29. SOR – kryptonim „Mewa” (cz. II). Niewidomy opozycjonista.

Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „Mewa” założona została w dniu 10 lutego 1982 roku z powodu ujawnienia kilka dni wcześniej kolportażu w Kołobrzegu ulotek nawołujących do oporu wobec władz komunistycznych i do przeciwstawienia się stanowi wojennemu. W okresie od 10 lutego do 25 marca 1982 roku SB wykryła sześciokrotnie ulotki pisane na tej samej maszynie, a ogółem w różnych punktach miasta przejęto 73 sztuki ulotek. Ile faktycznie ich wytworzono nie wiemy do dzisiaj.

W poprzednim odcinku przedstawiłem plan działań operacyjnych, który w późniejszym okresie SB wielokrotnie korygowała i rozszerzała. Zdumienie budzi, iż SB sprawę tę potraktowała niezwykle priorytetowo angażując do jej prowadzenia poszczególne wydziały koszalińskiej Służby Bezpieczeństwa, które zostały zobowiązane do zlecenia wszystkim tajnym współpracownikom składania raportów. SB zmierzała do ustalenia osób posiadających prywatne maszyny do pisania. Tą drogą wytypowano 15 osób, w tym miedzy innymi pisarza Marka Jakuba określając go jako sympatyka byłej „Solidarności”. Sprawdzono 26 działaczy „Solidarności”, którzy mieli dostęp lub posiadali własne maszyny do pisania, a ponadto 17 osób znanych SB z pisania skarg i petycji. Zakwestionowano maszyny do pisania znajdujące się w biurach pisania podań oraz w 38 przedsiębiorstwach i instytucjach z terenu Kołobrzegu. Ogółem SB oraz zaangażowani do pomocy milicjanci pobrali 800 próbek pisma maszynowego, które następnie porównano z charakterystycznymi cechami pisma ujawnionymi na ulotkach. Była to wprost gigantyczna praca wykonana tylko po to, aby wykryć autora ulotek. Nawet jak na tamte czasy ilość zaangażowanych esbeków i podjęte działania w stosunku do innych podobnych spraw była nieproporcjonalnie wielka. SB użyła działa typu „gruba berta”, aby trafić wróbla, co oczywiście było irracjonalne.

Ponieważ mijały miesiące, a sprawcy nie udało się ustalić, szef koszalińskiej SB podjął decyzję o powołaniu specjalnej grupy operacyjno – koordynacyjnej, której celem było wszechstronne rozpoznanie niektórych środowisk z terenu Kołobrzegu. SB głównie koncentrowało się na pracownikach służby zdrowia, nauczycieli, inteligencji technicznej oraz kleru. Wytypowano w ten sposób szereg osób podejrzanych o prowadzenie konspiracyjnej działalności, z czego u dziewięciu dokonano przeszukań, znajdując przy tej okazji 30 egzemplarzy nielegalnej prasy. Z trzynastoma osobami przeprowadzono tzw. rozmowy ostrzegawcze, których głównym celem było zastraszenie. Szczegółowemu sprawdzeniu i kontroli poddano między innymi E. Gularowską, małżonków Tafelskich, T. Łapińskiego, G. Stelmaszyk, K. Okońską, J. Kriszak, Styczyńskiego, M. Brecińskiego, R. Garbowicz, T. Szymańskiego, Z. Szymańską, Wł. Malawskiego, Leszczyńskiego, K. Lewandowską, J. Unczór, St. Szpilewskiego, M. Szymańską – Sarecką, J. Maj, M. Świniarskiego.

Jak stwierdził mjr SB Bogusław Małecki, przełomem w sprawie były czynności podjęte w dniu 31 sierpnia 1982 roku w czasie manifestacji przed Katedrą w Kołobrzegu. Wylegitymowano wówczas 52 – letnią Irenę F. – portierkę w PP Uzdrowisko w Kołobrzegu, w towarzystwie której był niewidomy Stanisław Kuryłek z wykształcenia prawnik, a zatrudniony jako masażysta w sanatorium „Jantar” w Kołobrzegu.

Dokonano przeszukania u Pani Ireny i znaleziono ulotki oraz różne pisma, które SB określiła jako wrogie. Podczas przeszukania w mieszkaniu Stanisława Kuryłka zakwestionowano maszynę do pisania, a biegły stwierdził, że na niej napisano ulotki. SB scharakteryzowała Stanisława Kuryłka jako niewidomego, syna żołnierza Armii Andersa, który zginął pod Monte Casino. Z tego powodu wychowywany był w atmosferze kultu Zachodu i wolnej demokracji, a socjalizm postrzegał jako szkodliwy i proradziecki. W oczach SB okolicznością obciążającą był fakt działalności Stanisława Kuryłka jako wiceprzewodniczącego Komisji Zakładowej „Solidarności” w Sanatorium „Jantar”. Przypomniano sobie, że w 1979 roku Stanisław Kuryłek podjął listowną prośbę nawiązania kontaktu z Ambasadą USA w Warszawie z zamiarem przekazania informacji o znanych mu zarządzeniach władz ograniczających kontakt wiernych z papieżem. W liście tym Stanisław Kuryłek pisał, ze Komitet Wojewódzki PZPR wydał poufną instrukcję skierowanych do jednostek terenowych, w której polecał, aby utrudniać organizowanie wycieczek do miejsc pobytu papieża i aby odmówić wynajmowania pielgrzymom autokarów. List ten nie dotarł nigdy do Ambasady USA, gdyż został przejęty przez SB. Ustalono, że autorem listu jest Stanisław Kuryłek, pomimo, ze był podpisany jako Stanisław Kostkowski. SB prowadziła tę sprawę pod kryptonimem „Oferta”.

Ponieważ SB nie miała wystarczających dowodów, aby skierować sprawę do Sądu, przedłożono prokuratorowi w dniu 7 grudnia 1983 roku wniosek, aby postępowanie umorzyć z powodu znikomego społecznego niebezpieczeństwa. Tym samym SB przyznała, że intensywne czynności operacyjne prowadzone przez kilkudziesięciu esbeków przez prawie dwa lata nie miało żadnego sensu.

Prokuratura w Kołobrzegu przez długi okres czasu nie wiedziała co zrobić z tą sprawą. Obawiano się, że oskarżenie niewidomego o pisanie ulotek i ich kolportaż będzie budziło sensację. W dniu 15 maja 1984 roku Prokurator Bogdan Lewandowski przedstawił Stanisławowi Kuryłkowi zarzut, że w okresie od 8 lutego do 16 marca 1982 roku w Kołobrzegu rozpowszechniał fałszywe wiadomości, które mogły wyrządzić poważną szkodę interesom Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przez sporządzanie pismem maszynowym ulotek zawierających treści antypaństwowe, kolportowanych następnie na terenie Kołobrzegu, tj. o czyn z art. 273 §2 kodeksu karnego. Stanisław Kuryłek nie przyznawał się do tego czynu, gdyż istotnie treść ulotek żadną miarą nie mogła być fałszywą wiadomością. Prokurator Lewandowski nie sporządził aktu oskarżenia, a wystąpił do Sądu, aby umorzyć sprawę na mocy amnestii, co oznaczało, że Stanisław Kuryłek jest winny zarzucanego mu czynu. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu postanowieniem z dnia 25 lipca 1984 roku zastosował amnestię i dodatkowo orzekł przepadek maszyny do pisania. Zażalenie napisane przez nieżyjącego już mecenasa Wiesława Uptasa okazało się nieskuteczne. Dopiero Sąd Najwyższy w 1990 roku zmienił te niekorzystne rozstrzygnięcia przyjmując, że Stanisławowi Kuryłkowi nie można przypisać jakiejkolwiek winy. Nie muszę dodawać, że prześladowców ociemniałego masażysty nie spotkała żadna doczesna kara.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Komentowanie zakończone.