywalnie bardziej poprawny, aniżeli komunistyczna SB.

            Po tych wstępnych uwagach należy zastanowić się, czy metody śledcze ABW zastosowane w sprawie doktora G. są wytworem tzw. IV RP. Politycy i publicyści obozu władzy uważają, że słowa sędziego Tuleyi należy odczytać jako potępienie „kaczyzmu”, okresu 2005-2007. Jeżeli istotnie sędzia Tuleya kierował się takimi motywami, to rację ma opozycja, że sędzia nie powinien dokonywać ocen o charakterze politycznym. Dyskutantom z obu stron sceny politycznej zabrakło chyba odwagi, aby wykorzystać proces doktora G. do rozpoczęcia dyskusji o łapownictwie oraz o kondycji polskiego wymiaru sprawiedliwości, a w szczególności o poziome prowadzonych postępowań przygotowawczych przez policję i inne służby, a przede wszystkim przez prokuraturę. Na przykład należałoby się zastanowić i przeanalizować, czy straszenie świadków i podejrzanych więzieniem, to tylko naganne incydenty ze sprawy przeciwko doktorowi G. Według moich obserwacji i opinii osób z którymi stykam się zawodowo i na gruncie prywatnym, na terenie Polski w całym okresie od 1990 roku do chwili obecnej istnieją rozliczne przypadki, że świadkowie i podejrzani bywają zastraszani przez prowadzących przesłuchanie bez względu na to czy jest to Policja, CBŚ, ABW czy CBA. Odnoszenie takich zdarzeń tylko i wyłącznie do okresu 2005-2007 jest całkowicie nieuzasadnione, bowiem wcześniej i później było dokładnie tak samo bez względu na to czy u władzy był AWS, SLD, PiS czy PO. Moje szczególne oburzenie wynika ze stosowania tzw. aresztu wydobywczego, który jest stałą praktyką organów ścigania i sądów nieprzerwanie od czasów komunistycznych do chwili obecnej. Za komuny jedną z podstaw prawnych stosowania aresztu był tzw. znaczny stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu. Jeżeli przeciwko podejrzanemu nie było dowodów, albo były to dowody bardzo słabe, to wówczas uzasadniano areszt owym wysokim stopniem społecznego niebezpieczeństwa czynu. Organy ścigania wychodziły z założenia, że podejrzany pozbawiony wolności złamie się i zacznie sam siebie oskarżać wzmacniając nikłe dowody winy. Po upadku komuny  tego rodzaju postępowanie spotkało się z powszechną krytyką i z kodeksu postępowania karnego  wykreślono z przyczyn uzasadniających areszt – znaczne społeczne niebezpieczeństwo czynu. Pomimo tej ustawowej zmiany, błędna praktyka była kontynuowana. Istnieją rozliczne przypadki, że sąd stosował areszt tymczasowy w celu wydobycia od podejrzanego obciążających go wyjaśnień. Znany mi jest przypadek zatrzymania trzech młodych ludzi podejrzewanych o serię włamań. W czasie przesłuchań wszyscy trzej przyznali się, a nadto jeden ze sprawców stwierdził, że w niektórych włamaniach uczestniczył jeszcze czwarty, który stał na czatach. Pomawiany zdecydowanie zaprzeczył, aby brał udział w którymkolwiek z przestępstw. W czasie przeszukań nic u niego nie znaleziono i nie było żadnego dowodu na potwierdzenie pomówień. Efekt był taki, że trzej główni włamywacze zostali zwolnieni do domów, a czwarty, który się nie przyznawał został osadzony w areszcie. Sędzia, który zastosował ten areszt w uzasadnieniu napisał wprost, że przyczyną jest postawa podejrzanego, który nie przyznaje się do winy. Jest to typowy przypadek aresztu wydobywczego, który stosowany jest w całej Polsce pomimo obowiązywania nowego kodeksu postępowania karnego, który nie przewiduje, aby nieprzyznawanie się do winy mogło być podstawą tymczasowego aresztowania. W art. 258 k.p.k. wyszczególnione są wszystkie podstawy prawne tymczasowego aresztowania:

1)      zachodzi uzasadniona obawa ucieczki lub ukrywania się oskarżonego, zwłaszcza wtedy, gdy nie można ustalić jego tożsamości, albo nie ma on w kraju stałego miejsca pobytu;

2)      zachodzi uzasadniona obawa, że oskarżony będzie nakłaniał do składania fałszywych zeznań lub wyjaśnień, albo w inny bezprawny sposób utrudniał postępowania karne;

3)      grozi oskarżonemu surowa kara, gdy górna granica zagrożenia wynosi co najmniej 8 lat lub gdy został już skazany na karę nie niższą niż 3 lata;

4)      zachodzi uzasadniona obawa, że oskarżony, któremu zarzucono popełnienie zbrodni lub umyślnego występku popełni przestępstwo przeciwko życiu, zdrowiu, lub bezpieczeństwu powszechnemu, a zwłaszcza gdy popełnieniem takiego przestępstwa groził.

Policjant, który grozi podejrzanemu, że jeżeli nie przyzna się on do winy, to z tego powodu zostanie aresztowany – przekracza swoje uprawnienia. Jeszcze bardziej naganne jest, jeśli sąd stosuje tymczasowe aresztowanie, aby spełnić oczekiwania organów śledczych, że podejrzany pozbawiony wolności „skruszeje”, przyzna się do winy, a może jeszcze obciąży inne osoby. Adwokaci w wystąpieniach publicznych wielokrotnie zwracali na te patologie uwagę. Ich głos nie jest jednak słyszalny i brany pod uwagę.

Adwokaci protestują również przeciwko uznawaniu za pełnowartościowe dowody, tzw. owoce zatrutego drzewa (concept of poisoned fruit trees). Pojęcie to przywędrowało z krajów anglosaskich, w których stosowana jest restrykcyjna zasada, że nie może być brany pod uwagę przez sąd dowód zdobyty w sposób sprzeczny z prawem. W naszym systemie prawnym zasada ta nie działa, a przede wszystkim nie jest uregulowana. Najbardziej głośna to sprawa nagrania Rywina przez Michnika, który nie powiadomił swojego rozmówcy o zastosowanym podstępie. Dowód ten został przyjęty z całą powaga przez sąd. Efekt jest taki, że wyroiła nam się szarańcza i mamy plagę masowego nagrywania prowadzonych rozmów i późniejszego szantażowania rozmówców. Szczególnie daje się to zaobserwować w czasie procesów rozwodowych. Gdyby w sposób jasny i precyzyjny uregulować kwestię legalności zbierania dowodów to sędzia Tuleya miałby mniej okazji do wygłaszania politycznych filipek i mógłby bardziej skupić się na rozstrzyganiu sprawy w oparciu o obowiązujące prawo. Dyskusja publiczna powinna więc skoncentrować się na zdiagnozowaniu istniejących niedoskonałości procedury, aniżeli wykorzystywać przypadek doktora G. do bezsensownej walki politycznej. Ta ostatnia uwaga odnosi się w równym stopniu od obu stron konfliktu.

Jestem pełen podziwu dla nadzwyczajnych zdolności niektórych polityków, którzy wyrok o podłe i obrzydliwe łapownictwo przekształcili w sąd nad CBA. Łapownik stał się ofiarą, a zbirami są funkcjonariusze, którzy złapali go na gorącym uczynku. Kojarzy mi się to z analogiczną sytuacją z procesu toruńskiego zabójców księdza Popiełuszki. Mowy końcowe wygłosili tam prokurator, pełnomocnicy rodziny księdza Popiełuszki i Chrostowskiego, którzy byli oskarżycielami posiłkowymi, obrońcy oskarżonych oraz trzech zabójców. Po tych wystąpieniach głos ponownie zabrał prokurator, który poprosił o prawo repliki. Wygłasza się ją, aby odeprzeć twierdzenia przeciwnika procesowego. Ku zaskoczeniu obserwatorów prokurator w replice nie zaatakował obrońców oskarżonych, ale swoich procesowych sprzymierzeńców, tj. pełnomocników oskarżycieli posiłkowych, reprezentujących rodzinę księdza i kierowcę. Prokurator główny atak skierował na zamordowanego księdza i Kościół Katolicki. Proces przeciwko Piotrowskiemu i jego kompanom z SB starano się zamienić w proces przeciwko Kościołowi i zamordowanemu księdzu. Jak się okazuje wszystko już niestety było wcześniej.

  Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.