2. Sprawa Operacyjnego Sprawdzenia kryptonim „Duet”

 

            W czasach PRL-u tajną policją polityczną był Urząd Bezpieczeństwa, przekształcony następnie w Służbę Bezpieczeństwa. Organa te miały prawie nieograniczone pole działania, ale od samego początku instytucją wyłączoną spod penetracji SB było wojsko, posiadające własne struktury policyjne, które spełniały identyczne funkcje, jak SB. Na terenie Kołobrzegu odpowiednikiem Milicji Obywatelskiej była Wojskowa Służba Wewnętrzna, natomiast odpowiednikiem SB był Graniczny Punkt Kontroli (GPK), podlegający pod Wydział II Bałtyckiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza w Koszalinie. Zachodziło wiele pokrewieństw celów, funkcji i metod działania GPK i SB[1]. Tak na przykład kadra GPK była zobowiązana do pozyskiwania tajnych współpracowników, miała lokale kontaktowe i prowadziła działania operacyjne w taki sam sposób, jak SB, tj. pozyskiwała do współpracy szantażem, stosowała podsłuchy, kontrolę korespondencji i obserwację. W polu zainteresowania GPK i II Wydziału BB WOP były przedsiębiorstwa gospodarki morskiej, rybacy, marynarze i uczniowie Technikum Rybołówstwa Morskiego.

Wszyscy marynarze, rybacy oraz uczniowie Technikum Rybołówstwa Morskiego mieli pozakładane odrębne teczki, tak jak czyniono to wobec duchowieństwa. Założenie teczki następowało z chwilą rozpoczęcia ubiegania się o książeczkę żeglarską, która uprawniała do wypłynięcia
w morze i przekroczenia morskiej granicy PRL. Przed podjęciem decyzji
o wydaniu książeczki żeglarskiej kandydat na żeglarza lub rybaka był poddawany wszechstronnej, gruntownej kontroli. Zbierano informację z miejsca jego zamieszkania, ustalano stosunki rodzinne, a w szczególności interesowano się,  czy ma rodzinę za granicą. Przyszły wilk morski musiał wypełniać bardzo szczegółowy i obszerny kwestionariusz, a oficer GPK przeprowadzał z nim osobiste rozmowy. Często taka rozmowa była pierwszym pretekstem do pozyskania na tajnego współpracownika. Po otrzymaniu książeczki żeglarskiej kontakt ludzi morza z oficerami w zielonych mundurach nie ustawał, gdyż okresowo byli wzywani na rozmowy do GPK. Rozmowy takie odbywały się, gdy marynarz bądź rybak popełniał jakiekolwiek wykroczenie na lądzie w kraju, na statku czy też za granicą. Pretekstem było ujawnienie kontrabandy czy nawet próby przemytu drobnych rzeczy. Powszechna była wiedza, że w takim przypadku oficer GPK dawał do wyboru: albo wyrzucimy cię z pracy, albo będziesz tajnym współpracownikiem. Środowisko ludzi morza o uwarunkowaniach tych bardzo dobrze wiedziało i gdy odkryto przemyt, a sprawcy nie wyrzucono z pracy, to z prawdopodobieństwem 90% przyjmowano, że został zwerbowany na tajnego współpracownika i nie należało w jego obecności poruszać żadnych istotnych tematów[2]. Nie istniało ścisłe i wyraźne rozdzielenie kompetencji pomiędzy Granicznymi Placówkami Kontrolnymi a Służbą Bezpieczeństwa i w wielu przypadkach mamy do czynienia z sytuacją, że SB penetrowała środowiska i zakłady pracy, które formalnie były w sferze zainteresowań GPK. W opisywanej Sprawie Operacyjnego Sprawdzenia kryptonim „Duet” mamy liczne przykłady owego przenikania się SB i GPK, jak również ścisłej współpracy wojskowej i cywilnej policji politycznej.

Sprawę Operacyjnego Sprawdzenia „Duet” wszczęto 8 czerwca 1982 roku, gdyż dyrekcja PŻB w Kołobrzegu  25 maja 1982 roku poinformowała GPK, że na statku m/s „Nimfa” Zbigniew Stroiński i Mirosław Bondarewicz dokonali nielegalnego przekroczenia granicy. Obaj byli zatrudnieni jako sztauerzy w Zakładach Usług Portowych PŻB w Kołobrzegu. Statek „Nimfa” 20 maja 1982 roku wypłynął z Kołobrzegu z ładunkiem płyt pilśniowych do Anglii, a 23 maja 1982 roku w angielskim porcie Creeksea zeszli oni ze statku i oddali się w ręce miejscowej policji[3].

W dniu założenia sprawy pojawił się pierwszy plan operacyjnych przedsięwzięć. Ustalono, że obaj uciekinierzy pracowali od czterech lat jako sztauerzy w Zakładzie Usług Portowych PŻB w Kołobrzegu, ale nic nie wskazywało, że przygotowują się do opuszczenia kraju[4]. Mirosław Bondarewicz 18 maja 1982 roku pracował przy załadunku m/s „Nimfa”. Przyjęto, iż najprawdopodobniej pomocy mógł im udzielić ktoś z członków załogi lub z ekipy załadunkowej. Postanowiono, że do realizacji zadań wykorzystani zostaną:

–          tajny współpracownik „Malinowski”[5], gdyż posiadał bezpośredni dostęp do Mirosława Bondarewicza;

–          tajny współpracownik „Jankowski” – gdyż z racji wykonywanej pracy posiadał bezpośredni dostęp do Zbigniewa Stroińskiego;

–          tajny współpracownik „Kamiński” – posiadał możliwość rozpracowania osób z brygad przeładunkowych, które mogły mieć powiązania z figurantami;

–          kontakt operacyjny „Wręga” – miał możliwości ustalenia i rozpoznawania wypowiedzi i zachowań pracowników portowych na temat ucieczki.

Bezpośrednie czynności operacyjne mieli wykonywać mjr Kęsikowski
i ppor. Maćkowiak z GPK w Kołobrzegu. Ten pierwszy miał za zadanie ustalić, poprzez źródła informacji usytuowane wśród załogi, czas, miejsce
i sposób zablindowania się figurantów oraz osoby udzielające pomocy, oraz dokonywać uzgodnień z Wydziałem II SB w Koszalinie, który dysponował siatką donosicieli w środowisku marynarzy. Ponadto Kęsikowski miał przeprowadzić z kapitanem statku m/s „Nimfa” rozmowę operacyjną w celu wyjaśnienia okoliczności blindu i sposobu ujawnienia uciekinierów w angielskim porcie. Do zadań ppor. Maćkowiaka należało opracowanie i zlecenie zadań  dla tw „Kamińskiego”, tw „Malinowskiego” i tw. „Jankowskiego”, dla ustalenia okoliczności zablindowania się im na statek i osób udzielających pomocy. Miał również przeprowadzić rozmowy operacyjne z pracownikami straży portowej oraz z członkami załogi, a także zebrać wszelkie dane o figurantach[6].

Po kilku miesiącach intensywnych działań operacyjnych, ppłk Jerzy Więckowski na początku listopada 1982 roku dokonał analizy dotychczasowych ustaleń i doszedł do rewelacyjnego wniosku, że:

„Stroiński i Bondarewicz rzeczywiście zbiegli z kraju poprzez zablindowanie się na m/s „Nimfa” w porcie Kołobrzeg w dolnej części załadowni nr 2” [7]

W dalszej części analizy przyznał on, iż nie ustalono, czy ktoś z załogi statku lub pracowników lądowych udzielił pomocy, ale nie można tego wykluczyć, gdyż:

–          właz do dolnej części załadowni nr 2 był zablokowany, co uniemożliwiło ekipie kontrolnej WOP jej przeszukanie;

–          jedna z desek na śródokręciu przykrywająca dolną ładownię była złamana od wewnątrz, co umożliwiło jej odchylenie i dostanie się do dolnej części ładowni nr 2 oraz na powrót z dolnej do górnej i opuszczenie statku w Anglii.

Podejrzenie pułkownika Więckowskiego wzbudzały następujące osoby:

–          Marynarz Lech Łoś, gdyż pełnił służbę trapową, gdy wchodziła na statek ekipa kontrolna WOP i wówczas sugerował żołnierzom, że statek jest już przeszukany i nic nie znajdą. Zeznał, że luk do ładowni nr 2 jest zablokowany, w czasie gdy przeszukiwał statek przed wyjściem w morze. Ponadto pełniąc wachtę w angielskim porcie zauważył, że rozcięty jest brezent na ładowni nr 2, przez który przedostali się uciekinierzy.

–          Marynarz Zbigniew Dobrzyński, gdyż uciekinierzy w czasie postoju statku w Kołobrzegu byli u niego w kabinie i pili z nim alkohol, a ponadto 20 maja pełnił wachtę i blindziarze mogli wejść na statek w czasie jego służby[8].

–          Bronisław Leszczyński i Wiesław Rankan, którzy pracowali przy załadunku statku i układali deski lukowe, z których jedna była złamana i w ten sposób możliwe było wejście do dolnej części ładowni.

Według informacji tw „Malinowskiego” pomocy w ucieczce mógł udzielić Władysław Pyszka, który 18 maja 1982 roku pracował razem z Bondarewiczem przy załadunku m/s „Nimfa”, a po zakończeniu pracy wspólnie poszli w kierunku szatni. Natomiast tw „Michał” poinformował, że siostra Stroińskiego domyśla się, że pomocy w ucieczce udzielił Pyszka. Ponadto
z meldunku Wydziału „B” SB w Koszalinie wynika, że wraz ze Stroińskim
i Bondarewiczem na m/s „Nimfa” miał zamiar zablindować się kelner z kawiarni „Jędruś”, ob. Falkowski, ale w ostatniej chwili zrezygnował.

We wnioskach końcowych ppłk Więckowski przypuszczał, że pomocy
w ucieczce mogli udzielić W. Pyszka, Z. Dobrzyński, L. Łoś, A. Zdrojewski, a ponadto wnioskował, aby dalsze prowadzenie sprawy przenieść z GPK Kołobrzeg do Wydziału II BB WOP i powierzyć ją mjr Przybyłowskiemu[9].

Ponieważ czynności operacyjne nie przynosiły żadnych efektów, mjr Jerzy Przybyłowski 7 kwietnia 1983 roku opracował kolejny plan. Zawierał on jeden nowy element, który przewidywał dla tw „Michała” opracowanie
i zlecenie tzw. ofensywnego zadania zmierzającego do potwierdzenia lub odrzucenia podejrzeń w stosunku do Władysława Pyszki. Tw „Michał” miał nawiązać kontakt z Władysławem Pyszką i wysondować, czy wyrazi zgodę za odpowiednim wynagrodzeniem na udzielenie pomocy w zorganizowaniu przerzutu za granicę osoby z głębi kraju, która była zaangażowana w działalność opozycyjną. Tw „Michał” miał wystąpić jedynie w charakterze pośrednika bez wnikania w szczegóły sprawy, przy czym miał zapewnić, że osoba przerzucana to jego dobry znajomy, godny zaufania. Mjr Przybyłowski udzielił instruktażu tw „Michałowi”, aby wypytał Pyszkę w ogólnych zarysach, jak chce zorganizować akcję, gdyż zainteresowany chce znać stopień ryzyka przedsięwzięcia. Po upływie kilku tygodni tw „Michał” miał powiedzieć W. Pyszce, że sprawa jest nieaktualna, gdyż znajomy znalazł inne możliwości przerzutu na terenie Świnoujścia[10].

Zamierzenia te nie przyniosły spodziewanych efektów, gdyż W. Pyszka zdecydowanie odmówił jakiejkolwiek pomocy przy przerzucie.

Jerzy Przybyłowski (teraz już podpułkownik) z Wydziału II BB WOP w Koszalinie dokonał  8 lutego 1984 roku analizy dotychczasowych działań. Stwierdził, że w wyniku realizacji przedsięwzięć operacyjnych, wynikających z opracowanych w sprawie planów z 8.05., 12.11.1982 r.
i 7.04.83 r., ustalono, że do zablindowania figurantów na m/s „Nimfa” załadowanego płytami pilśniowymi przeznaczonymi dla odbiorcy w Wielkiej Brytanii doszło  19.05.1982 r. około godz. 23.00-24.00 po całkowitym załadunku statku, ale jeszcze przed zakryciem deskami luku ładowni nr 2 (górnej), nad którymi rozpięto namiot z brezentu w celu osłonięcia ładunku przed ewentualnym deszczem. Załoga w godzinach porannych 20.05.1982 r. zakryła luk ładowni nr 2 deskami i osznurowanym brezentem. Ułatwiło to portowcom ukrycie się na statku pod rozpiętym namiotem. Następnie uciekinierzy przedostali się do ładowni dolnej w części rufowej statku – dzięki uszkodzonej (nadłamanej) desce przykrywającej luk ładowni dolnej, która po odpowiednim odchyleniu umożliwiała przejście. Zejście uciekinierów ze statku nastąpiło 23.05.1982 r. w angielskim porcie Creeksea przed godz. 22.00 – jeszcze przed rozpoczęciem rozładunku statku. O godzinie 22.00 pełniący wachtę asystent pokładowy Lech Łoś ujawnił rozcięcie brezentu na luki ładowni II, co wskazywało, że na statku ukryci byli blindziarze.

Do godz. 22.00 wachtę pełnił marynarz Zb. Dobrzyński. Z jego wyjaśnień wynikało, że nic podejrzanego w czasie swej wachty nie stwierdził. Tymczasem około godz. 23.30 strażnik portowy powiadomił II oficera „Nimfy”, że na bramie portowej znajduje się 2 Polaków, z którymi on się nie może dogadać i, jak się później okazało, byli to Stroiński i Bondarewicz. Na uwagę przy tym zasługuje fakt, że strażnik po powrocie do bramy portowej wraz z kapitanem „Nimfy” zwrócił się do uciekinierów z pytaniem „a gdzie jest ten trzeci”.

Podpułkownik Jerzy Przybyłowski wysnuł wniosek, że blindziarze przyprowadzeni zostali do bramy portowej przez któregoś z członków załogi „Nimfy”, który potem szybko wrócił na statek. Ponieważ przed godz. 22.00 wachtę pełnił mar. Dobrzyński, wszystko wskazuje na to, że to właśnie on doprowadził blindziarzy do bramy portowej. W czasie rozmowy z kapitanem statku obaj uciekinierzy wyjaśnili, że na statek zablindowali się  19.05.1982 r. w godz.23.00-24.00. Ukryli się na „Nimfie” dlatego, że był to pierwszy statek załadowany płytami.

Odnośnie motywów działania podpułkownik Jerzy Przybyłowski uznał, że Zbigniew Stroiński kierował się głównie chęcią połączenia się
z narzeczoną, byłą recepcjonistką Domu Marynarza w Kołobrzegu, która po wyjeździe w grudniu 1981 r. do siostry w Kanadzie – odmówiła powrotu do kraju. Ponadto w związku z faktem rozbicia przez niego samochodu kolegi obawiał się odpowiedzialności karnej i cywilnej. Mirosław Bondarewicz kierował się przede wszystkim pobudkami materialnymi, a ponadto liczył się z utratą pracy w PŻB, ponieważ znana mu była decyzja dyrekcji, że
w związku z redukcją etatów będzie on w najbliższym czasie zwolniony.
Z posiadanych danych wynika, że Stoiński przebywa już w Kandzie, gdzie ściągnęła go narzeczona, natomiast Bondarewicz pozostał w Wielkiej Brytanii. Obaj uciekinierzy utrzymują dość sporadyczne kontakty z rodziną
w kraju.

            Podpułkownik Jerzy Przybyłowski po wnikliwym rozpoznaniu wszystkich okoliczności wyselekcjonował dwie osoby, które w świetle uzyskanych informacji są najbardziej podejrzane o udzielenie pomocy w ucieczce. Byli nimi:

  1. Zbigniew Dobrzyński – marynarz m/s „Nimfa”, który jak wynika
    z informacji Wydz. II WUSW Koszalin i z innych źródeł, utrzymywał bliskie kontakty z figurantami, a ponadto przed wyjściem statku z Kołobrzegu  18 lub 19 maja 1982 r. obaj uciekinierzy przebywali
    u niego w kabinie i wspólnie spożywali alkohol. Wcześniej również kilkakrotnie widywani byli w kabinie tego marynarza. Elementem obciążającym Dobrzyńskiego jest fakt, że  23.05.82 r. do godz. 22.00 pełnił wachtę na statku, podczas której figuranci zeszli w angielskim porcie Creeksea i prawdopodobnym jest, że to on doprowadził ich do bramy portowej, po czym wrócił na statek.
  2. Władysław Pyszka – pracownik Zakładu Usług Portowych, który zatrudniony był przy załadunku „Nimfy”  18.05.1982 r. razem z Bondarewiczem. Z uwagi na przyjaźń, jaka łączyła go z obu uciekinierami, należy domniemywać, że co najmniej wiedział on o zamiarze ucieczki i mógł także udzielić im bliżej nieokreślonej pomocy w jej przeprowadzeniu. Świadczyć może o tym informacja tw „Michała”
    z  6.08.1982 r., z której wynika, że Pyszko w drugim lub trzecim dniu po wyjściu „Nimfy” z portu Kołobrzeg z zablindowanymi figurantami (jeszcze przed jej dopłynięciem do portu) w rozmowie z siostrą Stroińskiego – Barbarą Bobrowską, powiedział jej o ucieczce brata
    i Bondarewicza. W czasie przeprowadzonej z nim rozmowy operacyjno-sondażowej zaprzeczył jakoby cokolwiek wiedział o zamiarze ucieczki i jednocześnie starał się pomniejszyć stopień zażyłości i swe kontakty z figurantami.

Jednakże autor z ubolewaniem stwierdził, że realizacja przedsięwzięć operacyjnych zmierzających do jednoznacznego ustalenia roli i zaangażowania w zorganizowanie ucieczki ewentualnych pomocników nie przyniosła zadawalających efektów, i tak:

–          Wydział II WUSW w Koszalinie, do którego zwrócono się o zapewnienie operacyjnej kontroli i rozpoznania marynarza Dobrzyńskiego (pismo nr 0139/II z dnia 28.01.1983 r. oraz uzgodnienia zawarte
w notatce służbowej z dnia 17.06.1983 r.), nie przekazał żadnej informacji do sprawy (brak dotarcia do w/wym. i niedysponowanie źródłami w załodze statku, na którym Dobrzyński pływa).

–          Wydział WSW w Koszalinie, który po ucieczce Bondarewicza prowadzi inwigilację jego brata będącego żołnierzem zawodowym (pismo nr 0702/II z dnia 7.06.1982 r. oraz not. służb. z dnia 1.02.1984 r.), również nie uzyskał istotnych dla sprawy informacji.

–          Zastosowanie podsłuchu telefonicznego rodziny Stroińskiego w Kołobrzegu dało również wynik negatywny z uwagi na niekorzystanie przez figuranta z tej formy kontaktu.

–          Realizacja przez tw „Michała” ofensywnego zadania w stosunku do Władysława Pyszki (próba sprowokowania go, aby udzielił pomocy w innej ucieczce) nie doprowadziła do potwierdzenia podejrzeń
w stosunku do niego.

Ponadto pułkownik Przybyłowski przyznał, że nie zdołał uzyskać informacji, w oparciu o które  mógłby pociągnąć osoby podejrzane do odpowiedzialności karnej. Sprawę zakończono poprzez zastosowanie wobec podejrzanych o pomocnictwo przedsięwzięć profilaktycznych, cyt.:

      W stosunku do Zbigniewa Dobrzyńskiego wystąpiono z pismem do Wydziału II SB w Koszalinie o spowodowanie jego zwolnienia z pracy
w PŻB przy okazji naruszenia dyscypliny pracy, bądź przepisów celno-dewizowych. W odniesieniu zaś do Władysława Pyszki, jego zwolnienie
z pracy w Zakładzie Usług Portowych PŻB spowoduje GPK Kołobrzeg wykorzystując również fakty naruszenia przez niego dyscypliny pracy bądź przepisów celno-dewizowych[11].

Wyżej przytoczony cytat świadczy, że pułkownik Przybyłowski działając z pełną świadomością ewidentnie przekroczył swoje uprawnienia, gdyż wydał polecenia, aby wyrzucić dwóch ludzi z pracy pod nieprawdziwym, fikcyjnym pretekstem[12]. Nie był to odosobniony przypadek, ale przejaw normalnego i typowego funkcjonowania systemu komunistycznego i jego funkcjonariuszy – w tym przypadku przebranych w zielone mundury.



[1] Na terenie Kołobrzegu to ścisłe powinowactwo przejawiało się również i w tym, że
w latach 80-tych XX wieku SB i GPK mieściły się w tym samym budynku, na tym samym, ostatnim piętrze siedziby Milicji Obywatelskiej przy ul. Kilińskiego w Kołobrzegu.

[2] GPK dążyła do pozyskania jak największej ilości tajnych współpracowników wśród załóg pływających oraz pracowników przedsiębiorstw morskich. W latach 80-tych krążyła pogłoska (nigdy niezweryfikowana), jakoby GPK ustanowiło rekord Guinessa, gdyż na ośmiu członków załogi jednego z kutrów PPIUR Barka, wszystkich ośmiu było tajnymi współpracownikami. Jak dotychczas Graniczne Punkty Kontroli nie doczekały się szczegółowych, naukowych opracowań, a prawdopodobną przyczyną był fakt długiego utajnienia tych materiałów, które były traktowane jako wywiadowcze bądź kontrwywiadowcze. Sprawa opisywana w niniejszym rozdziale jest jedną z pierwszych publikacji na temat działalności Granicznych Placówek Kontrolnych.

[3] IPN Sz 00146/44/Diazo, k. 1. Wniosek o wszczęcie Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Duet”, nr ewidencyjny 1458/1459/15. Wniosek sporządził pomocnik dowódcy GPK Kołobrzeg ppor. Jerzy Maćkowiak, a zatwierdził zastępca szefa Wydziału II Bałtyckiej Brygady WOP ppłk Jerzy Więckowski, który w uwagach wskazał, że sprawę trzeba prowadzić w ścisłym porozumieniu z oficerem śledczym Wydziału II BB WOP.

[4] W związku z tą sprawa GPK postulowała, aby objąć pracowników portowych taką samą kontrolą operacyjną, jak marynarzy i rybaków, tzn. by każdy portowiec miał odrębną teczkę kontrolną.

[5] Wszystkie osobowe źródła informacji określone zostały jako sprawdzone obiektywnie, lojalne i pozytywnie usposobione wobec organów WOP. W późniejszym okresie wykorzystywano do SOS „Duet” tajnego współpracownika ps.„Michał” i tajnego współpracownika ps. „Bosman”

[6] IPN Sz 00146/44, k. 11-14. Plan operacyjnych przedsięwzięć sporządzony przez ppor. Jerzego Maćkowiaka i zatwierdzony przez ppłk Jerzego Więckowskiego.

[7] Niezależnie od SOS „Duet” Bałtycka Brygada WOP w Koszalinie pod nadzorem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Koszalinie prowadziła przeciwko Bondarewiczowi
i Strońskiemu śledztwo pod sygn. akt RSD 3/82. Wojskowy Prokurator Garnizonowy
w Koszalinie postanowieniem z 15.06.1982 roku zawiesił postępowanie karne z uwagi na to, że podejrzani przebywają poza granicami kraju i zachodzi długotrwała przeszkoda uniemożliwiająca prowadzenie postępowania. W stosunku do Bondarewicza i Stroińskiego prokurator zastosował areszt tymczasowy i rozesłał za nimi listy gończe odpowiednio nr 58/82
i 49/82.

[8] Tamże, k. 18. na możliwość udzielenia przez Z. Dobrzyńskiego pomocy w ucieczce wskazał tw „Bosman” w swoim doniesieniu oraz tw „Jerzy”, który był członkiem załogi m/s „Nimfa”. Tw „Jerzy” ujawnił, że w angielskim porcie Creeksea jeden z członków załogi doprowadził uciekinierów do bramy portowej. GPK Kołobrzeg informację tę uzyskało od Wydziału II SB w Koszalinie, którego tajnym współpracownikiem był „Jerzy”.

[9] Tamże, k. 15-16. Analiza Sprawy Operacyjnego Sprawdzenia kryptonim „Duet”. Sprawę do dalszego prowadzenia przejął mjr Przybyłowski.

[10] Tamże, k. 25. Plan był bardzo obszerny, gdyż przewidywał założenie podsłuchów telefonicznych rodzinie Stroińskiego oraz wykorzystanie innych tajnych współpracowników usytuowanych na statkach, aby ustalić dokładny przebieg ucieczki i osoby, które w niej pomagały.

[11] Tamże, k. 151. W aktach SOS „Duet” znajduje się (k. 146) pismo szefa Wydziału II Bałtyckiej Brygady WOP płk Eugeniusza Kosmalskiego adresowane do Naczelnika Wydziału II SB w Koszalinie z dnia 14.11.1984 roku m.in. o treści: „Ponieważ posiadanych przez nas informacji nie da się przekształcić w materiały o charakterze procesowym proszę Towarzysza Naczelnika o spowodowania jego zwolnienia z pracy w załogach pływających PŻB wykorzystując w tym calu fakt naruszenia przez niego dyscypliny pracy, bądź tez przepisów celno-dewizowych”

[12] Obowiązujący wówczas kodeks karny z 1969 roku przewidywał w art. 246 §1 k.k., że funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę dobra społecznego lub jednostki, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5. Przestępstwo takie jako zbrodnia komunistyczna nie ulega przedawnieniu.

Napisane przez:

Zostaw komentarz

Musisz być zalogowany aby komentować.