Metody i środki zwalczania przeciwników władzy w Kołobrzegu w latach 80. XX wieku

 

Artykuł ten został opublikowany w „Polifonia pamięci między niemiecką przeszłością, a polską tożsamością Kołobrzeg 1945-2015”, Studia i materiały pod redakcją Radosława Ptaszyńkiego i Jakuba Suchego, Szczecin 2000, Wydawnictwo Naukowe Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Szczecińskiego „Minerwa”.

 

Celem pracy jest przedstawienie szerokiego spektrum metod i środków zwalczania przeciwników władzy w latach 80. XX w. na terenie Kołobrzegu. Na wstępie podkreślam, że referat przedstawia je z punktu widzenia reżimu[1]. Decydującym kryterium jest subiektywny pogląd aparatu władzy, który w jej imieniu podejmuje wiążące decyzje co do przyjmowanych metod i stosowanych środków. Określając cele w ograniczonym stopniu można posiłkować się znanymi definicjami przestępstw politycznych jak i teorii zwalczania przeciwników politycznych. Istnieje w tym zakresie dość bogata literatura przedmiotu[2].

Teoretycy przestępstw politycznych dzielą się na zwolenników teorii przedmiotowych nazywanych również obiektywnymi i teorii podmiotowych (subiektywnych). Ci pierwsi uznają, że decydujący wpływ ma ustawodawca określający, które przestępstwa uznaje za polityczne. Podstawowe znaczenie mają obiektywne kryteria naruszonego dobra, a rolą państwa jest stworzenie katalogu owych dóbr, których naruszenie powoduje uznanie przestępstwa za polityczne. Teorie podmiotowe odrzucają rolę państwa, a główną uwagę poświęcają sprawcy przestępstwa, a w szczególności motywami jakimi się kierował i celami jakie sobie wyznaczał. O ile pobudki popełnienia przestępstwa były polityczne, to również i samo przestępstwo ma w świetle tych teorii charakter polityczny i nie ma znaczenia rodzaj naruszonego dobra. Decydujące jest nastawienie sprawcy do czynu o charakterze subiektywnym, które jest podawane ocenie motywów przez sędziego badającego sprawę i wydającego wyrok[3]. Najliczniejsza grupa teoretyków wyznaje teorie mieszane przedmiotowo-podmiotowe, które z różnych cech obu głównych nurtów wybierają poszczególne elementy.

Wszystkie te teorie przestępstw politycznych, czy też procesów politycznych powstawały w warunkach państw stabilnych z poprawnie funkcjonującym systemem reprezentacji i niezależnym od władzy sądownictwem. Żadna ze znanych teorii przestępstw politycznych nie znajduje zastosowania w systemie totalitarnym. Wskazać należy, że ustawodawca nie posiadał w okresie PRL legitymacji demokratycznej, a decydujący głos  miało ścisłe gremium partii komunistycznej. Nie istniał więc ustawodawca jako suweren władzy państwowej i dlatego nie mają zastosowania teorie przedmiotowe przestępstw politycznych. Istotną kwestią jest również wpływ ideologii i aparatu partyjnego na orzecznictwo w omawianym okresie.  Z poczynionych obserwacji rozlicznych procesów o charakterze politycznym można wysnuć ogólny wstępny wniosek, że za przestępcę politycznego mógł być uznany każdy, kto w jakikolwiek sposób zagrażał temu systemowi. Z przeciwnikiem politycznym w państwach nietotalitarnych można się sprzeczać, atakować poglądy, przekonywać, a nawet szukać kompromisu i zawierać sojusze. W państwach totalitarnych lub autorytarnych takie rozumienie przeciwnika politycznego nie funkcjonuje. Każdy kto nie popiera aktywnie reżimu był wrogiem stanowiącym zagrożenie. Taką sytuację mieliśmy w okresie stalinowskim[4].

Kategoria przeciwnika reżimu była więc bardzo pojemna. Za głównego wroga ideologicznego uznawano Kościół katolicki, który skutecznie opierał się wszelkim próbom marginalizacji. W latach 80. XX wieku Kościół zdecydowanie wzmocnił się stanowiąc główne wsparcie dla opozycji i tworząc niezależne życie kulturalne. Drugą grupą religijną, którą reżim zaciekle zwalczał byli Świadkowie Jehowy doświadczający ostrych represji w czasach stalinowskich. Za czołowego przeciwnika politycznego komuniści uznawali „Solidarność” i jej członków[5]. Ponieważ ustrój starał się podporządkować sobie wszelkie przejawy życia społecznego był szczególnie wyczulony na działanie niezależnej kultury i jej rozpowszechnianie. Na terenie Kołobrzegu przejawami takiej działalności były spotkania z aktorami i publicystami w katerze kołobrzeskiej i salce katechetycznej parafii franciszkańskiej organizowane przez Klub Inteligencji Katolickiej.

Wrogiem polityczno-ideologicznym były również wszelkie niezależne ruchy młodzieżowe, tj. hippisi, punki, których polityczną emanacją był ruch Wolność i Pokój bardzo aktywnie działający na terenie Kołobrzegu, którego członkowie w skali kraju słynęli z happeningów i odmowy składania przysięgi wojskowej lub po prostu służby wojskowej.  Za wrogów uznawano również liczną grupę społeczeństwa stosującą bierny opór wyrażający się odmową uczestniczenia w tzw. „wyborach” lub imprezach partyjno-państwowych, jak na przykład pochodach pierwszomajowych. Przejawem biernego oporu była również odmowa wstąpienia do PZPR, bądź oficjalnych organizacji młodzieżowych. Po wprowadzeniu stanu wojennego wszyscy funkcjonariusze państwowi zmuszani byli podpisywać tzw. „lojalki”. Brak podpisu powodowało represje. Na początku lat 80. po powstaniu „Solidarności” mocno uaktywniła się opozycja wewnątrz PZPR domagająca się reform. Wprowadzenie stanu wojennego pozwoliło na radykalne rozprawienie się z tą grupą.

Z powodów ekonomicznych za grupy zagrażające systemowi komunistycznemu uważano drobnych przedsiębiorców i rzemieślników, chłopów, w szczególności tych posiadających duże gospodarstwa, marynarzy, rybaków, bumelantów, bimbrowników, sprzedających mięso, cinkciarzy, spekulantów, uciekinierów, a także polonię.

Podstawowym celem reżimu komunistycznego było wyeliminowanie przeciwników bądź ich ograniczenie. Eliminację zapewniało zabicie, umieszczenie w więzieniu, ośrodku internowania, powołanie do wojska bądź wyrzucenie z kraju.  Gdy niemożliwe bądź zbyteczne stawało się fizyczne wyeliminowanie, za wystarczające uznawano ograniczenie wroga przez atomizację – rozbicie struktur, izolację grup bądź poszczególnych osób, głównie przez wzbudzanie wzajemnej nieufności, a także poprzez marginalizację[6].

Przeciwników reżimu komunistycznego zwalczano metodami przy użyciu środków o charakterze  prawnym bądź pozaprawnym. Odnośnie środków prawnych wykorzystywano faktycznie wszystkie gałęzie prawa, tj. prawo karne, administracyjne, finansowe i prawo pracy.

Prawo karne wydaje się być głównym instrumentem zwalczania przeciwników i odnosi się to zarówno do przepisów materialno-prawnych, jak i procesowych. Narzędzia te stosowały nie tylko sądy i prokuratury powszechne i wojskowe, ale też Milicja Obywatelska, Służba Bezpieczeństwa, Wojskowa Służba Wewnętrzna, zwiad Wojsk Obrony Pogranicza, Graniczne Punkty Kontroli i inne organy państwowe.

Prokuratura i Sąd Rejonowy w Kołobrzegu prowadziły kilkanaście spraw mających na celu zwalczanie przeciwników reżimu komunistycznego[7]. 11 marca 1982 roku zatrzymano Ernesta Drobka, Eugeniusza Millera i Henryka Styczyńskiego o to, że działając wspólnie z nieletnim Tomaszem Koteckim wykonali na murach Kołobrzegu kilkanaście napisów znieważających Wojskową Radę Ocalenia Narodowego przez napisy „precz z faszystowską huntą” oraz członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przez napisy „precz z czerwonymi komunistami”. Służba Bezpieczeństwa prowadziła śledztwo w sposób brutalny bijąc zatrzymanych i zmuszając ich do przyznania się. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu wydał 12 marca 1982 roku wyrok, w którym uznał oskarżonych za winnych i skazał ich na karę od jednego roku do jednego roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności[8]. Po rozpoznaniu apelacji Sąd Okręgowy w Koszalinie zwrócił sprawę Prokuraturze podzielając rewizję adwokata Wiesława Uptasa, że sprawa powinna być rozpoznana w trybie zwyczajnym, a nie w przyspieszonym. Wydając ponownie wyrok Sąd Rejonowy w Kołobrzegu uniewinnił trzech oskarżonych[9], przy czym apelacja Prokuratury okazała się nieskuteczna.

Od początku lutego 1982 roku w Kołobrzegu pojawiło się szereg ulotek pisanych na maszynie, które nawoływały do sprzeciwu wobec władz komunistycznych, które bezprawnie wprowadziły stan wojenny. Co kilka dni pojawiały się nowe ulotki pisane na tej samej maszynie. SB podjęła szeroko zakrojone działania operacyjne mające na celu ustalenie sprawcy. Dokonano kilkudziesięciu przeszukań u działaczy „Solidarności”, których podejrzewano o kontynuowania działalności związkowej. Ponadto sprawdzono kilkaset maszyn do pisania oraz przeprowadzono rozmowy ostrzegawcze z osobami, które mogły być autorami ulotek[10]. W czasie manifestacji w rocznicę utworzenia „Solidarności” w dniu 31 sierpnia 1983 roku wylegitymowano Stanisława Kuryłkę niewidomego masażystę z zawodu prawnika, u którego dokonano przeszukania i zakwestionowano maszynę do pisania. Biegły w niejednoznacznej opinii stwierdził, że mogła ona służyć do pisania ulotek. Prokurator w Kołobrzegu przedstawił Stanisławowi Kuryłce zarzut rozpowszechniania fałszywych wiadomości, które mogły wyrządzić poważną szkodę interesom PRL przez sporządzania ulotek zawierających treści antypaństwowe. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu 25 lipca 1984 roku umorzył sprawę na mocy amnestii[11].

10 listopada 1982 roku w rocznicę rejestracji „Solidarności” oraz w przededniu Święta Niepodległości w Kołobrzegu odbyła się największa manifestacja patriotyczna w okresie trwania stanu wojennego. Jej początek miał miejsc na Placu 18 Marca, a następnie uczestniczy przenieśli się pod Katedrę pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.  We wnęce muru Katedry urządzono ołtarzyk z napisem „Solidarność”, gdzie składano kwiaty i palono znicze dla upamiętnienia ofiar stanu wojennego. Pod kierunkiem Wojciecha Krzewiny zgromadzeni w liczbie około 300-500 osób śpiewali pieśni patriotyczne i odmawiali modlitwy w intencji ojczyzny. Pod katedrą zgromadziły się znaczne siły milicji i wojska i przed godziną 1800 przystąpiono do rozpędzania siłą demonstrantów, a równocześnie do zatrzymywania jej uczestników[12]. Do Sądu Rejonowego w Kołobrzegu skierowano akty oskarżenia w postępowaniu przyspieszonym przeciwko Andrzejowi Głuszkowskiemu, Sławomirowi Raciniewskiemu, Ryszardowi Staluszko, Stefanowi Chwaleba i Dariuszowi Malczakowi o znieważanie funkcjonariuszy MO i żołnierzy LWP przez używanie słów powszechnie uważanych za obraźliwe w czasie trwania manifestacji. Zapadły wyroki pozbawiania wolności z warunkowym zawieszeniem kary oraz wysokie grzywny[13]. Ponadto w oparciu o fotografie ustalono tożsamość 28 uczestników manifestacji, którzy zostali ukarani przez Kolegium ds. Wykroczeń grzywnami za udział w nielegalnym zgromadzeniu.

20 lipca 1983 roku Brygida Grudnik jadąc rowerem została potrącona przez pijanego żołnierza zawodowego, który jechał samochodem. Czynności prowadziła Wojskowa Służba Wewnętrzna. Uczestniczący w przesłuchaniu naoczny świadek Janusz Grudnik zorientował się, że WSW chce zatuszować sprawę i dlatego zaczął domagać się wydania kopii protokołu oraz telefonicznego połączenia z prokuratorem wojskowym[14]. Małżonkowie Grudnik zostali wyrzuceni z siedziby WSW, a nadto Brygidę Grudnik oskarżono o czynną napaść na funkcjonariuszy WSW. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu warunkowo umorzył postępowanie karne i nałożył obowiązek zapłacenia kosztów i opłat[15]. Pijany sprawca wypadku drogowego uniknął jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Poczynając od sierpnia 1985 roku Leon Borkowski prowadził samotną walkę z komuną. Własnoręcznie sporządził pociski, tj. do pustych żarówek wlewał farbę, którymi niszczył plakaty wyborcze bądź propagandowe, gabloty PRON i ORMO, LOK i innych organizacji komunistycznych, pomnik Wdzięczności i Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Swoje pociski kierował również na samochody i drzwi prominentnych działaczy komunistycznych. Na domach w których mieszkali funkcjonariusze SB malował „UB” i dodatkowo strzałki z numerem mieszkania. Został ujęty 27 maja 1986 roku przy próbie oblania samochodu osobowego Bogdana Błaszczyka[16].  Prokurator zastosował areszt zarzucając mu przechowywanie i rozpowszechnianie w Kołobrzegu ulotek. Postępowanie karne zostało umorzone na mocy amnestii[17].

Ostatnią sprawą rozpoznawaną przez Sąd Rejonowy w Kołobrzegu była sprawa przeciwko Andrzejowi Karkoszce, uczniowi szkoły zawodowej w Słupsku. 14 stycznia 1986 roku przyjechał do Kołobrzegu z 1500 ulotkami o treści „Żądamy uwolnienia więźniów politycznych B. Borusewicza, B. Lisa, H. Grządzielskiego oraz wszystkich więźniów sumienia skazanych przez reżim Jaruzelskiego – Gryf Pomorski”. Ulotki rozrzucał w klatkach schodowych i w windach. Gdy pozostało mu około 200 sztuk został ujęty przez Tadeusza Lewandowskiego, który przekazał go w ręce SB[18].  Sprawę w trybie przyspieszonym rozpoznał Sąd Rejonowy w Kołobrzegu i skazał Andrzeja Karkoszkę za 1 rok ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania pracy w wymiarze 30 godzin miesięcznie[19].

Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego „odgrzebano” rozporządzenie z 1951 roku, które zakazywało wszelkiego obrotu mięsem. Rolnik, hodowca trzody chlewnej mógł zabić świnię i albo zużyć ją na własne potrzeby, albo też tucznika sprzedać w tzw. uspołecznionym punkcie skupu. Sprzedaż na tzw. wolnym rynku stanowiła czyn zabroniony. W warunkach niedoborów i sprzedaży na kartki było to dość powszechne popełniane przestępstwo liczone w tysiące[20], ale przed sądem stanęło  tylko kilka rolników. Niezwykły był przypadek Czesława Wiśniewskiego rolnika z Ustronie Morskiego, którego przyłapano na sprzedaży własnego mięsa. Wiśniewski do Sądu poszedł szczególnie przygotowany, bo do teczki włożył kamienie z podkładów kolejowych. Po wysłuchaniu wyroku 1 roku pozbawienia wolności zaczął rzucać kamieniami w Prezesa Sądu, który prowadził sprawę. Na szczęście sędziego pociski były niecelne, ale rolnik miał drugą sprawę o czynną napaść na funkcjonariusza[21].

Ekipa Jaruzelskiego doprowadziła kraj do upadłości gospodarczej, a ludzi do biedy. Propaganda tłumaczyła , że wszelkie braki są rezultatem działań spekulantów, bimbrowników, cinkciarzy, czy też bumelantów, którym nie chce się pracować. Wrogów tych zwalczano przy użyciu instrumentów prawa karnego. Artykuł 222 k.k. przewidywał, że karze do 3 lat pozbawienia wolności podlega kto nie mając uprawnień handlowych gromadzi w celu odsprzedaży z zyskiem towary w ilościach oczywiście niewspółmiernych do potrzeb własnych jako konsument. W okresie stanu wojennego w Kołobrzegu Sąd Rejonowy rozpoznał kilkadziesiąt spraw o spekulacje. Wystarczyło bowiem wystać w kolejce i kupić trzy dywanu „na zapas”, aby przekroczyć tę normę prawa. Równie liczna grupa spraw dotyczyła posiadania bądź pędzenia bimbru. W Kołobrzegu istniała „giełda” w parku przy ulicy Pomorskiej, gdzie o każdej porze dnia i nocy można było kupić butelkę wódki. Niewydolna gospodarka socjalistyczna nie mogła sobie poradzić nawet z produkcją alkoholu wprowadzając jego reglamentację na kartki. Reakcją było masowe pędzenie bimbru w warunkach domowych. Co bardziej przedsiębiorczy nadwyżki sprzedawali bądź używali jako swoistej waluty. Za butelkę bimbru, kawy bądź czekolady można było otrzymać inne deficytowe dobra lub okazać wdzięczność. Najbardziej masowym przestępstwem był nielegalny obrót walutami zachodnimi. W Kołobrzegu był to proceder powszechny, któremu ulegali nawet milicjanci, prokuratorzy i sędziowie. SB cinkciarzy traktowało jako idealnych informatorów i dlatego sprawy o nielegalny handel walutą należały do rzadkich przypadków.

Bumelanci to określenie bezrobotnych z lat stalinowskich, które przetrwało do lat osiemdziesiątych. Reżim Jaruzelskiego chcąc zyskać poparcie społeczne ogłosił walkę z bumelantami z powodu których rzekomo gospodarka była w rozkładzie. Artykuł 29 dekretu o stanie wojennym przewidywał możliwość wprowadzenie przymusu świadczenia pracy dla osób, które ukończyły 15 lat, a nie osiągnęły wieku emerytalnego.

Wyżej przedstawione sprawy rozpoznawane przez Sąd Rejonowy w Kołobrzegu nie rażą nadmierną surowością i były umiarkowane. Sąd ten nie rozpoznał żadnej sprawy objętej dekretem o stanie wojennym, albowiem przeszły one do właściwości sądów wojskowych, tj. Wojskowego Sądu Garnizonowego w Koszalinie i Sądu Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy, przy czym rozprawy odbywały się w Koszalinie[22].

Pierwsza taka sprawa z rejonu Kołobrzegu dotyczyła kuracjusza Ryszarda Szpryngwalda z sanatorium „Kielczanka”, wiceprzewodniczącego NSZZ „Solidarność” w Warszawskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego. Pan Ryszard Szpryngwald spacerując 21 lutego 1982 roku w okolicach mola spotkał patrol żołnierzy WOP i jednemu z nich dał do przeczytania ulotkę. Żołnierze nie przeczytali tej ulotki, ale dowódca patrolu podjął decyzję o zatrzymaniu go i przekazaniu sprawy Prokuraturze[23]. Ryszardowi Szpryngwaldowi przedstawiono zarzut, że 21 lutego 1982 roku w Kołobrzegu w zamiarze osłabienia gotowości obronnej PRL rozpowszechniał wśród żołnierzy Wojska Polskiego drukowaną ulotkę wzywającą żołnierzy do nieposłuszeństwa wobec przełożonych oraz zawierającą nieprawdziwe informacje o nastrojach wśród żołnierzy WP, polegające na gotowości do okazywania nieposłuszeństwa wobec swoich przełożonych, tj. o przestępstwo z art. 48 ust. 1 i 4 dekretu Rady Państwa z dnia 12 grudnia 1981 roku o stanie wojennym[24]. Prokurator zastosował areszt i w trybie doraźnym skierował akt oskarżenia. Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie uznał Ryszarda Szpryngwalda za winnego popełniania zarzucanego mu czynu i skazał go na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności i utratę praw publicznych na okres 3 lat[25].

Adam Kluska pracownik warsztatów Polskiej Żeglugi Bałyckiej w Kołobrzegu żółtą farbą namalował w budynku, gdzie pracował kilka razy „Solidarność”, a także „Śmierć PZPR”, „Precz z chuntą”, „Precz z komunizmem”. Postawiono Adamowi Klusce zarzut, że 30 marca 1982 roku w Kołobrzegu publicznie lżył ustrój Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i jej naczelne organy malując napisy żądające skończenia z komunizmem i PZPR oraz nawołujące do obalenia obecnej władzy, tj. o czyn z art. 270 §1 k.k.[26] W dniu 5 maja 1982 roku Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie nie zgodził się z wnioskiem Prokuratora Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Koszalinie, który żądał 4 lat i wymierzył karę 1 roku pozbawienia wolności[27].

Irmgarda Łucja Szarawarska w okresie legalnej działalności Solidarności zachowywała się w sposób bierny i nie była aktywna. Zmieniła się po wprowadzeniu stanu wojennego i rozpoczęła samotną walkę. Odręcznie pisała ulotki i rozwieszała je w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. W jednej z ulotek napisała „Kto oczernia działaczy NSZZ „Solidarność”??? Najwięksi złodzieje, łajdacy i szabrownicy – pachołki Kremla-samozwańcza przewodnia siła narodu, która naród i kraj doprowadziła do kompletnego bankructwa! I tacy mają czelność oczerniać tych którym zakneblowali usta i osadzili w obozach koncentracyjnych oto komunistyczna moralność !!! Wartości uznawane przez NSZZ „Solidarność” wolność, sprawiedliwość i prawda! Wartości uznawane przez sowiecki komunizm to hańba ludzkości!!!” [28].

Milicjant zauważył panią Szarawarską, gdy rozwieszała w biały dzień ulotki i ją zatrzymał. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Koszalinie zarzuciła jej  lżenie ustroju PRL tj o czyn z art. 270§1 kk i zastosowano areszt. Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na rozprawie w Koszalinie prowadząc sprawę w trybie doraźnym skazał Irmgardę Szarawarską na karę 3 lat pozbawienia wolności i utratę praw publicznych na 2 lata [29]

Jedyną sprawą nagłośnioną przez lokalną gazetę było aresztowanie Piotra Pawłowskiego aktywnego działacza związkowego i Przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność w Kołobrzegu. Samochód którym kierował został zatrzymany do kontroli a w bagażniku znaleziono torbę wraz z 678 kompletów biuletynów związkowych [30]. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Koszalinie uznała, że biuletyny zawierają treści lżące i wyszydzające ustrój PRL przez określenie go mianem ustroju przemocy i bezprawia oraz naczelne organy władzy Sejmu i Prezesa Rady Ministrów przez określenie ich między innymi mianem zdrajców narodu. Sąd POW w Bydgoszczy na posiedzeniu w Koszalinie skazał Piotra Pawłowskiego w trybie doraźnym na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności i utratę praw publicznych na 2 lata[31].

We wrześniu 1982 roku na budynkach w Drzonowie zauważono duże napisy „Precz z komuną” „Jaruzelski zdrajca narodu” Ustalono, że autorem jest Wacław Ciesielski, który został aresztowany na 3 miesiące za lżenie i poniżanie Naczelnego Organu PRL jakim jest Prezes Rady Ministrów tj. o czyn z art. 270§1 kk [32]. Sąd odstąpił od trybu doraźnego i dlatego rozpoznał ją Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie i skazał go na 2 lata pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres próby 3 lat oraz wymierzył grzywnę 20.000 zł [33].

W okresie stanu wojennego sądy wojskowe w Koszalinie rozpoznawały sprawy Kołobrzeżan oskarżonych o ucieczki bądź dezercję za granicę.

Związek Sowiecki w ślad za nimi inne państwa tzw. obozu demokracji ludowej jako zasadę wprowadziła izolację mieszkańców tych terytoriów od zewnętrznego otoczenia. Separację stosowano na wszelkich możliwych płaszczyznach tj. zakazu opuszczania terytorium państwa, słuchania niezależnego radia, cenzury zagranicznych filmów i tytułów prasowych. Wyjazd za granicę komuniści nie traktowali jako zwykłego uprawnienia, lecz jako szczególny przywilej i wprost nagrodę, na którą mogli sobie zasłużyć jedynie wybrańcy[34]. Sytuacja uległa znaczeniu pogorszeniu po wprowadzeniu stanu wojennego, gdyż zmilitaryzowano zakłady pracy: Polską Żeglugę Bałtycką, Przedsiębiorstwo Połowów i Usług Rybackich, Spółdzielnię Pracy Rybołówstwa Bałtyckiego „Bałtyk”, Polskie Koleje Państwowe, wszystkie przedsiębiorstwa transportowe, jak na przykład Spółdzielnię Transportu Wiejskiego i przedsiębiorstwa budowlane oraz telekomunikację i pocztę.

Pracownicy bez powoływania do wojska w sposób sprzeczny z obowiązującą ustawą o powszechnym obowiązku obrony PRL z chwilą militaryzacji zakładu stawali się żołnierzami i podlegali rygorom części wojskowej kodeksu karnego[35]. Porzucenie pracy przez marynarza , który zszedł ze statku za granicą traktowano jako dezercję, a więc czyn z art. 304 §3 k.k., za który groziła kara od 3 lat pozbawienia wolności. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Koszalinie prowadziła 36 spraw przeciwko 66  pracownikom Polskiej Żeglugi Bałtyckiej w Kołobrzegu o dezercję za granicę[36]. Wszystkie sprawy po wszczęciu były zawieszane, gdyż podejrzewani przebywali za granicą. Ponadto za wszystkimi podejrzanymi rozsyłano listy gończe. Pomimo, że było wiadomo, w jakich krajach przebywają uciekinierzy[37] to władze PRL w żadnym przypadku nie wystąpiły o ekstradycję, bo zdawano sobie sprawę, że będzie to nieskuteczne. Przyjęto politykę zachęcania do powrotu obiecując publicznie łagodne traktowanie. Dwanaście osób zdecydowało się powrócić, a żadna nie została aresztowana i we wszystkich tych sprawach postępowanie karne zostało umorzone. Łącznie w okresie od 1981 roku do 1989 roku za granicą pozostało 144 pracowników PŻB[38].

Militaryzacja zakładów pracy wywołała również i ten skutek, że wszczynano postępowania karne za dezercję, tj. z art. 304 §1 k.k. wobec osób, które porzuciły pracę z dowolnego powodu. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Koszalinie w latach 1982-1983 prowadziła ogółem sprawy przeciwko 18 osobom o porzucenie pracy, tj. dezercję. Cztery z tych osób to mieszkańcy Kołobrzegu, z czego dwóch „zdezerterowało” ze stacji PKP Kołobrzeg, a dwoje z PPiUR „Barka”. Zapadły wyroki 9 miesięcy i 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem, a dodatkowo wysokie kary grzywny[39], natomiast w dwóch pozostałych sprawach postępowanie karne umarzano wobec znikomego społecznego niebezpieczeństwa czynu[40]. Te dwa ostatnie postanowienia zapadły pod koniec stanu wojennego, gdy zelżał polityczny nacisk na walkę z bumelantami.

Z garnizonu kołobrzeskiego w latach 80. zdezerterowało za granicę kilku żołnierzy. Bombardier Zbigniew Łatka, żołnierz JW. 2527 w Kołobrzegu po opuszczeniu jednostki w nocy z 2 na 3 grudnia 1984 roku przekroczył granicę polsko-czechosłowacką w pobliżu Jagniątkowa. Zamierzał przedostać się do RFN, ale został zatrzymany w Szpindlerowym Młynie i przekazany polskim władzom. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalin wyrokiem z dnia 25 stycznia 1985 roku skazał go na 3 lata pozbawienia wolności i degradację[41].

W kilka dni później 5 grudnia 1984 roku jednostkę wojskową w Kołobrzegu samowolnie opuścili szeregowi Waldemar Pałuba i Jarosław Bukowski z zamiarem ucieczki za granicę. Początkowo chcieli wybrać drogę morską, ale ostatecznie uznali, że najłatwiej przedostać się przez Czechosłowację do Austrii. Już na dworcu w Białogardzie zatrzymano Pałubę, a kilka dni później we Władysławowie ujęto Bukowskiego. Obu skazano z art. 304§3 k.k. na kary po 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności.

Zgoła sensacyjny charakter miała dezercja z zamiarem ucieczki za granicę i z bronią w ręku szeregowego Dariusza Sadły, żołnierza Bałtyckiej Brygady WOP. 15 marca 1986 roku pełnił on służbę przy odprawie kutrów wychodzących z kołobrzeskiego portu na połowy. Jego zadaniem było „blokownie” jednostki od strony nabrzeża. Gdy po odprawie kuter rzucał cumy Dariusz Sadło wskoczył na pokład i po oddaniu kilku strzałów w powietrze przymusił załogę do wyjścia w morze z kursem na wyspę Bornholm. Jednostka WOP rozpoczęła pogoń. W wyniku negocjacji Dariusz Sadło, który przepłynął 17 Mm nakazał powrót kutra do Kołobrzegu. Oprócz zarzutu dezercji z bronią za granicę, tj. o czyn z art. 304 §3 k.k.  zarzucono mu pozbawienie wolności szypra, tj. czyn z art. 165 §1 k.k. oraz groźby bezprawne, tj. o czyn z art. 166 k.k. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie wymierzył mu karę łączną 3 lata pozbawienia wolności[42].

W dniu 26 maja 1986 roku granicę polsko-czechosłowacką usiłował przekroczyć Tadeusz Piekart, żołnierz z JW. 3899 w Kołobrzegu. Przyznał się, że zamierzał ostatecznie przedostać się do RFN. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie skazał go na 1 rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności[43].

W czasie stanu wojennego wszelkie próby nielegalnego przekroczenia granicy rozpoznawane były przez Sądy Wojskowe, oczywiście jedynie gdy ujęto sprawcę. W przypadku ucieczki Zbigniewa Stoińskiego i Mirosława Bremberowicza nie doszło do rozprawy sądowej, bo przedostali się do Wielkiej Brytanii. Obaj byli zatrudnieni w Zakładzie Usług Portowych PŻB w Kołobrzegu i pracowali przy załadunkach statków, a w dniach 18-20 maja ładowano płyty pilśniowe na statek „Nimfa”. Stoiński i Bremberowicz najprawdopodobniej ułożyli je w taki sposób, aby powstała wolna przestrzeń, a następnie zablokowali dolny właz. Po przyjściu statku do angielskiego portu Creeksea w dniu 23 maja 1982 roku obaj zeszli na ląd. Pomimo kilku lat intensywnych działań operacyjnych nie zdołano ustalić różnych szczegółów ucieczki, a w szczególności kto udzielał pomocy[44].

Pierwszą nieudaną próbę ucieczki drogą morską w latach 80-tych podjęła rodzina Żelichowskich, zamieszkali w województwie wałbrzyskim. Jerzy Żelichowski kupił łódź z silnikiem „Wicher”, którą przewiózł w rejon Grzybowa koło Kołobrzegu. Gdy 27 września 1981 roku Jerzy Żelichowski z żoną Stanisławą i czwórką dzieci w wieku 11, 8, 5 i 1 roku przygotowywali łódź do spuszczenia na wodę zatrzymał ich patrol WOP. Stanisława Żelichowska była w zaawansowanej ciąży i dlatego ich nie aresztowano, ale zastosowano dozór MO. Sprawę skierowano początkowo do Sądu Rejonowego w Kołobrzegu, a po wprowadzeniu stanu wojennego przekazano ją do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Koszalinie. Oskarżeni nie stawili się na kilka rozpraw i dlatego sprawę zawieszono. W lipcu 1982 roku do Sądu dotarła informacja, że oskarżeni 30 kwietnia 1982 roku porwali samolot i przedostali się do Berlina Zachodniego[45].

Henryk Piątek i Barbara Kalska podjęli próbę ucieczki do wolnego świata najkrótszą drogą z plaży w Grzybowie na Bornholm. Wyruszyli w rejs plastikową łodzią typu bączek wyposażoną w silnik. W nocy z 6 na 7 marca 1982 roku po przepłynięciu zaledwie 1200 metrów silnik zgasł i łódka zaczęła dryfować. Uciekinierzy przybili do brzegu w Dźwirzynie, gdzie czekał na nich patrol WOP. Henryka Piątka aresztowano, a sprawę Barbary Kalskiej jako nieletniej przekazano do Sądu dla Nieletnich. Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie skazał Henryka Piątka na karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Po rewizji prokuratora Sąd Najwyższy podwyższył karę do 3 lat pozbawienia wolności[46].

Artur Dąbrowski i Jarosław Gluba postanowili przekroczyć granicę wykorzystując statek PŻB ms. „Rusałka”. W nocy z 14 na 15 sierpnia 1982 roku przedostali się na teren portu przeskakując przez płot, a następnie wykorzystując nieuwagę marynarza stojącego przy trapie weszli na pokład i ukryli się w szalupie ratunkowej. Przed wyjściem statku w morze dwukrotnie przeszukiwano statek. Za drugim razem wopiści odkryli ukrytych Dąbrowskiego i Glubę. Obu tymczasowo aresztowano pod zrzutem usiłowania nielegalnego przekroczenia granicy. Sąd Pomorskiego Okręgu w Bydgoszczy na sesji wyjazdowej w Koszalinie odstąpił od trybu doraźnego co umożliwiło wydanie wyroku poniżej 3 lat pozbawienia wolności i wymierzył kary po 2 lata[47].

W tym samym czasie, tj. w sierpniu 1982 roku Tomasz Weryński w celu przedostania się na zachód postanowił dopłynąć na Bornholm kajakiem. Był on mieszkańcem Mielca i po kupieniu składanego kajaka typu Neptun przyjechał do Kołobrzegu i wówczas po raz pierwszy zobaczył morze. W kierunku Bornholmu wypłynął z plaży w okolicach amfiteatru. Radar Wojsk Ochrony Pogranicza namierzył go, a kuter patrolowy WOP zatrzymał kajakarza w odległości około 1500 metrów od brzegu. Tomasza Weryńskiego aresztowano pod zarzutem usiłowania bez wymaganego zezwolenia przekracza granicy morskiej PRL, tj. o czyn z art. 11 §1 k.k. w zw. z art. 288 §1 k.k. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie w dniu 7 października 1982 roku skazał go na 1 rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata oraz wysoką grzywnę[48].

Józef Preis, Kazimiera Basaraba i Józef Besaraba mieszkali i pracowali razem w Bytomiu. Uznali, że po wprowadzeniu stanu wojennego nie mają jakichkolwiek perspektyw rozwoju i sensu dalszego życia w kraju. Postanowili, że na zachód przedostaną się najkrótszą drogą z okolic Grzybowa na wyspę Bornholm. Kupili łódkę z silnikiem i 15 września 1982 roku w późnych godzinach wieczornych spuścili łódź na wodę i zaczęli płynąć na północ. Również i w tym przypadku małą łódkę wykrył radar WOP. Wysłany na miejsce kuter patrolowy zmusił ich do powrotu na plażę, gdzie czekał już pieszy patrol żołnierzy pogranicza. Wszczęto śledztwo w trybie doraźnym i cała trójka uciekinierów została aresztowana. Okazało się, że zakład pracy mężczyzn był zmilitaryzowany, a tym samym potraktowano ich jako żołnierzy, którzy dopuszczają się dezercji z ucieczką za granicę, natomiast Kazimierę Besaraba oskarżono o usiłowanie nielegalnego przekroczenia granicy. Sprawę przekazano do Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, który obu mężczyzn skazał na kary po 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, a Kazimierę Besarabę na karę 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres 3 lat[49].

Kołobrzeżanie Dariusz Maryńczak i Cezary Jama, aby dostać się na zachód postanowili uczynić to drogą lądową przez Czechosłowację. 13 września 1982 roku pojechali do Cieszyna, a późnym wieczorem przeszli w bród rzekę Olzę. Początkowo ucieczka wydawała się udana, gdyż młodzieńcy (18 i 19 lat) przez trzy dni podróżowali przez Czechy, ale 21 września 1982 roku zostali zatrzymanie w miejscowości Preror. Czechosłowacka milicja przekazała ich żołnierzom WOP i obaj zostali tymczasowo aresztowani. Wojewódzki Sąd Garnizonowy w Koszalinie na sesji wyjazdowej w Krakowie skazał Dariusza Maryńczaka za popełnienie przestępstwa z art. 288 §1 k.k. na 1 rok pozbawienia wolności, a Cezary Jama został uznany winnym dezercji (pracował w zakładzie zmilitaryzowanym PPiUR „Barka” w Kołobrzegu) i za to skazano go na 1 rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności[50].

Podejmowanych prób ucieczek z Kołobrzegu i okolic było znacznie więcej, gdyż 23 września 1979 roku z Kołobrzegu przy użyciu składanego kajaka typu „Rekin” próbował dopłynąć do Bornholmu 28 letni mieszaniec Okonka. Częste były przypadki usiłowania dostania się na zachód poprzez Czechosłowację, ale i Czesi próbowali zrobić to wyruszając z rejonu Kołobrzegu. 11 września 1980 roku obywatel Czechosłowacji wypłynął z plaży w pobliżu Dźwirzyna na pontonie „Delfin”. Został zatrzymany przez wopistów po wcześniejszym wykryciu pontonu przez radar. Do ucieczek wykorzystywano również promy Polskiej Żeglugi Bałtyckiej w Kołobrzegu. W 1980 roku na promie w przyczepie samochodu TIR ujawniono 19 osób głównie Rumunów, Czechosłowaka i mieszkanica NRD. 31 maja 1980 roku na promie Pomerania wykryto osobę, która próbowała wyjechać z kraju posługując się sfałszowanym paszportem szwedzkim. 16 maja 1981 roku promem „Wawel” dostał się do Szwecji młody mieszkaniec Bytomia, który ukrył się w podwoziu samochodu Star. 2 listopada 1981 roku udana była ucieczka trzech mieszkańców województwa wałbrzyskiego, którzy promem „Wawel” przedostali się do Ystadt. Ukryli się oni w szwedzkim samochodzie TIR[51].

Sądy Wojskowe rozpoznawały również sprawy dotyczące odmowy pełnienia służby wojskowej. W Kołobrzegu aktywnie działała grupa ruchu Wolność i Pokój pod przywództwem Jacka Borcza[52]. Jednym z pół aktywności była odmowa pełnienia służby wojskowej motywowana przekonaniami pacyfistycznymi bądź sprzeciwem wobec roty przysięgi wojskowej, która nakazywała „stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami.” Dwóch członków WiP z Kołobrzegu formalnie odmówiło przyjęcia karty powołania do wojska.

Jacek Bocz został powołany 26 maja 1986 roku do służby w Oddziale Obrony Cywilnej, a następnie wezwano go w celu wydania karty przeznaczenia. Jacek Borcz napisał do Ministra Obrony Narodowej, że nie może pełnić służby wojskowej ze względu na przekonania religijne, społeczno-polityczne, osobiste, a także moralne odsyłając równocześnie książeczkę wojskową. W piśmie prosił o umożliwienie odpracowania służby wojskowej. Za pozbycie się książeczki wojskowej został ukarany przez kolegium grzywną w kwocie 25.000 zł. Gdy Jacek Borcz dalej konsekwentnie odmawiał zgłoszenia się do Oddziału Obrony Cywilnej na początku 1987 roku wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu pod zarzutem trwałego uchylania się od służby wojskowej. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie wyrokiem z dnia 17 listopada 1987 roku skazał go na karę 3 lat pozbawienia wolności[53].

Marek Mazurek miał stawić się 3 września 1987 roku w jednostce wojskowej w Koszalinie. W piśmie do Ministra Obrony Narodowej napisał, że służba wojskowa sprzeczna jest z jego poglądami pacyfistycznymi i dlatego prosi o możliwość odbycia zastępczej służby wojskowej w instytucji użyteczności publicznej. Odpowiedzią na to pismo było wydanie postanowienia o aresztowaniu Marka Mazurka i poszukiwaniu go listem gończym, gdyż opuścił on stałe miejsce pobytu. Został zatrzymany w budynku Sądu Garnizonowego w Koszalinie, gdyż przybył na rozprawę swojego kolegi Jacka Borcza i został rozpoznany. Wojskowy Sąd Garnizonowy skazał go za uchylanie się od służby wojskowej na 2 lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat i grzywnę 100.000 zł. Stosunkowo łagodna kara była spowodowana okolicznością, że zgodził się on na wcielenie do Oddziału Obrony Cywilnej przy Zakładach Chemicznych w Policach, gdzie przebywał jako junak przez 2 lata[54].

Bardzo duża grupa spraw rozpoznawanych przez Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie dotyczyła osób sprzeciwiających się służbie wojskowej z przyczyn religijnych. Dotyczyło to Świadków Jehowy, którzy odmawiali jakiekolwiek formy służby wojskowej, która wiązałaby się z przyjęciem broni, co dotyczyło również Oddziałów Obrony Cywilnej. W latach 1980-1990 Sądy Wojskowe Okręgu Koszalińskiego rozpoznały łącznie 137 takich spraw wydając bardzo surowe wyroki średnio w przedziale od 2 lat i 6 miesięcy do 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Dwadzieścia jeden z tych osób pochodziło z powiatu kołobrzeskiego[55]. Jedynie w sporadycznych przypadkach skazani Świadkowie Jehowy wnosili odwołania, a regułą było, że poddawali się drakońskim wyrokom. We wszystkich przypadkach w trakcie odbywania kary skazani cieszyli się nienaganną opinią, otrzymywali wyłącznie pochwały i nagrody, a w związku z tym wszystkim skracano kary poprzez warunkowe przedterminowe zwolnienia. Karanie Świadków Jehowy ustało z chwilą wydania ustawy z dnia 17 maja 1989 roku o gwarancji wyznania i sumienia, która w art. 12 wprowadziła zrównanie duchownych wszystkich wyznań i zagwarantowała ich zwolnienie z obowiązków kolidujących z pełnieniem funkcji, a faktycznie Świadkowie Jehowy zostali uznani za duchownych.

Podsumowując tę część rozważań, w latach 80-tych reżim komunistyczny pociągnął do odpowiedzialności karnej łącznie 135 osób spośród kołobrzeżan lub osób związanych pracą z firmami kołobrzeskimi, przy czym w wyliczeniach tych nie uwzględniłem przestępstw o spekulacje, bimbrownictwo, obrót walutami i mięsem.

Cechą charakterystyczną spraw karnych było dążenie do ich przemilczania i nienadawania im jakiegokolwiek rozgłosu, albowiem według oficjalnego stanowiska władz, w kraju panował spokój, a dzięki wprowadzeniu stanu wojennego przywrócono ład i porządek, a obywatele ochoczo realizowali wszystkie zarządzenia junty Jaruzelskiego.

Prawo administracyjne było drugą gałęzią prawa szeroko wykorzystywaną do zwalczania przeciwników reżimu komunistycznego.

Elementem prawa administracyjnego było wydawanie decyzji o internowaniu i poborze do wojska, które jesienią 1982 roku miało zbliżoną funkcję do internowania. Podstawą prawną decyzji o internowaniu była art. 42 pkt 1 dekretu o stanie wojennym, który stanowił, że obywatele polscy mający ukończone 17 lat, w stosunku do których ze względu na dotychczasowe zachowanie się zachodzi uzasadnione podejrzenie, że pozostając na wolności nie będą przestrzegać porządku prawnego lub prowadzić będą działalność zagrażającą interesom bezpieczeństwa lub obronności państwa. Listy z kandydatami do internowania prowadzono i aktualizowano przez cało okres legalnej działalności „Solidarności”. Akcję tę nazwano początkowo „Wrzos”, a później „Jodła”.[56] W Kołobrzegu internowano cztery osoby: Lecha Kozerę, Janusza Grudnika, Wiktora Szostałę i Andrzej Chorążego. Najwcześniej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku zatrzymano na ulicy Lecha Kozerę, gdy wracał z imienin[57]. W tym samym czasie w mieszkaniu zatrzymano Janusza Grudnika[58]. 15 grudnia 1981 roku internowano Andrzeja Chorążego pomimo, że decyzję wydano 13 grudnia 1981 roku[59]. Poszukiwano również Wiktora Szostałę, który ukrywał się, ale 23 grudnia 1981 roku zgłosił się na milicję i wręczono mu decyzję o internowaniu[60].  Wszystkie decyzje o internowaniu zawierały identyczne uzasadnienie: „Uznając, że pozostawanie obywatela [imię i nazwisko i inne dane osobowe] zagrażałoby bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu przez to, że w okresie kryzysu posiada wszelką predyspozycję, a także skłonność do organizowania zbiorowych wystąpień w celu podjęcia wrogiej działalności polityczno-destrukcyjnej, na zasadzie art. 42 dekretu z dnia 12.XII.1981 r. o ochronie bezpieczeństwa Państwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania stanu wojennego postanawia internować obywatela [imię i nazwisko] i umieścić go w ośrodku odosobnienia ZK Wierzchowo Pomorskie.”

Kozerę i Grudnika internowano na godzinę bądź dwie przed podjęciem przez Radę Państwa dekretu o stanie wojennym, który przewidywał internowanie. Niewątpliwie wiec zatrzymanie działaczy nie miał jakiejkolwiek podstawy prawnej, bo jeszcze nie istniała. Ponadto decyzję wydano na podstawie art. 42 dekretu z 12 grudnia 1981 roku o ochronie bezpieczeństwa Państwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania stanu wojennego. Nie ulega wątpliwości, ze dekret o takiej nazwie nigdy nie został wydany i nie ma go w Dzienniku Ustaw nr 29, w którym opublikowano wszystkie dekrety Rady Państwa z dnia 12 grudnia 1981 roku (faktycznie z dnia 13 grudnia 1981 roku, a dzienniki zostały wydrukowane i dotarły do adresatów dopiero w dniu 17 grudnia 1981 roku). Już chociażby z tego powodu internowania były bezprawne w świetle obowiązującego wówczas prawa[61]. Warunki pobytu w Zakładzie Karnym były surowe, gdyż internowanym oddano jeden barak zajmowany przez więźniów. 13 lutego 1982 roku strażnicy na rozkaz swoich przełożonych dotkliwie pobili kilkudziesięciu internowanych, a jednym z pokrzywdzonych był Wiktor Szostało[62].

Internowanie skończyło się dla Andrzeja Chorążego w dniu 23 grudnia 1981 roku, Janusza Grudnika w dniu 5 stycznia 1982 roku, Lecha Kozerę w dniu 13 lutego 1982 roku, a Wiktora Szostały w dniu 1 maja 1982 roku.

Druga fala internowania miała miejsce na początku listopada 1982 roku, albowiem reżim obawiał sie fali wystąpień i strajku powszechnego 10 listopada w rocznicę rejestracji „Solidarności”. 29 października Departament III MSW sporządził wykaz osób podlegających internowaniu, a na początku listopada  oficerowie SB dostarczali wytypowanym karty powołania i bilet. Łamano przy tym przepisy ustawy o powszechnym obowiązku obrony PRL, gdyż powołania na ćwiczenia otrzymywali mężczyźni, którzy nigdy nie byli w wojsku z powodu niezdolności do służby wojskowej[63]. Dotyczyło to między innymi Janusza Grudnika, który nie odbył służby wojskowej z powodu orzeczonej kategorii D. Trafił on do obozu w Czerwonym Borze, w którym przebywali internowani będący w podobnej sytuacji. Do obozu w Chełmie powołano kołobrzeżan Henryka Bieńkowskiego, Sławoja Kiginę, Leszka Turskiego, Romana Marzewskiego, Marka Kołodzieja, Jerzego Przybysza, Zbigniewa Chabera[64]. Przebywali tam w fatalnych warunkach, w niedogrzanych namiotach. Były częste rewizje, rozmowy ostrzegawcze i najprzeróżniejsze szykany. Nie ulega wątpliwości, że pobyt w obozach wojskowych nie miał nic wspólnego z ćwiczeniami wojskowymi,, a stanowił ukrytą formę internowania bardziej dolegliwą niż internowanie „cywilne”.

Reżim komunistyczny wzorując się na carskiej Rosji stosował powołania do wojska jako dolegliwą formę represji[65]. Kołobrzeskim przykładem mogą być losy Stefana Wiercińskiego. Był on głównym przywódcą organizowania protestów pod koniec sierpnia 1980 roku w PŻB w Kołobrzegu. We wrześniu aktywnie działał na rzecz zorganizowania „Solidarności” w PŻB. SB uznało, że Wierciński stanowi główne zagrożenie dla komunistów i postanowiono go wyeliminować przez powołanie do wojska. 2 października 1980 roku skierowano go do Szkoły Podchorążych Rezerwy w Pułtusku. Kołobrzeskie SB przesłało do miejscowego WSW informację o poborowym i konieczności objęcia go ścisłą inwigilacją[66].  Do wojska powołano również Jacka Dacha i Ścibora Grochala, którzy zostali zatrzymani 31 sierpnia 1987 roku za kolportaż ulotek w ramach działalności grupy WiP. Powołanie do wojska miało na celu przerwanie ich działalności i rozbicie grup[67].

Kolegia do spraw wykroczeń podporządkowane były Ministrowi Spraw Wewnętrznych i były wygodnym narzędziem terroryzowania opozycji. Po manifestacji w dniu 10 listopada 1982 roku SB skierowała do kolegium 28 wniosków o ukaranie za udział w nielegalnym zgromadzeniu i manifestacji następujących osób: Jan Niemczycki, Leszek Szybisty, Roman Janiszewski, Andrzej Ogórek, Ryszard Karasiński, Kazimierz Durlik, Bogdan Spychała, Marek Stefański, Dariusz Małek, Henryk Kuzański, Elżbieta Garbacz, Stanisław Gluba, Mieczysław Michalski, Janina Słomian, Sławomir Słomian, Zdzisław Grabowski, Grzegorz Kubacki, Czesław Piesio, Marek Proczek, Wojciech Wróblewski, Wojciech Krzewina, Zbigniew Krycki, Zenon Tomaszewski, Zbigniewa Buszta, Józef Moskwa. Wszystkim wyżej wymienionym wymierzono kary grzywny od 6.000 zł do 15.000 zł. Radosław Kazimierczuk i Dariusz Piekiełko zostali uznaniu za winnych, ale odstąpiono od wymierzenia kary. Brygida Grudnik została uniewinniona i było to jedyne takie rozstrzygnięcie[68]. W stosunku do ówczesnych zarobków na poziomie 5.000 zł, grzywny były bardzo wysokie i większość nie mogła ich zapłacić. Podziemna „Solidarność” zorganizowała zbiórkę pieniężną, którą przeznaczono na wsparcie ukaranych. Tak na przykład zapłacono całą grzywnę za Zbigniewę Busztę w wysokości 10.000 zł, a pieniądze przekazano anonimowo. Jacka Borcza kolegium karało czterokrotnie za zwrot książeczki wojskowej oraz za udział w demonstracjach i głodówce protestacyjnej. Wincenty Szymański został obwiniony o to, że nosił w klapie mały znaczek o wymiarach centymetr na centymetr z orłem na biało-czerwonym tle i napisem „Solidarność” co stanowiło wykroczenie z art. 62 §2 k.w. i za to ukarano go grzywną w kwocie 2.000 zł.

Dekret o stanie wojennym wprowadził w art. 50 i 51 nowe kategorie wykroczeń: udział w strajku lub akcji protestacyjnej, zmian miejsca pobytu bez zezwolenia, naruszenie zakazów swobodnego poruszania się, uprawianie turystyki, sportów żeglarskich lub wioślarskich na wodach morskich, brak dokumentu tożsamości, wykonywanie zdjęć zakazanych obiektów, wykonywanie przewozu osób lub rzeczy wbrew zakazom, niepodejmowanie pracy wbrew nakazowi, niestosowanie się do nakazów związanych z przymusową pracą, nieuprawianie ziemi lub uprawy nakazanych gatunków roślin, utrudnianie uprawy określonych gatunków roślin lub dostaw na rzecz państwa, obrót lub przerób określonych produktów rolnych, naruszanie zasad reglamentacji zaopatrzenia, uniemożliwianie zajęcia lokalu lub jego części uprawnionej osobie[69]. Niektóre z tych przepisów pozostały martwe, bo nie zdecydowano się wprowadzić na przykład nakazu pracy, jednakże wiele stosowano w masowy sposób. Jak wynika z informacji o wykorzystaniu przepisów dekretu o stanie wojennym w okresie od 13 grudnia 1981 roku do 31 sierpnia 1982 roku na terenie województwa koszalińskiego Kolegia ds. Wykroczeń rozpoznały łącznie 1707 wniosków o ukaranie za nieprzestrzeganie przepisów karnoadministracyjnych stanu wojennego. Za uczestniczenie w strajku lub akcji protestacyjnej ukarano 25 osób, za zamianę miejsca pobytu lub pobyt w strefie nadgranicznej – 139 osób, za naruszenie ograniczenia swobody poruszania się – 1471 osób, za nieposiadanie dowodu osobistego – 45 osób[70].

Postępowanie paszportowe uregulowane było w ustawie z 17 czerwca 1959 roku o paszportach, która wprowadzała zasadę, ze paszport wystawiano na potrzeby konkretnego wyjazdu, a po powrocie należało paszport zdać do Biura Paszportowego. Przy kolejnym wyjeździe cała ta procedura powtarzała się. Biura Paszportowe były to Wydziały Służby Bezpieczeństwa. W Kołobrzegu Biuro Paszportowe[71] mieściło się w budynku obecnej Policji (wejście od ulicy Walki Młodych) i działała tam między innymi porucznik Jadwiga Hebda[72]. Prośba o wydanie paszportu łączyła się zazwyczaj z koniecznością obycia rozmowy z funkcjonariuszem SB, który miedzy innymi domagał sie złożenia swoistego sprawozdania z podróży. Rozmowy takie stanowiły dla SB sposobność do werbowania tajnych współpracowników. W marcu 1981 roku Wydział Paszportów miał pozyskanych 75 tajnych współpracowników[73].

Dokumentem uprawniającym do podjęcia pracy na morzu i zastępująca paszport była książeczka żeglarska. Jej uzyskanie podobnie jak paszportu łączyło się z koniecznością wypełnienia wielostronicowego formularza, wymieniania wszystkich krewnych i powinowatych z dokładnym określeniem, czym zajmowali się przed wojną, w czasie wojny i po wojnie, gdzie mieszkają, gdzie pracowali i pracują i szereg innych szczegółowych informacji. Milicja Obywatelska przeprowadzała wywiady, ale głos decydujący należał do tzw. zwiadu WOP. Wydanie dokumentu było przywilejem, a odmowa wydania książeczki żeglarskiej, tak jak i paszportu, następowała bez żadnego uzasadnienia. Wydanie książeczki żeglarskiej poprzedzała rozmowa z oficerem Granicznej Placówki Kontrolnej w Kołobrzegu[74], w czasie której badano możliwość pozyskania przyszłego rybaka czy marynarza na TW.

Prawo administracyjne polega głównie na wydawaniu decyzji. Kościół katolicki przez wiele lat bezskutecznie domagał się zezwolenia na utworzenie w Kołobrzegu nowych parafii i konsekwentnie spotykał się z odmową[75]. Nie udzielono zgody na budową nowych kościołów, a remonty istniejących, w tym Katedry, napotykały na różnorakie utrudnienia administracyjne[76]. W latach 80-tych Świadkowie Jehowy działali faktycznie w podziemiu, bo nie mogli zarejestrować się jako związek wyznaniowy.

W Kołobrzegu, gdy „Solidarność” osłabła uaktywniła się kilkunastoosobowa grupa działaczy katolickich, którzy w oparciu o Parafię Św. Krzyża prowadzoną przez franciszkanów organizowali życie kulturalne i szerzyli niezależną oświatę. Na spotkania z naukowcami, aktorami czy też publicystami przychodziło do małej salki nawet 50 osób[77]. Postanowiono więc, aby formalnie zarejestrować Klub Katolików jako stowarzyszenie. 23 marca 1985 roku członkowie założyciele skierowali do Prezydenta Miasta Kołobrzegu wniosek o zarejestrowanie Klubu Katolików[78].  Przedłożono również projekt statutu. Po trzech miesiącach wiceprezydent Jerzy Dmochowski wydał decyzję odmowną, a w uzasadnieniu napisał faktycznie jedno zdanie: „Wnioskodawcy powołania Klubu Katolików w Kołobrzegu mogą działać w ramach istniejącego Klubu Inteligencji Katolickiej w Koszalinie posiadającej wojewódzki zasięg działania i cele zgodne z celami zawartymi w statucie Klubu Katolików”[79]. Decyzji nie doręczono adresatom, a dowiadywali się o niej ze znacznym opóźnieniem. Złożone 24 września odwołanie okazało się nieskuteczne.

Prawo finansowe wykorzystywane było w stosunkowo wąskim zakresie, albowiem kierowane było przeciwko tzw. prywatnej inicjatywie, czyli przeciwko rzemieślnikom i drobnym wytwórcą. Przeprowadzano bardzo częste kontrole, których głównym celem było wykrycie jakiejkolwiek nieprawidłowości. W efekcie nakładano dodatkowe obciążenia podatkowe nazywane domiarami.

Prawo pracy wykorzystywano często w zastępstwie retorsji karnej, gdy nie można było udowodnić przestępstwa. W cytowanej już Sprawie Operacyjnego Sprawdzenia „Duet” starano się ustalić wspólników uciekinierów. Wytypowano, że mogli to być Zbigniew Dobrzański i Władysław Pyszka, ale jak przyznano posiadanych materiałów nie da się przekształcić w materiały o charakterze procesowym. Z tego powodu pułkownik Przybyłowski z BB WOP postanowił dokonać działań profilaktycznych przez wystąpienie do Wydziału II SB w Koszalinie o zwolnienie Zbigniewa Dobrzańskiego z pracy w PŻB z powodu naruszenia  dyscypliny pracy lub przepisów celno-dewizowych. Natomiast w odniesieniu do Władysława Pyszki jego zwolnienie spowodował GPK Kołobrzeg (bo pracował w Zakładzie Usług Portowych PŻB, którym „opiekował” się  GPK). Do zwolnień miano również wykorzystać jakieś naruszenie dyscypliny pracy (czy też do wyboru przez towarzyszy z GPK naruszenie przepisów celnodewizowych[80]. Wyżej opisane zdarzenie było typowym i „normalnym” przejawem działalności reżimu komunistycznego.

Troje kołobrzeskich nauczycieli Antoni Nowosadko, Zbigniewa Buszta i Sławomir Bulkowski utracili prace i możliwości wykonywania zawodu w wyniku prowadzonej działalności związkowej i opozycyjnej. Byli członkami Międzyzakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania, a Antoni Nowosadko był jej wiceprzewodniczącym. Był on również przewodniczącym Komisji Zakładowej MSZZ „Solidarność” w Liceum Ogólnokształcącym w Kołobrzegu. Po otrzymaniu przez Lecha Wałęsę Nagrody Nobla wraz z uczniami klasy której był wychowawcą wysłał telegram gratulacyjny do Wałęsy a uczniowie złożyli pod nim podpisy. SB uznało, że negatywnie oddziałuje on na młodzież a wobec różnicy zdań miedzy uczniami na temat Wałęsy przyczynił się do dezintegracji kolektywu uczniowskiego. SB zawiadomiło wojewodę który podjął decyzję o zwolnieniu z pracy Antoniego Nowosadko z dniem 30.12.1983 roku oraz o pozbawienie go prawa wykonywania zawodu nauczyciela. W sprawozdaniu SB przyznała, że po wyrzuceniu Nowosadki młodzież solidaryzowała się ze swoim nauczycielem. Uczniowie IV klasy, której wychowawcą był Nowosadko przyszli do szkoły ubrani na czarno, a 26 rodziców wystosowało pismo do Ministra Oświaty i Wychowania domagając się przywrócenia nauczyciela do pracy[81].

Pani Zbigniewa Buszta polonistka cieszyła się szczególnym uznaniem wśród młodzieży. Prowadziła ciekawe zajęcia, w które wkładała całe serce propagując obywatelskie i patriotyczne postawy. W latach 1967 do 1980 była nauczycielem Liceum Ogólnokształcącego, a w 1980 roku po przejściu do Liceum Medycznego zakładała tam „Solidarność”.  W Katedrze kołobrzeskiej organizowała wieczory patriotyczno-religijne wystawiając sześć przedstawień według własnego scenariusza i reżyserii. Do jej wychowanków zaliczają się czołowi działacze młodego pokolenia Jacek Pechman, Katarzyna Paciorkowska i Jacek Borcz. Po skazaniu Zbigniewy Buszty przez Kolegium ds. Wykroczeń za udział w manifestacji 10.11.1982 roku Komisja Dyscyplinarna przy Kuratorium w Koszalinie wszczęła postępowanie za udział w manifestacjach co pogorszyło stan jej zdrowia. Została zmuszona do przejścia na wcześniejszą emeryturę[82].

Oprócz metod wykorzystujących prawo istniejące bądź tworzone na potrzeby zwalczania przeciwników reżimu komunistycznego, były również liczne metody o charakterze pozaprawnym. Możemy je zgrupować w trzy bloki, tj. działania operacyjne, cenzura oraz obyczajowość.

W ramach działań operacyjnych główne metody to przeszukania, rozmowy ostrzegawcze, inwigilacja,  pozyskiwanie agentury, faktyczna banicja.

Przeszukania najogólniej można podzielić na jawne bądź tajne. Jawne przeszukania mieściły się w procedurze karnej, przy czym art. 191 k.p.k. przewidywał, że przeszukania dokonuje się w oparciu o nakaz przeszukania wydany przez prokuratora lub sąd, a tylko w wyjątkowych przypadkach, na przykład pościgu, dopuszczalne było dokonywanie przeszukania na podstawie nakazu kierownika jednostki MO, bądź też wyłącznie w oparciu o legitymacje służbową. Po przeszukaniu na podstawie nakazu kierownika, bądź legitymacji służbowej, prokurator lub sąd winien wydać postanowienie o zatwierdzeniu dokonanego przeszukania. Często przeszukania takie nie były formalnie zatwierdzane przez prokuratora. W odniesieniu do przeszukań dokonywanych u opozycjonistów obowiązujące prawo było ewidentnie łamane, albowiem funkcjonariusze SB wchodzili do mieszkań w większości przypadków na podstawie legitymacji pomimo, że nie było podstaw prawnych, a nadto nie było przeszkód, aby uzyskać nakaz prokuratora. Równie częstym przypadkiem było wskazywanie fikcyjnej sprawy, która jakoby toczyła się i w związku z którą dokonywano przeszukania. Zazwyczaj w nakazach pisano, że poszukuje się rzeczy pochodzących z przestępstwa na przykład kradzieży, a  faktycznie szukano wydawnictw bezdebitowych czy urządzeń poligraficznych. Bardzo często dokonując przeszukania funkcjonariusze SB byli przekonani, że nic nie znajdą, a pomimo to dokonywali przeszukania pod fikcyjnym pretekstem, demolując przy tej okazji całe mieszkanie. Tego rodzaju przeszukania miały wyraźny cel zastraszenia opozycjonistów i zniechęcenia ich do działania w podziemnych strukturach. Przeszukań tego typu dokonano między innymi u Wojciecha Krzewiny, Henryka Bieńkowskiego, Zofii Szymańskiej.

Drugą formą były przeszukania tajne, których dokonywano pod nieobecność domowników, bądź użytkownika pomieszczeń. Przeszukania takie były całkowicie bezprawne, a miały na celu zdobycie materiałów, których inną drogą nie można było uzyskać. Przykładem może być tajne przeszukanie, jakiego dokonano w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania „Ewa”[83]. W dniu 10 października 1985 rok kpt. SB Henryk Burzykowski sporządził plan, w którym napisał, że istnieje podejrzenie, iż Henryk Bieńkowski i Teresa Witkowska mogą posiadać większą ilość ulotek, które mogą przechowywać w miejscu pracy. Ponieważ toczy się śledztwo w związku z ujawnieniem kradzieży lamp błyskowych w „Elwie” istnieje możliwość wykorzystania tej sytuacji do przeprowadzenia przeszukań w trybie procesowym u Henryka Bieńkowskiego i Teresy Witkowskiej. Mieszkania zostaną przeszukane 11 października o godzinie 9:00, natomiast w dniu 10 października o godzinie 22:00 zostanie dokonane niejawne wejście do pomieszczeń służbowych Henryka Bieńkowskiego i Teresy Witkowskiej znajdujących się w budynku „Elwy”. Wykonano plan graficzny, w którym rozrysowano wszystkie szczegóły i sposób zneutralizowania ochrony obiektu. Dokonano faktycznie niejawnego przeszukania, ale nie odnaleziono poszukiwanych gazetek. Wykonano natomiast drugą część planu, tj. założenie w pomieszczeniach biurowych urządzenia podsłuchowego.

Rozmowy ostrzegawcze były często stosowaną formą zwalczania przeciwników i głównym jej celem było zastraszenie opozycji. Na dużą skalę rozmowy ostrzegawcze przeprowadzono w ramach akcji „Klon” w okresie wprowadzenia stanu wojennego. Między innymi w ramach tej akcji rozmowę ostrzegawczą przeprowadzono ze Sławojem Kiginą ostrzegając go, że przy próbie podjęcia jakiejkolwiek działalności zostanie niezwłocznie aresztowany. Z wieloma działaczami opozycji, jak na przykład z Zofią Szymańską rozmowy takie przeprowadzano wielokrotnie. Rozmowy ostrzegawcze po wprowadzeniu stanu wojennego łączono z podpisywaniem tzw. lojalek, w których znajdował się zapis, że składający oświadczenie będzie przestrzegał porządku prawnego. Podpisywanie tego rodzaju oświadczeń nie miało żadnej podstawy prawnej było działaniem bezprawnym i miało również na celu zastraszenie. Lojalki byli zobowiązani podpisać urzędnicy wszystkich szczebli i na wszystkich stanowiskach, a nawet prokuratorzy i sędziowie. Lojalki podpisywano również w niektórych zakładach pracy.

Inwigilacje w najbardziej masowy sposób zastosowano po wprowadzeniu stanu wojennego. Przez kilka tygodni telefony nie działały, a po ich ponownym włączeniu w słuchawce rozlegał się ostrzegawczy głos „rozmowa kontrolowana”. Jedną z form inwigilacji było stosowanie podsłuchów, które generalnie dzieliły się na podsłuchy telefoniczne (PT) i podsłuchy pokojowe (PP). Służba Bezpieczeństwa miała techniczne możliwości, aby podsłuchiwać dowolne rozmowy telefoniczne prowadzone w Kołobrzegu, bowiem w centrali pracowali oficerowie SB bądź osoby z nimi ściśle współpracujące. W chwili wprowadzenia stanu wojennego funkcjonariusze, który wtargnęli do pomieszczeń telekomunikacji nie potrafili wyłączyć centrali, więc przerwali połączenia przez fizyczne zniszczenie części urządzeń. W dwóch hotelach w Kołobrzegu, w Skanpolu i w Solnym, w których najczęściej zatrzymywali się obcokrajowcy część pokoi była wyposażona w podsłuch, a jedno pomieszczenie było przeznaczone dla funkcjonariusza SB z Wydziału B, który kontrolował życie mieszkańców hotelu i nagrywał rozmowy.

Drugą masową formą inwigilowania społeczeństwa była kontrola korespondencji, którą określano jako perlustrację i wykonywał ją Wydział W Służby Bezpieczeństwa. Przede wszystkim kontrolowano korespondencję zagraniczną, a także przechwytywano listy kierowane do wydziału skarg Komitetu Centralnego PZPR. W ramach prowadzonych spraw operacyjnych przeciwko konkretnym „figurantom” zazwyczaj zarządzano szczegółową kontrolę przychodzącej i wysyłanej korespondencji.

W niektórych przypadkach prowadzonych spraw operacyjnych zarządzano obserwację bezpośrednią, która polegała na tym, iż funkcjonariusz SB z Wydziału B śledził na ulicy osobę obserwowaną. Takie czynności zarządzano między innymi wobec Henryka Bieńkowskiego w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania „Ewa”. Często obserwację zlecano tajnym współpracownikom, którzy mieli dobre możliwości dotarcia do osoby obserwowanej.

Pozyskiwanie agentury było jedną z podstawowych metod zwalczania przeciwników reżimu. Poprzez tajnych współpracowników śledzono nie tylko tzw. elementy wrogie, ale również był to sposób zwalczania opozycji sam w sobie, gdyż pozyskiwano agentów spośród grupy wrogiej reżimowi. Tak na przykład Służbie Bezpieczeństwa udało się całkowicie zinfiltrować ruch Wolność i Pokój działający w Kołobrzegu, gdyż znaczną część działaczy pozyskano jako tajnych współpracowników o pseudonimach „Amadeo”, „Paszka”, „RW”, „Strzelec”. Na tajnego współpracownika zwerbowano jednego z przywódców kołobrzeskiej „Solidarności” w czasie, gdy był on internowany. Po powrocie do Kołobrzegu zdawał relację o spotkaniach z kolegami, między innymi Edwardem Padukiewiczem informując o wszystkich szczegółach rozmowy i o nastrojach. Dla Służby Bezpieczeństwa bardzo cennym agentem była kobieta o pseudonimie „Helenka” ciesząca się zaufaniem opozycji, bo jej syn został skazany za opór przeciw władzy. „Helenka” zdała SB kilkadziesiąt relacji ze swoich spotkań z opozycjonistami i dzięki tym relacjom Służba Bezpieczeństwa wiedziała o poczynaniach Klubu Katolików i grupie skupionej wokół Henryka Bieńkowskiego[84]. Bardzo intensywnie pozyskiwano agenturę wśród załóg jednostek pływających przestrzegając zasady, żeby na każdej jednostce pływającej było co najmniej dwóch współpracowników, którzy mogą się wzajemnie kontrolować, oczywiście nic o sobie nie wiedząc. Tajnych współpracowników oprócz Służby Bezpieczeństwa pozyskiwał Graniczny Punkt Kontroli, Wojskowa Służba Wewnętrzna działająca w Kołobrzegu, zwiad Bałtyckiej Brygady WOP, a także Milicja Obywatelska, celnicy czy ORMO. Swoich agentów wśród kołobrzeżan pozyskiwało również KGB ochraniające lotnisko w Bagiczu. Z zachowanych akt Sprawy Operacyjnego Sprawdzenia „Brylant” wynika, że ppłk KGB A. Anosin powołuje się na swoją agenturę. Wskazywano między innymi na agenta KGB o pseudonimie „Wilk”, a także „Dąb” i „Borysow”, którzy byli stałymi mieszkańcami Kołobrzegu.

We wszystkich tzw. pozyskaniach wskazywano jaką metodą się posłużono, przy czym bardzo niechętnie przyznawano, że był to szantaż. Najczęściej wykorzystywano popełnienie przestępstwa bądź wykroczenia. Marynarz przyłapany na przemycie miał do wyboru albo zgodzić się być tajnym współpracownikiem, albo zostać wyrzucony z pracy. W stosunku do powracających z zagranicy marynarzy, którzy pozostali tam w stanie wojennym, proponowano podpisanie zobowiązania o współpracy w zamian za co umarzano im sprawy karne. Zazwyczaj wskazywano, że tajny współpracownik zobowiązał się do przekazywania informacji dobrowolnie rzekomo z pobudek patriotycznych. Badając poszczególne sprawy operacyjne ustaliłem, że na tej podstawie można wyodrębnić ponad stu tajnych współpracowników. Jednakże zdecydowana większość dokumentów wytworzonych przez SB została zniszczona, a w tej sytuacji liczba ta winna być zwielokrotniona. Zniszczono również teczki osobowe i teczki pracy tajnych współpracowników, przy czym nie można wykluczyć, że w przyszłości mogą się odnaleźć. Dotarłem jedynie do kilku zachowanych teczek osobowych bądź pracy dotyczących: TW „Koliber”[85], TW „Jan”[86], TW „Wojtek”[87], TW „Joseph”[88], TW „Janek”[89], TW „John”[90],  TW „Kondor”[91].

Kolejną formą represji było wydalenie z kraju, przy czym kara w postaci banicji nie istniała. Zadaniem SB było więc zmuszenie czołowych postaci opozycji do opuszczenia kraju. Spośród znanych kołobrzeżan wyemigrowali Wiktor Szostało do USA, Irmgarda Szarawarska do Niemiec, Andrzej Chorąży do Francji, Zenon Tomaszewski do Niemiec, Antoni Nowosadko do Australii, Jacek Borcz do USA. Niektórzy z wyżej wymienionych sami zgadzali się na emigrację, gdyż nie widzieli możliwości dalszej walki. Przeciwieństwem przymusowego wydalenia był zakaz wyjazdu realizowany głównie przez odmowę wydania paszportu. Była to powszechnie stosowana forma represji.

Cenzurę, propagandę i obyczajowość komuniści określali jako ideologiczny front walki z wrogiem. Przez długi okres istnienia PRL-u funkcjonowanie cenzury nie było w żaden sposób uregulowane prawem. „Solidarność” w okresie swojej legalnej działalności wymusiła zaznaczanie ingerencji cenzury. Wiele pism wydawanych przez „Solidarność” w okresie jej jawnej działalności było drukami bezdebitowymi, których nie przedstawiano cenzurze do zatwierdzenia. Przykładem może być wydawany w Kołobrzegu przez Komisję Zakładową Kombinatu Budowlanego „Wibratorek” oraz Komunikaty MKZ NSZZ „Solidarność” Kołobrzeg. Istniały zapisy na osoby lub na wydarzenia. Wydawane w dużych nakładach gazety w całości były kontrolowane przez komunistów i nie istniały niezależne tytuły. Nie było również niezależnych stacji radiowych, ani telewizyjnych. Służba Bezpieczeństwa wielokrotnie ingerowała w pracę dziennikarzy dla osiągnięcia zamierzonych celów. Przykładem może być Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „Kaktus”, w której zawarto, że z inspiracji SB w „Głosie Pomorza” ukazał się trzyczęściowy artykuł pt. „Tchórzostwo z dorobioną ideologią” krytycznie oceniający działalność WiP na przykładzie grupy kołobrzeskiej[92]. W gazecie tej cytowano rzekomą wypowiedź czytelnika, który krytycznie oceniał działalność młodych opozycjonistów. W celach wzmocnienia propagandy tworzono różne organizacje młodzieżowe, jak na przykład ZMS, a później ZSMP, ZMW, czy też Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, do której zapisywano całą młodzież szkolną nie pytając ich o zdanie. Rolę tuby propagandowej pełniły szkoły, w których przestrzegano, aby nauczyciele przyjmowali pożądaną postawę ideologiczną. Antoniego Nowosadko zwolniono w trybie natychmiastowym i zakazano wykonywania zawodu nie dlatego, że popełniał błędy w nauczaniu fizyki, ale za postawę ideową sprzeczną z oczekiwaniami.

Elementem walki ideologicznej było nachalne propagowanie ateizmu. Efektem ubocznym było wprowadzenie obyczajów świeckich w miejsce religijnych i tak zamiast chrztu było uroczyste nadanie imienia w Urzędzie Stanu Cywilnego, pierwszą komunię miało zastępować pasowanie na ucznia, a w miejsce ślubu kościelnego miał być wyłącznie cywilny. Znany jest przypadek funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej z Kołobrzegu, który miał przekonania komunistyczne. Gdy dowiedział się, że jego córka w tajemnicy przed nim wzięła ślub kościelny, pożalił się przełożonemu Tadeuszowi Harasimowiczowi. Komendant uznał, że funkcjonariusz niewłaściwie wychował swoje dziecko, a tym samym powinien złożyć podanie o przejście na wcześniejszą emeryturę. Kariera Zenona Sopilnika jako sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR-u w Kołobrzegu trwała zaledwie kilka miesięcy, bowiem w czasie posiedzenia egzekutywy zarzucono mu, że jego córka szła w procesji Bożego Ciała i sypała kwiatki. Zenon Sopilnik został odwołany z wszystkich funkcji partyjnych. Do walki ideologicznej wykorzystywano również różne organizacje kobiece, w tym głównie Ligę Kobiet Polskich i różne stowarzyszenia propagujące aborcje i antykoncepcję jako elementy planowania rodziny.

 

Organizatorzy konferencji zaproponowali jako jeden z tematów – środowisko opozycji demokratycznej. Warto jednak przypomnieć, że aparat partyjny i państwowy PRL nie traktował swoich przeciwników, ani żadnej jej części jako opozycji demokratycznej. Działo się tak dlatego, że władza samą siebie określała jako demokratyczną. W kwietniu 1945 roku oficer UB weryfikujący przydatność do służby wojskowej Stanisława Mieszkowskiego (rozstrzelanego w 1951 roku po tzw. procesie komandorów) napisał o nim między innymi: „Nastawienie wybitnie reakcyjne. Niebezpieczny typ dla demokracji”. W początkowym okresie komuniści maskowali swoje rzeczywiste cele twierdząc, że są „obozem demokracji”, natomiast ich przeciwnicy  „reakcja”, „faszyści”, „pachołki imperializmu” itp. W późniejszym okresie twierdzono, że w państwach Zachodu system jest jedynie formalnie demokratyczny, natomiast demokracja w państwach socjalistycznych jest zarówno formalna, jak i materialna, albowiem władzę sprawuje lud pracujący miast i wsi, co jakoby jednoznacznie świadczy o wyższości tzw. demokracji socjalistycznej. Po raz pierwszy w sposób nieśmiały zaczęto używać określenia opozycja demokratyczna w stosunku do części działaczy KOR. Działaczom kołobrzeskim w latach 80. nie przyszło nawet do głowy, aby określać się jako opozycja demokratyczna. W tym czasie po jednej stronie była „Solidarność”, a po drugiej reżim Wojciecha Jaruzelskiego.

 

 

 

 

 

 

 



[1]Reżim jest ugruntowanym pojęciem teorii państwa i prawa. Stanisław Ehrlich we Wstępie do nauki o państwie i prawie, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1970, s. 38 określa reżim polityczny jako zespół środków i metod służących realizacji panowania klasowego. Adam Łopatka twierdzi, że reżim polityczny to ogół metod, jakimi posługuje się aparat państwowy w stosunkach z ludnością, a także zasady, jakimi się on kieruje w tych stosunkach. Adam Łopatka, Wstęp do prawoznawstwa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1975, s. 79. Dla Jerzego Kowalskiego reżim polityczny to styl rządzenia w ramach tej samej struktury organów państwa. Jerzy Kowalski, Wstęp do nauk o państwie i prawie, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s. 116. Tomasz Langer przedstawił tło historyczne pojęcia reżim polityczny i dokonał jego analizy stwierdzając w konkluzji, że jest to całokształt zasad, na jakich opiera się system władzy i ogół metod, jakim dysponuje. Państwo ze swojej istoty władczej rozstrzyga o demokratycznym lub antydemokratycznym charakterze reżimu. Tomasz Langer, Formy państwa socjalistycznego, studium z teorii państwa i prawa, Wydawnictwo Poznańskie, 1972, s. 39-45. Andrzej Redelbach zwraca uwagę, że w reżimach autokratycznych panujących w Polsce trudno jest w sposób jasny rozdzielić aparat partyjny i państwowy, a skład osobowy oraz struktura i cele działania aparatu państwowego oraz innych ośrodków decyzji (działających jako quasi-organy państwowe) są wyłączone spod wpływu ogółu obywateli. Andrzej Redelbach, Wstęp do prawoznawstwa, UAM Wydawnictwo Naukowe, Poznań 1996, s. 83-85. Ewa Kustra rozróżnia reżimy demokratyczne, liberalno-demokratyczne, socjaldemokratyczne, autokratyczne i totalitarne. Ewa Kustra, Wstęp do nauk o państwie i prawie, Toruń 2000, s. 77-81.

[2]Por. Stefan Glaser, Geneza przestępstwa politycznego, „Palestra”, nr 8, 1926, A. Lityński, Przestępstwa polityczne w polskim prawie karnym XVI-XVIII wieku, Katowice 1976, s. 27-28. Jacek R. Kubiak, Geneza i teoria przestępstwa politycznego, „Palestra”, nr 12, 1984, L. Rabinowicz, Postawy nauki o więziennictwie, Warszawa 1933, s. 186, L. Falandysz, Co to jest przestępstwo polityczne?, „Res Pulica”, nr 2/8, W. Daszkiewicz, Proces karny – Część ogólna, t. I, Toruń 1976, s. 21-23, Piotr Kardas, Przestępstwa polityczne w prawie polskim, próba analizy teoretycznej na tle obowiązującego stanu prawnego, „Czasopismo Prawa Karnego i Nauk Prawnych”, Rozdział II, 1998, Piotr Kładoczny, Prawo jako narzędzie represji w Polsce Ludowej (1944-1956), Warszawa 2004, s. 13-14. Henryk Popławski, Przestępstwo polityczne, „Zeszyty Naukowe ASW”, Nr 42, Warszawa 1986, L. Gardocki, Zarys prawa karnego międzynarodowego, Warszawa 1985, s. 173, Bogdan Wierzbicki, Pojęcie przestępstwa politycznego w prawie międzynarodowym, Warszawa 1979, s. 73-75, Z. Ciopiński, Przestępstwo polityczne w ujęciu porównawczym, „Zeszyty Naukowe ASW”, Nr 45, Warszawa 1986, s. 103-104, Z. Migros, Niektóre przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu naruszające interes polityczny PRL, „Zeszyty Naukowe ASW”, nr 45, Warszawa 1986, Z. Ciopiński, Sytuacja prawna obywateli polskich odmawiających powrotu do kraju z czasowego pobytu za granicą, „Zeszyty Naukowe ASW”, Warszawa 1986 r., S. Hoc, Przestępstwo polityczne. Koncepcje teoretyczne i ustawowe, „Zeszyty Naukowe ASW”, Nr 37, Warszawa 1984, J. Kochanowski, Rozliczenie z przeszłością w Polsce, „Jus et lex”.

 

 

[3] Dla zilustrowania różnicy zdarzenia, gdy Janusz Korwin policzkuje Michała Boniego, według teorii przedmiotowych oceniony byłby jako czyn pospolity (kryminalny), a według zwolenników teorii podmiotowych jest to czyn o charakterze politycznym, bowiem Janusz Korwin kierował się pobudkami politycznymi i jego celem było ukaranie tajnego współpracownika, który publicznie zaprzeczał powiązaniom z SB.

[4] Zgadzam się z twierdzeniem Roberta Spałka, że terror państwowy ma charakter terroru masowego, powszechnego i autoagresywnego. Robert Spałek, Komuniści przeciwko komunistom, poszukiwanie wroga wewnętrznego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948-1956, Wydawnictwo Zysk i S-ka.

[5] W powiecie kołobrzeskim było około piętnaście tysięcy członków „Solidarności”.

[6] Wskazane cele wyrażano wprost w planach operacyjnych przygotowywanych przez SB.

[7] Śledztwa w sprawach przestępstw politycznych wszczynano tylko wówczas, gdy ujęto sprawców. Przed ujęciem prowadzono jedynie działania operacyjne, które nie były rejestrowane w Prokuraturze Rejonowej w Kołobrzegu.

[8] Wyrok Sądu Rejonowego w Kołobrzegu z dnia 12 marca 1982 r. znajdujący się w zbiorach Edwarda Stępnia.

[9] Wyrok Sądu Rejonowego w Kołobrzegu z dnia 10 września 1982 r., sygn. akt II K 376/82 znajdujący się w zbiorach Edwarda Stępnia. Akta sprawy nie zachowały się.

[10] AIPN Sz 00124/271, Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „Mewa”.

[11] Tamże, k. 240-242. Sprawa była rozpoznawana pod sygn. akt II Ko 62/84. Przy umorzeniu Sąd orzekł przepadek maszyny do pisania, a zażalenie na to rozstrzygniecie okazało się nieskuteczne.

[12] AIPN Sz 350/52. Zobacz też: Edward Stępień, Opozycja w cieniu kościołów na przykładzie Białogardu, Kołobrzegu, Koszalina i Słupska, s. 194-199, [w:] Kościół katolicki w realiach władzy komunistycznej na Pomorzu Środkowym w latach 1945-1989, red. ks. Tadeusz Ceynowa, Paweł Knap.

[13] Andrzej Głuszkowski został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na 3 lata, dozór kuratora i 20 godzin pracy na cele społeczne, Sławomir Raciniewski na 1 rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 3 lata oraz 40.000 zł grzywny i 20 godzin pracy na cele społeczne; Ryszard Staluszko na 1 rok i 6 miesięcy  ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej pracy 40 godzin miesięcznie i opłatę 3.000 zł; Stefan Chwaleba ostatecznie na 1 rok ograniczenia wolności z potrąceniem 20% wynagrodzenia miesięcznie; Dariusz Malczak za znieważenie milicjantów na 6 miesięcy pozbawienia wolności, a nieletni Andrzej Wasylów został umieszczony w domu poprawczym;

[14] Janusz Grudnik, był czołowym działaczem „Solidarności” w Kołobrzegu, dwukrotnie internowany, przeciwko któremu prowadzono Sprawę Operacyjnego Rozpoznawania „Wycinek” (AIPN Sz 00105/241), więcej: Edward Stępień: Szacunek dla ojczyzny wolnej, niezakłamanej i demokratycznej, „Gazeta Kołobrzeska”, nr 38 (699), wywiad z Januszem Grudnikiem,.

[15] Repertorium spraw karnych Sądu Rejonowego w Kołobrzegu.

[16] AIPN Sz 00105/226, Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „Pegaz”.

[17] Tamże, k. 17-19, wyrok Sądu z uzasadnieniem.

[18] Repertorium Ds. Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu za rok 1986.

[19] Tamże, k. 17-19, wyrok Sądu z uzasadnieniem.

[20] Przestępstwo popełniał zarówno sprzedającym jak i kupujący. Z dzisiejszej perspektywy dość niedorzeczna była sprawa przeciwko Fedaszowi dyrektorowi Ośrodka Węgiel Brunatny (był wcześniej I sekretarzem KM PZPR), który aby wyżywić kuracjuszy kupił kilka tuczników.

[21] Sprawę tę rozpoznawał Sąd poza Kołobrzegiem.

[22] Właściwość sądów określał dekret z dnia 12 grudnia 1981 roku o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego (Dz.U. Nr 29 poz. 156).

[23] Edward Stępień, Wczasy w Kołobrzegu nie zawsze korzystne dla zdrowia, „Gazeta Kołobrzeska”, nr 3 (715), 16.01.2009.

[24] AIPN Sz 385/88, akta nadzoru k. 5 postanowienie o przedstawieniu zarzutów.

[25] Tamże. Wyrok z dnia 19 marca 1982 roku, sygn. akt SoW 141/82/ Prokurator żądał 5 lat pozbawienia wolności i 4 lat utraty praw publicznych.

[26] APIN By 330/11, akta główne.

[27] Tamże, k. 67-69, wyrok z uzasadnieniem. Sprawa była początkowo rozpoznawana w trybie doraźnym i wówczas najniższy wymiar kary wynosił 3 lata pozbawienia wolności. Sąd odstąpił od trybu doraźnego i dlatego możliwe było obniżenie kary.

[28] AIPN By 30 /109 k 29, ulotka.

[29] Tamże, k. 108-111, wyrok z dnia 30 kwietnia 1982 roku sygn. Akt SoW 203/82.

[30] IPN by 51/161, akta główne.

[31] Tamże, k 111-115 wyrok z dnia 16 września 1982 roku.

[32] AIPN Sz 366/30 k. 11, postanowienie o tymczasowym aresztowaniu z dnia 24.09.1982 roku.

[33] Tamże, k. 75-77, wyrok z dnia 17 listopada 1982 r. Po wyroku Ciesielski opuścił areszt.

[34] Według Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych przyjętego na konferencji ONZ w Nowym Jorku w 1966 roku, który Polska ratyfikowała w 1977 roku, zapisano w art. 12: „Każdy człowiek ma prawo opuścić jakikolwiek kraj, włączając w to swój własny.”

[35] Zgodnie z art. 183 ustawy z dnia 21 listopada 1967 roku o powszechnym obowiązku obrony PRL decyzje o militaryzacji podejmuje Komitet Obrony Kraju, wobec zakładów wykonujących zadania szczególnie ważne dla obronności kraju, po ogłoszeniu mobilizacji i w czasie wojny. Militaryzację przeprowadzano wbrew tym przepisom, bowiem zarządzenia wydawali poszczególni ministrowie, którzy nie mieli kompetencji, nie ogłoszono mobilizacji i nie był to czas wojny.

[36] Postępowania karne wszczęto przeciwko następującym osobom: Krzysztof Burkiewicz, Krzysztof Cegliński, Zbigniew Taciak – AIPN Sz 00106/203, Waldemar Ostrowski, Jolanta Olech, Jan Sołtysek, Józef Aksamit – AIPN Sz 00106/234, Andrzej Gieszczyk – AIPN Sz 00106/252, Józef Aksamit – AIPN Sz 372/299, Robert Gromulski – AIPN Sz 00106/246,  Mariusz Pawlak, Bogdan Dwulit – AIPN Sz 00106/249,  Irena Mikołaczyk – AIPN Sz 00106/240, Marian Czarnecki – AIPN Sz 00106/253, Zbigniew Widuch, Reginald Halicki – AIPN Sz 00106/230, Lech Brzostowski, Zbigniew Gabryszywski – AIPN Sz 00106/241, Adam Przetocznik, Jerzy Winiarski, Ireneusz Kopczyński – AIPN Sz 00106/2263, Rajmund Skorek – AIPN Sz 00106/254, Mirosław Kustosz – AIPN Sz 00106/245, Marlena Wycinek – AIPN Sz 00106/244, Jan Waszt – AIPN Sz 00106/243, Roman Bogucki – AIPN Sz 0095/1425, Władysław Kitschke – AIPN Sz 00106/255, Władysław Augustynowicz – AIPN Sz 00106/219, Jan Cherek, Anna Król – AIPN Sz 00106/215, Ludwik Kisieliński, Tomasz Majewski, Ryszard Bussler, Mirosław Królak, Zygmunt Lewalski, Czesław Byczyński, Zbigniew Włoch, Jan Marszałek, Andrzej Delikat, Maria Piszyk, Alina Furga, Wiesław Hraczyński – AIPN Sz 00106/211, Jerzy Butok, Ryszard Zakrzewski, Bolesław Prus – AIPN Sz 00106/204, Halina Paprocka – AIPN Sz 00106/205, Maria Adamów – AIPN Sz 00106/216, Jolanta Binkiewicz, Witold Tkaczyk – AIPN Sz 00106/210, Irena Hawryluk, Marlena Drozdowska – AIPN Sz 00106/218, Tadeusz Bitowt – AIPN Sz 00106/217, Jan Dzięgiel, Jadwiga Zdyb – AIPN Sz 00106/223, Jerzy Antoszkiewicz – AIPN Sz 00106/212, Józef Kobuszewski – AIPN Sz 387/6, Janusz Wierzyński – AIPN Sz 00106/214, Krzysztof Błaszczyk, Henryk Michna – AIPN Sz 00106/209, Wincenty Hinz – AIPN Sz 00106/208, Ryszard Orłowski – AIPN Sz 00106/207.

[37] AIPN Sz 00105/285, t. 1 i t. 2, Sprawa Obiektowa kryptonim „Alfa”. W ramach tej sprawy SB zbierała szczegółowe informacje o wszystkich „dezerterach” i miała dokładne dane co do miejsca pobytu poszczególnych osób.

[38] 34 z nich zeszło ze statków w pierwszych trzech dniach stanu wojennego i w stosunku do tej grupy nie toczyły się postępowania karne. Po ustaniu stanu wojennego pozostało dalszych 44 marynarzy. Tzw. „odstanie” poza okresem stanu wojennego nie było traktowane jako przestępstwo, bowiem marynarz przekraczał granicę legalnie. Stosowano retorsję w postaci dyscyplinarnego zwolnienia z pracy z powodu jej porzucenia.

[39] AIPN Sz 385/22, AIPN 385/38.

[40] AIPN Sz 385/67, APIN 385/68

[41] AIPN Sz 366/105.

[42] AIPN Sz 366/127, t. 1 i 2, akta główne.

[43] AIPN Sz 366/129, akta główne.

[44] AIPN Sz 00146/44, Sprawa Operacyjnego Sprawdzenia „Duet”. Przez kilka lat prowadzono bardzo intensywne działania operacyjne przy udziale wielu tajnych współpracowników i wykorzystując prowokacje czyli tzw. kombinacje operacyjne.

[45] Archiwum Wojskowe w Toruniu 874/96/86.

[46] AIPN Sz 00135/131 i AIPN Sz 385/96. W czasie śledztwa Piątek usiłował uciec skacząc z II piętra, ale został ujęty, a druga próba ucieczki była skuteczna i został zatrzymany po ponad miesiącu.

[47] AIPN Sz 00135/134, akta główne.

[48] AIPN Sz 366/28. Stosunkowo łagodny wyrok był spowodowany okolicznością, iż uznano, że próba przepłynięcia Bałtyku kajakiem była postępowaniem dziecinnym (sprawca miał 20 lat) bez szans realizacji tego zamiaru i było to działanie infantylne.

[49] AIPN Sz 385/115.

[50] AIPN Sz 366/67. Wobec młodocianych sprawców zastosowano przedterminowe warunkowe zwolnienie i Dariusz Maryńczak opuścił więzienie 28 kwietnia 1983 roku, a Cezary Jama 14 lipca 1983 roku.

[51] Archiwa Wojsk Ochrony Pogranicza zostały ostatnio przekazane do Instytutu Pamięci Narodowej i dopiero od niedawna zdjęto z nich klauzulę tajności i są dostępne dla badaczy. Zawierają one szereg innych przypadków udanych bądź nieudanych prób ucieczek za granicę drogą morską z Kołobrzegu lub przy użyciu statków kołobrzeskiego armatora.

[52] Jacka Borcza inwigilowano w Sprawach Operacyjnego Rozpracowania „Kaktus”- AIPN Sz 00105/496 oraz z sprawie Operacyjnego Rozpracowania „Opornik” – AIPN Sz 00105/362, t. 2.

[53] AIPN Sz 366/142.

[54] AIPN Sz 366/150.

[55] AIPN Sz 366/78, AIPN Sz 366/79, AIPN Sz 366/80, AIPN Sz 366/81, AIPN Sz 366/82, AIPN Sz 366/83, AIPN Sz 366/86, AIPN Sz 366/87, AIPN Sz 366/89, AIPN Sz 366/178, AIPN Sz 366/179, AIPN Sz 366/180, repertorium SgW WSG w Koszalinie za 1988 r., AIPN Sz 366/182, AIPN Sz 366/183, Archiwum Wojskowe w Toruniu 874/96/1044, AIPN Sz 366/203, AIPN Sz 366/204, AIPN Sz 366/205, AIPN Sz 366/206, Archiwum Wojskowe w Toruniu 874/96/1209.

[56] Wojciech Polak, Stan wojenny – pierwsze dni, Wyd. „Finna”, Gdańsk 2006.

[57] AIPN Sz 266/85, akta internowanego Lecha Kozery. Wynika z nich, że został dowieziony do Zakładu Karnego w Wierzchowie 13 grudnia 1981 roku o godzinie 1800 wspólnie z Januszem Grudnikiem. Lech Kozera był przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w Polskiej Żegludze Bałtyckiej w Kołobrzegu.

[58] AIPN Sz 266/51, akta internowanego Janusza Grudnika, który we wrześniu 1980 roku został wybrany wiceprzewodniczącym MKZ Kołobrzeg, a później pełnił szereg innych funkcji we władzach NSZZ „Solidarność”.

[59] AIPN Sz 266/31, akta internowanego Andrzeja Chorążego, który był przewodniczącym MKZ NSZZ „Solidarność” w ostatnim okresie legalnej działalności.

[60] Wiktor Szostało był przez kilka miesięcy (od marca do 1981 roku) był pierwszym przewodniczącym Tymczasowego Zarządu Regionu „Podbrzeże” NSZZ „Solidarność” w Koszalinie.

[61] Niezależnie od tego sam dekret o stanie wojennym przewidujący w art. 42 internowanie został wydany z pogwałceniem konstytucji, gdyż Rada Państwa mogła wydać dekrety jedynie pomiędzy sesjami sejmu, a wówczas trwałą sesja sejmu, a pogląd ten potwierdził wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

[62] AIPN By 388/311, akta śledztwa, PgŚl II 27/82 przeciwko zastępcy kierownika działu ochrony Zakładu Karnego w Wierzchowie Kazimierzowi Wronkowskiemu i instruktorowi ds. BHP Edwardowi Ambryszewskiemu oskarżonym o przekroczenie uprawień. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Koszalinie postanowieniem z dnia 10 stycznia 1983 roku warunkowo umorzył postępowanie karne. Zobacz więcej: Edward Stępień: Pałowanie w więzieniu, z cyklu Kołobrzeg z archiwum IPN – 24 (62) z 14 lutego 2012 roku, www.miastokolobrzeg.pl, Tadeusz Dzieciochowski, Dziennik z internowania: Goleniów-Wierzchowo Pomorskie-Strzelinek (1981-1982), IPN Szczecin, s. 48-70, A. Frydrysiak, Solidarność w województwie koszalińskim 1980-1989, Koszalin 2006, s. 167, s. 187-220, Marek Żukowski, Ośrodki odosobnienia w Polsce w latach 1981-1982, s. 425-433, Warszawa 2013.

[63] Marta Marciniak, Wojskowe Obozy Specjalne jako ukryta forma internowania (listopad 1982-luty 1983), In gremio, Nr 97, listopad/grudzień 2015, s. 29-30.

[64] Piotr Pawłowski, Trzystu z Kępy Panieńskiej, monografia wojskowego obozu internowania dla działaczy „Solidarności” na poligonie wodnym w Chełmie (5 listopada 1982-2 luty 1983), Koszalin 2008.

[65] Planowana branka do wojska przyspieszyła wybuch powstania styczniowego. W PRL okrutny był los żołnierzy górników powołanych z tzw. „elementu niepewnego” i „wrogów klasowych”. Tytułem retorsji wobec kościoła powoływano do wojska alumnów, a po marcu 1968 roku w kamasze poszło kilkuset wyrzuconych ze studiów studentów.

[66] AIPN Sz 00105/107, Sprawa Operacyjnego Sprawdzenia kryptonim „Kameleon” dotycząca inwigilacji Stefana Wiercińskiego, AIPN Sz 00107/85, „Związkowiec”, Edward Stępień, Stefan Wierciński, zapomniany działacz „Solidarności”, Kołobrzeg w archiwum IPN – 15(53), www.edwardstepien.pl.

[67] AIPN Sz 00105/496, k. 22.

[68] AIPN Sz 350/52. W zachowanych repertoriach spraw karno-administracyjnych nie wpisano żadnej sprawy, co jest niezwykle dziwne i niespotykane.

[69] Dekret z dnia 12 grudnia 1981 roku o stanie wojennym.

[70] AIPN Sz 30/1.

[71] W strukturze Służby Bezpieczeństwa działającej w ramach Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Koszalinie był Wydział Paszportów załatwiający sprawy administracyjne oraz prowadzący werbunek agentów i własną działalność operacyjną. Naczelnikami byli Bronisław Witaszek i Zygfryd Dolewka. W Kołobrzegu Biuro Paszportowe to faktycznie Grupa Paszportów.

[72] AIPN Sz 311/3, akta osobowe Jadwigi Hebdy, od grudnia 1983 roku w SB w Grupie Paszportów w Kołobrzegu.

[73] AIPN Sz 00108/28, k. 60.

[74] Siedziba GPK mieściła się na najwyższym trzecim piętrze budynku MO na tym samym korytarzu co SB.

[75] Stało się to możliwe dopiero w latach 90., gdy utworzono w 1993 roku Parafię Miłosierdzia Bożego, w 1994 roku Parafię Św. Marcina, w 1998 roku Parafę Św. Wojciecha.

[76] Józef Słomski, Z Podgórza nad Bałtyk, Wydawnictwo „Kamera”, Kołobrzeg 2012.

[77] AIPN Sz 00105/362, t. 2 (tom 1 nie zachował się), Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „Opornik”. W ramach tej sprawy inwigilowano działalność grupy.

[78] W skład komitetu założycielskiego wchodzili: Elżbieta Niewarowska, Danuta Zbigniewa Buszta, Danuta Kowalczyk, Władysław Piętka, Włodzimierz Hesse, Krystyna Kasak, Ryszard Kurzawa, Izydor Węcławowicz, Ewa Węcławowicz, Alina Sokołowska, Józef Piskorowski, Wanda Nowakowska, Kazimierz Buczaski, Anna Wernerowicz, Jerzy Tafelski, Danuta Kowalczyk, Łucja Końko, Janina Sokolnicka, Wiesław Uptas, Czesław Maciąg.

[79] Decyzja z 23 lipca 1985 roku, nr SA.G019/3/1985 w zbiorach autora.

[80] AIPN Sz 00/146/44/Diazo, k.151.

[81] AIPN Sz 00/08/9 k. 184-208, ocena sytuacji polityczno-operacyjnej, prognoz i kierunków działań za okres od 1 do 30 listopada 1983 roku sporządzona w Koszalinie w dniu 6 grudnia 1983 roku przez Służbę Bezpieczeństwa.

[82] Edward Stępień, Kołobrzeg twierdza „Solidarności”, Kołobrzeg 2010, s.73-74, 400.

 

 

[83] AIPN Sz 00105/241.

[84] AIPN Sz 00105/362, t. 2.

[85] AIPN Sz 00147/730.

[86] AIPN Sz 00147/710.

[87] AIPN Sz 00123/521.

[88] AIPN Sz 00147/677.

[89] AIPN Sz 00123/4962.

[90] AIPN Sz 00123/5305.

[91] AIPN Sz 00147/708.

[92] AIPN Sz 00105/496.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.