18. SB poluje na „Pegaza”.

Służba Bezpieczeństwa nadając kryptonimy sprawom często odwoływała się do skojarzeń. Tak na przykład pewnego marynarza śledzono pod kryptonimem „Traper”, przywódca grupy młodzieży był rozpoznawany pod hasłem „Kaktus”, sprawa działacza „Solidarności” toczyła się pod nazwą „Opornik”. Jak powszechnie wiadomo pegaz to skrzydlaty koń, który błyskawicznie pokonywał przestrzeń, był dziki i nieuchwytny. Kołobrzeska SB nazwę „Pegaz” nadała sprawie operacyjnego rozpracowania nr ewidencyjny 24600, gdyż figurant błyskawicznie znikał z miejsc zdarzenia, a zarządzone polowanie przez wiele miesięcy nie przynosiło żadnego rezultatu. IPN dokumenty SB przechowuje pod sygn. akt IPN Sz 00105/226.

Na początek „Pegaz” uderzył w same szczyty kołobrzeskiej władzy. W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia 1985 roku drzwi mieszkania I Sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR towarzysza Michała Fedasza zostały oblane czerwoną farbą. W dwanaście dni później podobny los spotkał drzwi Jerzego Roszkiewicza – Prezydenta Miasta Kołobrzeg. Podporucznik SB W. Żórawicz opracował plan przedsięwzięć operacyjnych przewidujący rozliczenie czynności, w tym również specjalne zlecenia otrzymali tajni współpracownicy o wdzięcznych pseudonimach „Helenka”, „Muszelka”, „Józek”. Esbecy działając po omacku nie mogli nic ustalić, a tymczasem „Pegaz” krążył nad Kołobrzegiem i zadawał kolejne razy. Czerwoną farbą zalał cztery witryny sklepowe, w których umieszczone były plakaty wyborcze oraz samochód dyrektora Zespołu Szkół Zawodowych.

W grudniu 1985 roku SB odnotowała, że zalano farbą tablicę PRON-u zawieszoną przy drzwiach wejściowych do Urzędu Gminy (obecnie mieści się tam Powiatowy Urząd Pracy). Młodszych czytelników informuję, że PRON to Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego powstały podobno spontanicznie dla poparcia stanu wojennego, a w jego skład wchodziły różne organizacje, jak na przykład Liga Obrony Kraju, Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej, Związek Nauczycielstwa Polskiego. „Pegaz” nie lubił również ORMO (Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej), gdyż tablica tej organizacji też została zalana farbą. Pod koniec grudnia 1985 roku „Pegaz” ponownie zaatakował gablotę PRON udoskonalając swój terrorystyczny proceder. Badania wykazały, że farbę wlał do żarówki, którą następnie cisnął w gablotę z dalszej odległości. Esbecy prowadzili obławę na rzadko spotykaną skalę. Do sprawdzenia wytypowano 35 osób ze środowiska plastyków, 11 osób ze środowiska działaczy „Solidarności” i 20 osób spośród młodzieży szkolnej. Dokonano kilka tajnych przeszukań. Do mieszkania jednego z działaczy „Solidarności” esbecy weszli współpracując z jego żoną. Inny potencjalnie podejrzany Roman Buczacki był w szpitalu, a złamana noga dawała mu niezbite alibi. Sprawą zainteresowała się centrala SB z Warszawy, a płk M. Kijowski dał szczególne wytyczne uznając, że do obławy na „Pegaza” mają czynnie włączyć się towarzysze z SB w Koszalinie.

Tymczasem „Pegaz” nie ustawał „w sianiu terroru” (tak określiła to SB). Na ulicy Łopuskiego przy pawilonie „Jubiler” wypisał dużymi literami „Solidarność”, a napis miał 2,5 metra długości. Na drzwiach dzielnego obywatela Pana Tadeusza, którego przedstawiałem w poprzednim odcinku, znalazł się napis: „Jeszcze się spotkamy”.

W ciągu 7 miesięcy (do lutego 1986 roku) odnotowano 16 przypadków oblania farbą różnych miejsc. SB postanowiła urządzić zasadzki. W marcu 1986 roku chor. E. Mościcki i chor. A. Wielgos chronili tablicą PRON, plutonowy A. Kraska i plutonowy J. Świeszczak ochraniali blok przy ulicy Bieruta, gdzie mieszkał I Sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR, a por. R. Pawłowski i ppor. W. Żórawicz zaczaili się w pobliżu pomnika przyjaźni polsko – radzieckiej obok kina „Kalmar”. Funkcjonariusze SB pomimo marcowej pogody przez całą noc dzielnie trwali na wyznaczonych posterunkach i rano mogli z dumą zameldować swoim przełożonym, że zadanie wypełnili i uchronili gablotę od sprofanowania. Ujawniam te dotychczas nieznane fakty, aby unaocznić, jak odpowiedzialną i ważną służbę pełnili funkcjonariusze SB i z jakim poświęceniem stali na straży spokojnego snu kołobrzeżan, nie wspominając już o ochronie ważnych strategicznie punktów miasta (gablota PRON). Kołobrzescy posłowie Sebastian Karpiniuk i Czesław Hoc zamiast wystąpić o nadanie odznaczeń przegłosowali zgodnie – pomimo dzielących ich różnic politycznych – ustawę odbierającą funkcjonariuszom SB przywileje emerytalne. Tylko SLD pamiętając o licznych zasługach dla ochrony ładu i porządku głosowała przeciwko.

Po tych dygresjach wróćmy do zdarzeń z wiosny 1986 roku. Jak się wydaje „Pegaz” nie popierał przyjaźni polsko – radzieckiej, gdyż dwukrotnie oblał farbą pomnik przy „Kalmarze”. Na miejsce zdarzenia przybył pies tropiący wraz z przewodnikiem plutonowym Piotrem Szczygielskim. Pies jak i przewodnik nie podjęli tropu. „Pegaz” postanowił też rozreklamować skromnych funkcjonariuszy pisząc „UB” na domach przy ulicach Zwycięzców, Pstrowskiego i Kamiennej. Aby nie było wątpliwości, do mieszkania kap. SB H. Obodzińskiego wiodła dodatkowa strzałka z numerem mieszkania. „Pegaz” dokonał zamachu terrorystycznego na plakat z napisem X Zjazd PZPR, do dzisiaj jednak pozostaje tajemnicą, dlaczego użył do tego farby w kolorze zielonym.

Była to ostatnia udana akcja „Pegaza”. W dniu 27 maja 1986 roku przy próbie oblania farbą samochodu Bogdana Błaszczyka został ujęty. Pytany o motywy „Pegaz” wyjaśnił, że uważa się za męczennika prawdy, jest patriotą i nie lubi funkcjonariuszy, gdyż brutalnie go potraktowali. W jego mieszkaniu znaleziono farbę, żarówki oraz ulotki wskazujące, że oprócz oblewania farbą zajmował się ich rozrzucaniem.

Prokurator postawił zarzuty dotyczące niszczenia mienia, dwukrotnego znieważenia pomnika Wdzięczności i Przyjaźni Polsko – Radzieckiej oraz o to, że w celu wywołania niepokoju publicznego sporządzał, gromadził, przechowywał, i rozpowszechniał w różnych miejscach w Kołobrzegu ulotki, tj. o czyny z art. 212 §1 k.k., art. 284 §2 k.k., art. 282 §1 k.k. Zdaniem Prokuratora jedynym odpowiednim miejscem dla „Pegaza” była cela aresztu śledczego w Koszalinie. Bezpieka nadal pracowała nad „Pegazem”. Do jego celi wsadzono tzw. agenta celnego, który szczegółowo opisywał wszystko co mówił i robił „Pegaz”. Esbecy byli jego stałymi gośćmi próbując dowiedzieć się o kontaktach i ustalić pomocników. „Pegaz” załamał się, stał się nieufny i przestał się odzywać. Biegli lekarze stwierdzili ograniczenie w zdolności rozpoznawania znaczenia czynów, objęła go też amnestia, w następstwie czego opuścił areszt. Jeszcze przez kilka kolejnych lat esbecy kontrolowali jego zachowanie.

Opis wyczynów „Pegaza” mógłby wskazywać , ż jest to młodzieniec o bujnej wyobraźni i niepohamowanym temperamencie – taki współczesny watażka – Kmicic. Tymczasem nasz „Pegaz” to stateczny 55 letni mężczyzna. Chciałem poznać go i wypytać o kulisy jego działalności, lecz niestety jest to już niemożliwe, gdyż zmarł. Od jego małżonki uzyskałem zgodę na ujawnienie, że „Pegazem” był Zygmunt Borkowski. Moim zdaniem zasługuje na naszą wdzięczną pamięć.

Adwokat Edward Stępień

Napisane przez:

Komentowanie zakończone.