27. SOR – kryptonim „Kaktus” (cz. IV) „Wolna” prasa w PRL-u.

Sprawa operacyjnego rozpracowania „Kaktus” zawiera różne ciekawe informacje ukryte w meldunkach operacyjnych dotyczących grupy kołobrzeskich działaczy ruchu „Wolność i Pokój”. W meldunku z dnia 10 marca 1988 roku kapitan SB Krzysztof Czarnowski relacjonuje doniesienie tajnego współpracownika o pseudonimie „Paszka” dotyczącego seminarium ruchu „WiP” w Warszawie, a w pewnej chwili pisze, cyt.:

„Na łamach tut. dziennika „Głos Pomorza” z naszej inspiracji [podkreślenie moje] ukazał się trzyczęściowy artykuł pt. „Tchórzostwo z dorobioną ideologią” (pierwszy odcinek opublikowano w dniu 24.02.br.), krytycznie oceniający działalność ruchu WiP na przykładzie grupy kołobrzeskiej. „Bohaterowie” artykułu po jego przeczytaniu ocenili, że ich wypowiedzi i intencje zostały wypaczone, przez co zostali ośmieszeni w swoim środowisku.”

Zaciekawiony tą notatką sięgnąłem po archiwalne roczniki „Głosu Pomorza” i faktycznie 24 lutego 1988 roku ukazał się artykuł pod tytułem „Tchórzostwo z dorobioną ideologią” podpisany przez Marylę Wronowską. Jeden z młodych działaczy „WiP” mówi pani redaktor, cyt.:

„Nie piję. Na modnym ubraniu mi nie zależy. Ja wolę poczytać. Zainwestować w rozum. – Chwalebna postawa – mówię. Mój entuzjazm nieco blednie, gdy dowiaduję się, że panowie nie oglądają telewizji, bo kłamie, nie czytają gazet, bo to fałsz i obłuda. A co czytają? Czego słuchają? Łatwo się domyśleć.”

Oburzenie pani redaktor wydaje mi się nieuzasadnione. Szukając artykułu przejrzałem kilkanaście numerów „Głosu Pomorza” z 1988 roku i oprócz relacji z egzekutywy oraz dzielnych przygotowań PGR-ów do prac polowych niewiele więcej można było wyczytać. Dwadzieścia lat minęło, a już nie pamiętamy, jak wyglądała prasa i o czym mówiono w dzienniku telewizyjnym. Wracając do artykułów Maryli Wronowskiej w pewnej chwili nachodzi panią redaktor taka oto refleksja, cyt.:

„A walczcie sobie, walczcie – pomyślałam. Przecież to zupełna dziecinada. Kilku chłopców, prowadzonych na pasku przez starych repów z byłej „Solidarności” urządza w mieście radosną „zadymę”. Udało się rozrzucić kilka ulotek. W ich treści jest tyle sam o niekonsekwencji, co w ich wypowiedziach.”

Podsumowanie artykułu jest jasne i zdecydowane, cyt.:

„Ruch wkracza tam, gdzie brak wpływu rodziców – poza Karolem żaden z chłopców nie zaznał miłości ani ciepła rodzinnego domu; tam, gdzie szkoła źle wychowuje – wszyscy znani mi i nieznani „bohaterowie” ukończyli tę samą szkołę, dość głośną we wczesnych latach osiemdziesiątych (kilku pedagogów wybrało wolność na Zachodzie). Ruch bierze pod opiekę tchórzy i mimozowatych psychicznie młodzieńców, którzy boją się niewygód, rygoru, zorganizowanej pracy, dyscypliny, wysiłku i dorabia do swojej troskliwości ideologię. Potwierdzeniem może być spostrzeżenie, że w ruchu działają tylko ludzie w wieku poborowym. Starsi animatorzy, siedzący w stolicy, lub – w Gdańsku – podtrzymują młodzieńczy zapał dyrektywami i pieniędzmi na opłacenie grzywien. I myślą: przydałaby się głodówka, bo już dawno nic się nie działo. Proszę bardzo – najmniej odporny psychicznie Ryszard zgodzi się na głodówkę. Czy za darmo? Liderzy myślą dalej: idźcie do więzienia – o nic się nie martwcie, my wam pomożemy. Więc naiwni siedzą. „Robienie” za męczennika kończy się dość szybko. O wiele dłużej trwa więzienna proza. To nic, że cierpią ich rodziny.

Starszym panom potrzebny jest młody narybek i to do zupełnie innych celów, niż ten jaki głosi hasło „Wolność i pokój”, służące za parawan. Cóż naiwnych nie sieją, sami wschodzą…”

Następny artykuł z dnia 2 marca 1988 roku kończy się w sposób równie pryncypialny, cyt.:

„WiP dąży w efekcie do jednostronnego rozbrojenia Polski, następnie krajów – stron Układu Warszawskiego. To nie jest walka o pokój, lecz zachęta dla sił, którym się marzy zmiana powojennego układu terytorialnego i politycznego w Europie.”

Szczerze współczuje pani Maryli Wronowskiej, bo zaledwie w dwa lata później jej umiłowany Układ Warszawski rozsypał się jak domek z kart. Jakże ta biedna kobieta musiała rozpaczać, gdy z Bagicza wyjeżdżali jej ukochani sowieci pozostawiając ją bez żadnej ochrony przed imperializmem.

W dniu 6 kwietnia 1988 roku kpt. SB Krzysztof Czarnowski meldował przełożonym, cyt.:

„Zamieszczony z naszej inspiracji [podkreślenie moje] artykuł w miesiącu lutym br. na łamach dziennika „Głos Pomorza” trzyczęściowy artykuł „Tchórzostwo z dorobioną ideologią” (meldunek nr 25/88) spowodował napływ listów do redakcji. Jeden z nich zawierający krytykę postaw młodych ludzi odmawiających pełnienia służby wojskowej opublikowano w n-rze 73 „Głosu Pomorza” z dn. 28.03.br”

Rzekomy list jest oczywiście anonimowy, a czytelnik pisze, że podziwia panią redaktor za taktowny sposób, w który opisała pseudobojowników o pokój. W dalszej części artykułu „Potępienie dekowników” czytelnik daje własną receptę, jak należy postępować z bezczelnymi smarkaczami, którzy nie chcą składać przysięgi na wierność sojuszu z Armią Radziecką, cyt.:

„Uważam, że skoro Ci ludzie odmawiają stanowczo służby wojskowej, należy skierować ich do specjalnych formacji i to poza miejscem zamieszkania. Z uwagi na to, że tak miłują pokój, niech pracują dla pokoju. Ale nie dla swojego wygodnego życia, tylko dla dobra wszystkich Polaków. Myślę, że przyczynianie się do rozwoju naszej ojczyzny, polepszanie życia jego obywateli poprzez sumienną pracę w specjalnie utworzonych grupach nie jest sprzeczne z ich walką o pokój. Grupy należy jednakowo ubierać (nie umundurować) wykluczyć jakiekolwiek odznaki wojskowe w ubiorze (np. guziki z orłem itp.). Ludzie ci nie mogą hańbić godła polskiego. Formacje te powinny być skierowane do pracy ważnej z punktu widzenia gospodarki narodowej, tj.: kopalnie, kolej, budownictwo, lasy, szpitale a także zakłady psychiatryczne itp.”

Na końcu pani Maryla Wronowska skromnie przyznaje, że ma odwagę cywilną i dlatego podpisuje się imieniem i nazwiskiem. Czy pani redaktor Wronowskiej starczy odwagi cywilnej, aby opisać, jak wyglądała owa inspiracja SB? Czy opisze swoją działalność w innych podobnych sprawach? Powstaje oczywiste pytanie: czy ludzie, którzy na zamówienie policji politycznej pisali wredne artykuły poniżające opozycję mają moralne prawo nazywać się nadal redaktorami? Czy istnieje potrzeba, aby przypominać o tej nieodległej przeszłości, czy też za radą niektórych trzeba to głęboko zakopać, albo spalić bibliotekę, która przechowuje roczniki „Głosu Pomorza” z 1988 roku?

Adwokat Edward Stępień

Apel

Uprzejmie informuję moich czytelników, iż zbieram materiały dotyczące manifestacji patriotycznej, która odbyła się w dniu 10 listopada 1982 roku w pobliżu Katedry w Kołobrzegu. W wyniku ataku zwartego oddziału ZOMO manifestacja ta została rozbita, a kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych, z czego pięć skazano w trybie przyspieszonym za przestępstwa lżenia milicjantów, a szereg innych było ukaranych przez kolegium ds. wykroczeń. Jak ustaliłem akta spraw sądowych i kolegium zostały zniszczone. Uprzejmie proszę uczestników tamtych wydarzeń o kontakt pod numerem telefonu 094 35-240-23 i o ewentualne przekazanie mi relacji lub zachowanych dokumentów. Z góry serdecznie dziękuję i liczę na pomoc.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Komentowanie zakończone.